Portale Onet.pl i OKO.press ujawniły fragmenty rozmów, które w 2018 i 2019 r. mieli prowadzić za pośrednictwem internetowych komunikatorów sędziowie skupieni wokół wiceministra Łukasza Piebiaka i popierający zmiany, wprowadzane w sądownictwie przez Prawo i Sprawiedliwość.
W opublikowanych dyskusjach z marca 2019 r. członkowie grupy rozmawiali o nauczycielach. W tym okresie w szkołach w całej Polsce nauczyciele domagali się m.in. podwyżek i większych nakładów na oświatę. Strajk stawał się coraz bardziej prawdopodobny, rozpoczął się na początku kwietnia 2019 r.
Więcej najnowszych informacji przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
16 marca 2019 r. sędziowie wymienili uwagi na ten temat. Jak podaje Onet, notariusz Arkadiusz Nikiel przytoczył słowa szefa ZNP Sławomira Broniarza, w których sugerował, że jeśli rząd nie będzie rozmawiał z nauczycielami, to oni mogą w ostateczności nie dać uczniom promocji do następnej klasy.
Łukasz Piebiak, wówczas wiceminister sprawiedliwości, skomentował to tak: "ZNP rozwiązać". Do dyskusji dołączył Dariusz Drajewicz z KRS: "Kolejna polska patologia ZNP. Mega sfeminizowany zawód. Jak ja tych niedowartościowanych debili nienawidziłem".
Andrzej Skowron, sędzia pracujący dla delegacji w ministerstwie sprawiedliwości odpisał: "To nie debile, tylko lenie rozzuchwalone przywilejami. Nie rozwiązywać, tylko zabierać po kawałku".
W kolejnej części korespondencji Piebiak przekonuje, że wysłał córkę do prywatnej szkoły, mimo że "zawsze był temu przeciwny". "Niestety wizja sfrustrowanych nauczycieli o lewackim światopoglądzie męczących i wypaczajacych mi potomstwo przekonała mnie. Ostateczny argument to karta LGBT+ tych kretynów rządzących stolicą" - pisze.
Andrzej Skowron dodał: "Większość społeczeństwa ich nie cierpi i przy dobrej narracji można zagonić ich do roboty, a cześć wyp.......ć".
Jak pisze Onet, dalsza dyskusja skupiła się na narzekaniach członków grupy na rzekome "wściekłe lewactwo" w publicznych szkołach. Sędzia Przemysław Radzik napisał m.in: "Zgadnijcie czemu mam takie wielkie uszy?". Na pytanie jednego z kolegów z czatu, czy stał w kolejce za uszami, odpowiedział: "Skutek lewackiej edukacji. Jakoś nie mogłem zapamiętać, że nauczycieli trzeba kochać i szanować. A w kolejce stałem po rozum. Nie dali, tylko targali za uchy".
Jak podają Onet.pl i OKO.press., w sierpniu 2018 r. zastępca rzecznika dyscyplinarnego Przemysław Radzik miał zwrócić się z nietypową prośbą do Emilii Szmydt, zwanej "Małą Emi", byłej żony jednego z sędziów. Radzik miał zasugerować, by ktoś złożył do niego zawiadomienie o krytycznym wpisie sędziego Waldemara Żurka na Twitterze dotyczącym członka KRS Macieja Nawackiego.
"Mała Emi" miała zamieścić na zbiorowym czacie, którego uczestnikiem był m.in. wiceminister Łukasz Piebiak, informację, że Radzik "napisał prośbę o donos". Uczestnicy czatu radzili, by taki donos napisał ktoś postronny, a sam Piebiak miał skomentować to słowami "Gall anonim".
Zarówno Łukasz Piebiak, jak i Przemysław Radzik oraz Michał Lasota nie odpowiedzieli na prośby dziennikarzy o komentarz.
Łukasz Piebiak jest obecnie związany z podlegającym pod resort sprawiedliwości Instytutem Wymiaru Sprawiedliwości. W latach 2015-2019 był wiceszefem resortu. Złożył rezygnację po publikacjach dotyczących tzw. afery hejterskiej.
Według doniesień Onetu Łukasz Piebiak miał kierować akcją dyskredytowania sędziów krytykujących reformę sprawiedliwości przeprowadzoną przez rząd PiS. Miało się to odbywać przy współpracy z "Małą Emi", która twierdziła później, że sama została zmanipulowana i oszukana. Ich celem miał stać się m.in. prezes Stowarzyszenia "Iustitia" prof. Krystian Markiewicz. Łukasz Piebiak miał m.in. udostępnić kobiecie adres zamieszkania sędziego.
- Nie było żadnej afery w ministerstwie. Ta rzekoma afera zaistniała tylko w sferze medialnej. Sędziowie od zawsze się kontaktowali między sobą, kłócili, obgadywali za plecami, bo to są tacy sami ludzie jak wszyscy. Lubią się, nienawidzą, plotkują, wymieniają się informacjami... - stwierdził Piebiak w czerwcu 2020 roku w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej".
Jak dodawał, "podawane tak ochoczo przez media zapisy rzekomych rozmów między sędziami były po prostu zmanipulowane" i "ktoś pomieszał autentyczną wymianę zdań ze zmontowaną".