O Solidarnej Polsce w ostatnich dniach zrobiło się głośno za sprawą nowego projektu złożonego w w Sejmie. Posłowie Ziobry chcą zmian w kodeksie karnym, które - jak twierdzą - mają zagwarantować wiernym większą ochronę prawną. Zapisy - zwłaszcza postulat, by karze grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia jej do lat dwóch podlegały osoby, "które publicznie lżą lub wyszydzają kościół, lub inny związek wyznaniowy o uregulowanej sytuacji prawnej", już wzbudziły kontrowersje. "Solidarna Polska chce na dwa lata wsadzać do więzienia za wyszydzanie dogmatów i obrzędów - ale tylko kościoła, zatem z innych religii już można toczyć bekę. Gdzie równość wobec prawa? Czy już jesteśmy państwem wyznaniowym jednej religii?" - alarmuje opozycja.
To nie koniec, bo w ostatnim czasie Solidarna Polska wyszła też z innym pomysłem - "deputinizacji" NGO-sów, czyli projektem ustawy umożliwiającej wskazywanie organizacji pozarządowych wspieranych "z zagranicy" i nakładającej na nie dodatkowe wymogi (m.in. NGO-sy z przychodem rocznym przekraczającym 250 tys. zł, które "otrzymały wsparcie lub wsparcie z zagranicy", musiałyby dostarczać informacje o darczyńcach do KRS). Organizacje, których przychód wyniósłby ponad milion złotych, miałyby tych obowiązków znacznie więcej. Solidarna Polska chce, by informowały o źródłach finansowania we wszystkich swoich materiałach - w formie audiowizualnej, dźwiękowej, na stronie internetowej, w mediach społecznościowych i materiałach drukowanych. Jak opisywaliśmy na Gazeta.pl, pomysł jest bliźniaczo podobny do rozwiązań funkcjonujących w Rosji.
Tarcia są też wewnątrz Zjednoczonej Prawicy - również dlatego, że Zbigniew Ziobro nie zgadza się z propozycją prezydenckiej ustawy dot. Sądu Najwyższego zakładającą likwidację Izby Dyscyplinarnej - to z kolei wymóg Komisji Europejskiej, która uzależnia od tego kroku wypłatę środków dla Polski z Funduszu Odbudowy. "Ziobryści" stawiają warunki i chcą usunąć zapis o "teście bezstronności sędziego", a dodać twardy zakaz kwestionowania statusu sędziego. Tarcia w koalicji mają być na tyle silne, że w PiS miał powrócić pomysł przedterminowych wyborów (o czym donosił w ostatnich dniach "Dziennik Gazeta Prawna").
Tymczasem - jak donosi "Echo dnia" - z powodu wewnątrzpartyjnego konfliktu na szczeblu lokalnym tuż przed Wielkanocą, Solidarną Polskę opuściło dwóch polityków - senator Jacek Włosowicz i radny z okręgu świętokrzyskiego, Grzegorz Banaś. Decyzję w tej sprawie miał podjąć zarząd krajowy partii. "Działania obu polityków od dawna budziły zastrzeżenia władz Solidarnej Polski, gdyż nie pozostawały w zgodzie z linią polityczną formacji" - relacjonuje "Echo dnia". Czara goryczy miała przelać się w minioną sobotę, 9 kwietnia. Zaplanowano wówczas wybory liderów struktur w województwie świętokrzyskim, ale ostatecznie żadna decyzja nie zapadła. Przyczyną miał być - pisze dziennik - konflikt ws. podziału województwa na okręgi wyborcze (Banaś miał sprzeciwić się podziałowi regionalnych struktur na dwa okręgi).
Politycy niechętnie komentują sprawę. - Informacja do mnie dotarła, natomiast w żaden sposób tego nie komentuję. Jest Triduum Paschalne - powiedział w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" senator Włosowicz. Z kolei Grzegorz Banaś stwierdził: "spuśćmy zasłonę milczenia na wojenki w tej czy innej partii", dodając, że formalna decyzja w sprawie wykluczenia go z Solidarnej Polski jeszcze do niego ni dotarła.