Gdy ponad już dwa tygodnie temu premier Mateusz Morawiecki niespodziewanie ogłosił, że podjął decyzję o dymisji Piotra Nowaka, rozgorzała walka o to, kto będzie następcą. Ministerstwo Rozwoju i Technologii było na celowniku tak Mateusza Morawieckiego, jak i Jacka Sasina - dziś dwóch rywalizujących i zwalczających się wzajemnie obozów w rządzie.
O fotel ministra rozwoju walczyli Grzegorz Puda (dziś minister funduszy i polityki regionalnej), Paweł Majewski (do niedawna prezes PGNiG), Artur Soboń (wiceminister finansów), Marcin Ociepa (wiceminister obrony narodowej, szef OdNowy), Jadwiga Emilewicz (posłanka, była wicepremierka, która stała wcześniej na czele Ministerstwa Rozwoju), Olga Semeniuk (wiceminister rozwoju). Ostatecznie jednak na Nowogrodzkiej zapadła decyzja, że ministrem rozwoju zostanie Waldemar Buda - wiceminister funduszy i polityki regionalnej, który w ostatnich miesiącach prowadzi negocjacje z Komisją Europejską ws. warunków akceptacji polskiego Krajowego Planu Odbudowy.
Więcej informacji z polityki znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Waldemar Buda to człowiek bardzo bliski premierowi. Zatem dzięki nominacji dla niego szef rządu odzyskuje pole w rządzie. Piotr Nowak był bowiem człowiekiem bardzo bliskim Sasinowi. Morawiecki od początku nie chciał Nowaka w swoim rządzie, a wygodnym pretekstem do dymisji stała się wypowiedź Nowaka, że "lada chwila" Komisja Europejska pozwoli na uruchomienie Krajowego Planu Odbudowy. Morawiecki chciał się pozbyć Nowaka, bo był dla niego konkurencją - nazywano go już wręcz "Morawieckim 2.0."
Z naszych informacji wynika, że opóźnienie - dwutygodniowe - wręczenia dymisji Nowakowi, a potem nominacji Budzie, co ma się stać do jutra, wynika z dwóch rzeczy. Po pierwsze: to z kancelarii premiera opóźniono o tydzień wysłanie wniosku do prezydenta o dymisję Nowaka. Z kolei Andrzej Duda oczekiwał, że niemal jednocześnie z dymisją będzie mógł wręczyć nominację dla następcy.