Wojciech Żabiński od kilku lat prowadzi na Zanzibarze obiekty pod marką Pili Pili, wcześniej chętnie opisywane przez media i odwiedzane przez celebrytów. W grudniu ubiegłego roku opisaliśmy nieznane fakty z życia znanego hotelarza. Ujawniliśmy, że Żabiński w związku ze swoją poprzednią działalnością biznesową został skazany na dwa lata i dwa miesiące więzienia przez polski sąd m.in. za oszustwo.
Mężczyzna ma w maju stawić się w zakładzie karnym. Żabiński złożył kasację do Sądu Najwyższego. Kasacja wciąż czeka na rozpatrzenie, jednocześnie Sąd Najwyższy nie wyraził zgody na wstrzymanie wykonania wyroku.
Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
Z informacji przekazywanych nam przez byłych pracowników i turystów wynikało, że Pili Pili od dłuższego czasu borykało się z problemami. Pracownicy skarżyli się na opóźnienia w wypłatach, a turyści - na coraz gorszą jakość pobyt, braki w towarach.
W lutym Żabiński ogłosił nagle, że obiekty hotelowe działające na Zanzibarze wstrzymują działalność do 4 czerwca. W praktyce oznaczało to, że odwołano pobyty turystów, którzy mieli przylecieć na Zanzibar w najbliższych miesiącach. Żabiński informował także, że kupione przez turystów vouchery i Pili Pili Punkty (umożliwiające płacenie na miejscu za różne usługi) pozostają bezterminowe. We wpisie nie znalazła się jednak informacja, czy będzie możliwość zwrotu wpłaconych pieniędzy.
"Nie dam satysfakcji osobom, które tylko uległy panice i z nerwami krzyczą "straciłem, straciłam wszystko…". Póki co nikt w Pili Pili nic nie stracił… a jeśli zamiast rezerwować i zmieniać termin woli zajmować się krzyczeniem, że coś stracił… to już jego prywatna, osobista sprawa. Całe szczęście jest mnóstwo osób, które nie ulegają takim stadnym zachowaniom i robią swoje… zmieniły termin… i czekają na swoje wakacje" - skomentował 25 lutego Żabiński na Facebooku.
Takie tłumaczenie jednak nie przekonało wszystkich.
"W Prokuraturze Rejonowej Gdańsk-Śródmieście w Gdańsku zarejestrowano zawiadomienia od osób, które czują się pokrzywdzone w związku z niezrealizowaniem przez firmę Pili Pili opłaconych usług turystycznych. Łączna liczna pokrzywdzonych wynikająca z wszystkich zawiadomień to 13 osób" - przekazała w tym tygodniu portalowi Gazeta.pl rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk. Zawiadomienia wpłynęły pod koniec lutego i w marcu.
Osobne zawiadomienie złożyło również Ministerstwo Sportu i Turystyki. Dotyczy ono prowadzenia działalności turystycznej bez wymaganego prawem wpisu, a następnie wbrew zakazowi.
To skutek toczących się od kilku miesięcy postępowań. Przypomnijmy: w ubiegłym roku Marszałek Województwa Pomorskiego ocenił, że dwie spółki: Pili Pili Club (oferująca pobyty na wyspie) i Pili Pili Fly (organizująca przeloty czarterowe) wykonują działalność organizatora turystyki i przedsiębiorcy ułatwiającego nabywanie powiązanych usług turystycznych bez wymaganego wpisu.
Marszałek w efekcie zakazał spółkom wykonywania tej działalności. Pełnomocnicy Pili Pili składali odwołania, wskazując, że spółki nie łamią obowiązujących przepisów. To jednak nie przekonało urzędników. Jak informował w lutym portal WaszaTurystyka.pl, w styczniu Ministerstwo Sportu i Turystyki podtrzymało decyzje w sprawie zakazu. Z informacji ujawnionych przez prokuraturę wynika zatem, iż resort zdecydował się na jeszcze surowszy krok w postaci zawiadomienia.
Prokuratura będzie też przyglądać się oferowanym przez hotelarza inwestycjom.
Żabiński zachęcał Polaków do inwestowania w nieruchomości na Zanzibarze. Rozpoczął dwie inwestycje - Natural Park (setka willi stojąca nad oceanem w dziesięciu rzędach) i Orient Beach Resort (kompleks apartamentów i kilku domów). Schemat był następujący: polski inwestor wpłaca pieniądze, po wybudowaniu obiektu mieszkają w nim turyści, a inwestor co miesiąc otrzymuje czynsz (sam może spędzić w obiekcie kilka tygodni w roku).
Przykładowo, domy w "Naturalu" kosztowały od 170 do 250 tys. dolarów.
Obie inwestycje zaliczyły wielomiesięczne opóźnienia. Z naszych ustaleń wynika, że według stanu na luty powstały dwa pierwsze rzędy domów w Natural Parku, a budowa trzeciego była na poziomie ok. 40 proc. Żabiński deklarował wcześniej, że trzy rzędy będą gotowe do połowy ubiegłego roku.
Do końca lutego miał zostać oddany pierwszy rząd obiektów w "Oriencie". W drugiej połowie lutego był jeszcze w stanie surowym, bez dachów. Z rozmów z inwestorami wynikało, że niektórzy odczuwali niepokój związany z przebiegiem prac. Niektórzy rozważali ścieżkę prawną.
Jak udało nam się ustalić, rzeczywiście do Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Śródmieście wpłynęło w marcu jedno zawiadomienie dotyczące niewywiązywania się z umowy deweloperskiej. Zawiadomienie złożyła osoba, która wpłaciła pieniądze na jedną z inwestycji promowaną przez Żabińskiego.
Dalsze kroki prokuratury w tej sprawie będziemy śledzić. Zwróciliśmy się do Wojciecha Żabińskiego z prośbą o komentarz.