Więcej informacji o sytuacji w kraju i na świecie znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
"Gazeta Wyborcza" i "Rzeczpospolita" dotarły do projektu ustawy o ochronie ludności oraz stanie klęski żywiołowej, który jest przygotowywany przez resort spraw wewnętrznych. Projekt nie został jeszcze przyjęty - jak podaje "GW, propozycja ma dać władzy możliwość ograniczania swobód konstytucyjnych poza kontrolą Sejmu. Ma też otworzyć dla rządu furtkę do usuwania niewygodnych prezydentów miast.
Dokument - pisze "GW" - zakłada całkowitą przebudowę systemu zarządzania kryzysowego, opartego do tej pory na samorządach.
Celem projektowanej ustawy ma być wprowadzenie na trwałe do polskiego prawa nadzwyczajnych uprawnień rządu wobec samorządów, przedsiębiorców i obywateli i możliwości stosowania przez służby mundurowe uznaniowych represji, jakie wprowadziły tzw. specustawa covidowa i stan wyjątkowy w pasie przygranicznym. Nowy projekt idzie nawet dalej, bo tworzy „szybką ścieżkę" do usuwania niewygodnych starostów czy prezydentów miast
- czytamy w dzienniku. Jak wskazano, w projekcie pojawił się zapis o wprowadzeniu dwóch nowych quasi-stanów nadzwyczajnych. To stany "pogotowia" i "zagrożenia", oba określane jako "stany podwyższonej gotowości". Tak jak inne stany nadzwyczajne, mają one nadawać rządowi dodatkowe, specjalne uprawnienia. Tylko żeby wprowadzić te zawarte w projekcie, w przeciwieństwie do innych, nie będą wymagać zgody parlamentu ani prezydenta.
"Gazeta Wyborcza" zwraca uwagę, że - wcześniej - wprowadzając ustawę "o obronie ojczyzny" (za którą głosowała również opozycja), zlikwidowano podstawy prawne funkcjonowania obrony cywilnej, czyli ochrony ludności w Polsce - uchylono bowiem wówczas dotychczasową ustawę o powszechnym obowiązku obrony. Dziennik podkreśla, że takie działanie ze strony PiS raczej nie było omyłkowe - a dowodem na to ma być właśnie projekt MSWiA.
Żeby wprowadzić "stan pogotowia" na 30 dni wystarczy rozporządzenie premiera, albo nawet wojewody. "Stan zagrożenia" ma wprowadzać Prezes Rady Ministrów "w przypadku, gdy wprowadzenie stanu pogotowia jest niewystarczające i konieczne jest podjęcie przez organy administracji publicznej dodatkowych działań oraz wprowadzenie stosownych ograniczeń, zakazów i nakazów obowiązujących osoby fizyczne oraz podmioty ochrony ludności". Właśnie to narzędzie może zostać wykorzystane do przejęcia władzy w samorządach. Rząd będzie mógł wprowadzić zarząd komisaryczny w gminach, w których w jego ocenie lokalne władze "nie wykazują dostatecznej skuteczności".
Projekt zakłada też likwidację Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i przesunięcie jego kompetencji na MSWiA, dając tym samym większą władzę szefowi resortu. Rzeczpospolita przywołuje fragment dokumentu, z którego wynika, że po likwidacji RCB to ministerstwo ma zająć się "inicjowaniem i koordynowaniem działań organów administracji rządowej, instytucji państwowych i służb w zakresie ochrony ludności np. w związku z potrzebą podniesienia gotowości, monitorowania i oceny sytuacji kryzysowej". Ma to sprawić, że szef resortu, Mariusz Kamiński, będzie mógł sam decydować o treści SMS-owego alertu.
Dziennik "Rz" zapytał resort MSWiA o to, dlaczego chce likwidacji RCB, a Centrum Informacyjne Rządu - czy premier Mateusz Morawiecki zgadza się na likwidację tej komórki - na pytania nie odpowiedziano.
Również redakcja Gazeta.pl zwróciła się do KPRM w tej sprawie - gdy dostaniemy odpowiedź, poinformujemy o tym.