Ryszard Czarnecki miał fikcyjnie zatrudnić asystenta parlamentarnego. "Jestem ofiarą w tej sprawie"

Europoseł PiS miał fikcyjnie zatrudniać asystenta parlamentarnego, który w rzeczywistości pracował w gospodarstwie innego polityka - informuje Radio ZET. Pensję pracownika wypłacał PE, który zażądał zwrotu pieniędzy. Ale Czarnecki do winy się nie poczuwa.

Dziennikarze Radia Zet ustalili, że w 2013 r. asystentem parlamentarnym europosła PiS Ryszarda Czarneckiego został 45-letni Grzegorz W. - rolnik z wykształceniem podstawowym, bez doświadczenia w polityce.

Wcześniej, gdy W. pracował w firmie budowlanej, miał się do niego zgłosić ówczesny poseł PiS Łukasz Z. Zaoferował Grzegorzowi W. pracę w gospodarstwie swojej teściowej. Budowlaniec został tam zatrudniony na umowie o dzieło i dostawał na rękę 2,3 tys. zł, chociaż wcześniej proponowano mu etat.

Zobacz wideo Jakie mogą być skutki wyroku Trybunału w Hadze?

Z początkiem 2013 r. Grzegorz W. otrzymał w końcu obiecaną umowę o pracę, z której wynikało, że ma pracować nie w gospodarstwie, lecz w biurze poselskim Ryszarda Czarneckiego we Włocławku. Łukasz Z. miał tłumaczyć pracownikowi, że to jedynie formalność i że nadal będzie zajmował się gospodarstwem.

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina >>>

Zgodnie z ustaleniami prokuratury Łukasz Z. najpierw zatrudnił rolnika w biurze poselskim, a później zorganizował mu pracę asystenta parlamentarnego Ryszarda Czarneckiego. Asystentów zatrudnia europoseł, ale pensję wypłaca im Parlament Europejski. W okresie fikcyjnego zatrudnienia, a więc od stycznia 2013 do maja 2014 r., Grzegorz W. miał dostać łącznie 13,2 tys. zł wynagrodzenia z Kancelarii Sejmu RP i 44,2 tys. zł z Parlamentu Europejskiego - czytamy na stronie Radia Zet.

Radio ZET: Ryszard Czarnecki jest świadkiem w sprawie fikcyjnego zatrudnienia

W sądzie trwa proces przeciwko Łukaszowi Z. Zarzucono mu przekroczenie uprawnień funkcjonariusza publicznego. Czarneckiemu natomiast nie postawiono żadnych zarzutów - w procesie karnym występuje jako świadek.

Prokuratura Okręgowa nie odpowiedziała na pytanie, dlaczego Czarnecki nie dostał zarzutów, mimo że to on podpisał umowę i przekazał ją PE. Radio ZET powołuje się na zeznania europosła i pisze, że W. nie był widywany we włocławskim biurze Czarneckiego. W. twierdzi, że nigdy nie widział Czarneckiego na oczy, bo przecież pracował w gospodarstwie.

Najnowsze informacje z Ukrainy po ukraińsku w naszym serwisie ukrayina.pl >>>

Sekretarz Generalny PE zdecydował, że Ryszard Czarnecki musi udowodnić, że asystent parlamentarny rzeczywiście dla niego pracował. W przeciwnym razie europoseł jest zobowiązany zwrócić 13 159 euro do kasy Parlamentu.

Czarnecki: "Jestem w tej sprawie ofiarą, pracownik nadużył mojego zaufania"

Ryszard Czarnecki w przesłanym do Radia Zet oświadczeniu pisze, że jest w tej sprawie ofiarą. Jego pracownik, polecany "przez znane osoby życia publicznego", "miał nadużyć zaufania" szefa biura poselskiego, jak i samego europosła i "podobno wykonywał pracę inną niż tę, którą zlecał mu dyrektor biura". Poseł PiS dodaje, że zamierza pozwać Grzegorza W. o zwrot nienależnych mu pieniędzy. Twierdzi, że jest zaskoczony pytaniem dziennikarzy, bo środki zostały zwrócone do PE już w 2021 r.

To nie pierwsze kłopoty Czarneckiego dotyczące nieprawidłowości w rozliczeniach z publicznych pieniędzy. Prokuratura w Zamościu prowadzi postępowanie dotyczące wyłudzenia z Parlamentu Europejskiego kwoty 100 tys. euro za podróże w latach 2009-2018. We wrześniu 2021 r. biuro prasowe PE poinformowało, że Czarnecki zwrócił część kwoty, która miała zostać pobrana niezgodnie z przepisami.

Więcej o: