- Wszystkie scenariusze są na stole - mówi polityk SP o sytuacji, gdy PiS przeforsuje ustawę o Sądzie Najwyższym wbrew "ziobrystom". Jak pisaliśmy zatem, mimo gróźb Solidarnej Polski, kryzys w Zjednoczonej Prawicy najpewniej rozejdzie się po kościach, ale "ziobryści" maksymalnie podkreślą swoją odrębność i brak zgody na ugodową wobec Unii Europejskiej ustawę o Sądzie Najwyższym.
Z rządu Ziobro wolałby nie odchodzić. Podobnie też Jarosław Kaczyński, choć pohukuje na ministra, wolałby go nie wyrzucać. "Ziobryści" jednak starają się straszyć prezesa.
Teraz są cztery projekty ustaw o SN.
Pierwszy: Andrzeja Dudy. Prezydent złożył go bez informowania Jarosława Kaczyńskiego. Ale już premier Mateusz Morawieckie wiedział, co szykuje prezydent. W intencji Dudy, który przed zgłoszeniem projektu zakulisowo konsultował się z Komisją Europejską, ma na celu odblokować pieniądze z unijnego Funduszu Odbudowy. Projekt zakłada likwidację Izby Dyscyplinarnej - osoby z niej przeszłyby w stan spoczynku bądź do innej izby. Zastąpiłaby ją Izba Odpowiedzialności Zawodowej. Proponowane przez Dudę przepisy przewidują wprowadzenie "testu bezstronności i niezawisłości sędziego", który umożliwi zbadanie także okoliczności powołania sędziego i postępowania po powołaniu.
Drugi: Prawa i Sprawiedliwości. Zachowuje ID, ale ogranicza jej działalność do postępowań dyscyplinarnych innych niż sędziowie zawodów prawniczych. A sprawami sędziów zajmowaliby się losowo wybierani sędziowie całego SN. Wedle projektu sędzia nie mógłby być pociągnięty do odpowiedzialności za wydane orzeczenie z wyjątkiem określonego wyjątku poważnych i "całkowicie niewybaczalnych zachowań" ze strony sędziego. Toczące się postępowanie karne lub dyscyplinarne sędziów w związku z wydanymi przez nich orzeczeniami, jeżeli nie mieszczą się w przewidzianym wyjątku, miałyby zostać umorzone.
Trzeci: Solidarnej Polski. Liczy blisko sto stron. Projekt zmniejsza SN do maksymalnie 30 sędziów (dziś jest ich prawie 100). Likwiduje Izbę Dyscyplinarną, a sprawy dyscyplinarne oddaje nowej Izbie Prawa Publicznego. Nowy Sąd Najwyższy składałby się z dwóch Izb: Prawa Prywatnego oraz Prawa Publicznego.
Czwarty: opozycji. Projekt odwraca zmiany ordynowane przez obóz PiS. Znosi on Izbę Dyscyplinarną i zakładający nowy sposób wyboru KRS.
Więcej informacji z polskiej polityki na stronie głównej Gazeta.pl.
"Ziobryści" deklarują chęć pracy nad projektami Dudy, PiS i swoim. Ale warunek, bez którego spełnienia nie zagłosują "za" w Sejmie, jest taki: wypalenie rozgrzanym żelazem praktyki kwestionowania przez jednych sędziów statusu innych sędziów - tych powołanych przez obecną KRS. Status KRS podważają Trybunał Sprawiedliwości UE, Europejski Trybunał Praw Człowieka i Komisja Europejska. Polski Trybunał Konstytucyjny orzekał z kolei na rzecz KRS w obecnej formie.
Co najważniejsze: projekty PiS i Dudy zakładają możliwość weryfikowania sędziów nominowanych z udziałem KRS. A "ziobryści" na to się nie godzą i chcą tego zakazać. - Bez tego się nie zgodzimy i nie poprzemy żadnej ustawy - mówi nam rozmówca z SP.
"Ziobryści" są przekonani, że bez względu na kształt ustawy o SN Komisja Europejska i tak będzie mrozić pieniądze dla Polski. - Ziobro myśli długofalowo. Na chwilowy sukces, czyli nawet odblokowanie Krajowego Planu Odbudowy, nie ma zgody. Potem przecież Bruksela znajdzie kolejny pretekst, żeby blokować pieniądze - dodaje rozmówca z SP.
Wedle SP, ale i w samym PiS dość powszechny jest pogląd, że Bruksela chce doprowadzić do obalenia rządu Zjednoczonej Prawicy. Nowogrodzka chce jednak podjąć próbę ugody z Brukselą, a Ziobro nie.
"Ziobryści" przekonują, że trzeba przede wszystkim rozprawić się - jak to nazywają - "rebelią" wśród sędziów i nie oglądać się na żadną krytykę czy oczekiwania Unii Europejskiej. W ich ocenie w SN potrzebne jest "nowe otwarcie". W praktyce ustawa Ziobry przewiduje, że SN skurczyłby się do maksymalnie 30 sędziów i zniknęliby z niego wszyscy "starzy" sędziowie, bo musieliby się poddać weryfikacji przez (nieuznawaną przez tych sędziów) KRS i potem na nowo powołani przez prezydenta.
Sercem prezes PiS jest z "ziobrystami". Ustawa ministra sprawiedliwości miała poparcie Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS w wywiadach wprost mówił o jej zapisach, ale nie podejmował decyzji o forsowaniu projektu orzącego SN, bo wetem groził Duda, a projekt rozwiewał nadzieje na odmrożenie pieniędzy z UE. Skoro prezes nie dał zielonego światła ustawie Ziobry, ale PiS zgłosiło własny projekt idący w kierunku - choć niekompletnego - spełnienia oczekiwań Komisji Europejskiej, to jest to jasny znak: Nowogrodzka chce odmrozić pieniądze z UE.
Zgłoszenie przez SP ustawy nie przyjęto na Nowogrodzkiej jako aktu wrogiego. Przeciwnie. PiS czekało na projekt "ziobrystów", żeby nie ignorować Ziobrę ostentacyjnie. - Nasz projekt był wstrzymywany, a teraz jest na stole. Nie może być tak, że minister sprawiedliwości odpowiada za sądownictwo, a nie ma jego projektu. Teraz jest - mówi osoba z otoczenia ministra.
"Ziobryści" deklarują, że jest możliwość połączenia projektów Dudy, PiS i Solidarnej Polski. W praktyce byłoby to jednak bardzo trudne, o ile w ogóle możliwe. Projekty Dudy i PiS to dla SP kapitulacja przed Brukselą. Ustawa Andrzeja Dudy? - To gigantyczny rozgardiasz w sądownictwie. I ustawy Dudy, i ustawa PiS-u rozwalają sądownictwo, bo będzie dalszy bunt sędziów - ocenia "ziobrysta". I dodaje: - Ustawy te są zaprzeczeniem tego, co chcemy robić, i zaprzeczeniem programu PiS. Jaki byłby sens bycia w rządzie, jeśli taka ustawa przejdzie w Sejmie?
PiS i Duda rozmawiają z PSL-em, który zgłasza poprawki do ustawy prezydenta, o tym, by wspólnymi siłami - wbrew Ziobrze - przepchnąć w Sejmie projekt.
W partii Ziobro można usłyszeć, że uchwalenie ustawy o SN, która w ocenie Ziobry tylko napędzi "rebelię" sędziów, zaowocuje "kryzysem politycznym", "potężnym kryzysem rządowym". Łącznie ze scenariuszami wyjścia Solidarnej Polski z koalicji rządzącej czy też założenia osobnego klubu parlamentarnego przez 19 "ziobrystów".