NATO po raz kolejny wezwało Rosję do pokojowego rozwiązania sytuacji na granicy z Ukrainą. Przedstawicielstwo Stanów Zjednoczonych przy Sojuszu podało, że podczas odbywającego się w środę spotkania ministrów obrony krajów NATO w Brukseli, politycy ponownie wezwali rosyjskie władze do deeskalacji napięcia i do rozwiązania sporu drogą dyplomacji. Ministrowie mieli też powtórzyć zapowiedź, że ewentualna inwazja na Ukrainę będzie Rosję "drogo kosztować".
Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg przekazał również w środę, że nie ma na razie dowodów, że Rosja wycofuje wojska spod granicy z Ukrainą. Była to odpowiedź na wtorkowe deklaracje rosyjskich władz, które zapowiadały wycofanie części wojsk, zgromadzonych przy ukraińskiej granicy.
Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
- Przełom to zbyt odważne słowo, ale dzisiaj sytuacja wydaje się lepsza niż wczoraj czy przedwczoraj, nie można w tej chwili niczego rozstrzygać - tak sytuację wokół Ukrainy skomentował w Polskim Radiu 24 prezes PiS i wicepremier ds. bezpieczeństwa Jarosław Kaczyński.
- Jedno jest pewne: Rosja wykorzystuje swoje siły zbrojne po to, żeby co najmniej destabilizować Ukrainę i utrudniać jej życie w taki sposób, który z punktu widzenia i prawa międzynarodowego i dobrych obyczajów jest niedopuszczalny, ale to nie oznacza, że to wszystko musi się skończyć agresją zbrojną - dodał.
Według Kaczyńskiego "jest w tej chwili znacznie więcej podstaw niż 48 godzin temu, żeby sądzić, że nie będzie rosyjskiej agresji".
Prezes PiS ocenił, że "nie jest przekonany, czy w ogóle w zamiarze Rosji, Putina, jego współpracowników była ta agresja".
- Być może, że tak, być może, że była to kwestia wariantowa w zależności od reakcji zachodu i wtedy ta reakcja byłaby najważniejsza. A być może, że traktowano ten wariant jako preferowany, a okazało się, że jest trudniej, niż sądzono i w związku z tym z niego, przynajmniej w tym momencie, zrezygnowano - powiedział w Polskim Radiu 24 Jarosław Kaczyński.
Wicepremier ocenił również, że Ukraina już poniosła wiele strat. - Ucieczka kapitału, wycofywanie się dyplomatów, ich rodzin. To wszystko razem tworzyło sytuację bardzo napiętą i z całą pewnością to Ukrainie nie służyło. Teraz jest takie pytanie, czy Rosjanie będą te grę kontynuować, to znaczy wycofywać jakieś siły, później one będą wracać, albo jakieś inne będą wracać, czy też doszli do wniosku, że ten etap jest skończony - powiedział.
- Tutaj nadmiernym optymistą nie jestem, chociaż ten najgorszy wariant, czysto wojenny, w którym będą ginąć ludzie, będą niszczone miasta dziś wydaje się stosunkowo mniej prawdopodobny, ale w dalszym ciągu niewykluczony - podsumował.