Na antenie Radia ZET poseł i posłanka Platformy Obywatelskiej, małżeństwo Kinga Gajewska i Arkadiusz Myrcha opowiadali o swojej miłości. Podczas wywiadu towarzyszyła im trójka ich dzieci: Juliusz, Amadeusz oraz Lilianna.
Para przyznała podczas rozmowy, że obchodzą walentynki. - Każdy dzień, kiedy można sobie powyznawać miłość, jest fajnym dniem - powiedział Arkadiusz Myrcha. Poseł pochwalił się, że już otrzymał walentynkowy prezent, a na jego żonę niespodzianka będzie czekać wieczorem.
Przeczytaj więcej podobnych informacji na stronie głównej Gazeta.pl.
Kinga Gajewska i Arkadiusz Myrcha otrzymali mandat poselski w 2015 roku. Jak przekazała polityczka, poznali się w Sejmie, wówczas zaprzyjaźnili się ze sobą, połączyły ich wspólne tematy i pasje. - Dużo rozmawialiśmy, prawie codziennie, mamy dużo wspólnych tematów - mówiła Kinga Gajewska. I dodała: To polityka nas połączyła i podobne podejście do niej. Oboje przyznali, że: "wszystkie koleżanki i koledzy z klubu parlamentarnego trzymali za nas kciuki i wiedzieli, że prędzej czy później się zejdziemy, bo to było dla wszystkich oczywiste". Małżonkowie dodali, że nie dochodzi między nimi do sporów. - Nie mamy czasu na kłótnie, bo mamy co robić. Mamy ręce pełne roboty i bardzo energiczne dzieci - wyjaśniła posłanka PO.
Podczas wywiadu obecne były dzieci pary, które były bardzo energiczne i żywiołowe. To nie pierwszy raz kiedy maluchy skradły całą uwagę. Podobnie było w grudniu podczas Rady Krajowej Platformy Obywatelskiej, kiedy wybrano nowych wiceprzewodniczących partii oraz przedstawiono nowe pomysły programowe. Podczas spotkania na scenie pojawili się posłanka Kinga Gajewska oraz poseł Arkadiusz Myrcha i ich dzieci - Juliusz i Lilianna, najmłodszy syn pary, został w wózku na sali. Podczas przemówienia Gajewskiej i Myrchy dzieci bawiły się mikrofonem, klaskały razem z zebranymi na sali gośćmi. Ich córka uderzała rączkami o mównicę oraz próbowała przyciągną ja do siebie, co rozbawiło Donalda Tuska.
Kiedy już rodzina zeszła ze sceny, ich córka postanowiła jeszcze raz na nią wrócić i jeszcze raz zabłysnąć. Dziewczynce tak bardzo podobało się bycie w świetle reflektorów, że mimo próśb rodziców nie schodziła ze sceny. Namówić do zejścia Liliannę udało się liderowi ugrupowania, który zaproponował jej pójście do taty, a następnie przekazał pociechę rodzicom.