O godzinie 12.30 powinno rozpocząć się spotkanie Pawła Kukiza z przedstawicielami opozycji. Politycy mają omówić szczegóły dotyczące powołania komisji śledczej ds. Pegasusa. Projekt uchwały w tej sprawie wciąż nie został złożony u marszałkini Sejmu. Jak wynika z komentarzy polityków, po stronie opozycyjnej jest coraz więcej niepewności co do tego, czy komisja w ogóle powstanie.
- To spotkanie jest spotkaniem ostatniej szansy. Nie ma sensu kręcić piruetów wokół sprawy, która jest kierowana z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Musimy być poważni wobec obywateli - powiedział w TVN24 Piotr Zgorzelski, wicemarszałek Sejmu (PSL). Jak dodał, chce, żeby komisja powstała, ale "coraz mniej" w to wierzy.
- Widać albo małe doświadczenie polityczne, albo totalną głupotę. Złożyliśmy podpisy, bo chciał tego Paweł Kukiz. Jest projekt uchwały, bo się na nią zgodziliśmy. Wystarczy przejść do pani marszałek Elżbiety Witek, złożyć ten projekt i zacząć poważnie rozmawiać - jeśli chce się robić poważną politykę. Jeśli chce się robić piaskownicę i później zabrać swoje łopatki i wiadereczko, to Paweł Kukiz jest na najlepszej drodze, żeby pokazać, jak piaskownicę robi z polityki - mówił dziennikarce stacji Tomasz Trela z Lewicy.
Więcej na temat afery z Pegasusem można przeczytać na stronie głównej Gazeta.pl
Jarosław Sachajko z koła Kukiz'15 odpowiadał w TVN24, że projekt uchwały ws. komisji śledczej zostanie powołany, gdy "opozycja dogada się sama ze sobą i spełni warunki, jakie postawił Paweł Kukiz". - Ona ma naprawić państwo, ewentualnie wyjaśnić nieprawidłowości, a nie bić pianę. Warunki się nie zmieniły - skomentował.
Nieoficjalnie politycy komentują, że Kukiz dąży do tego, aby komisja nie powstała. Jak informowaliśmy w środę za Onetem, opozycja, godząc się na propozycję Kukiza, miała zażądać, by Prawo i Sprawiedliwość mogło delegować tylko dwóch członków do komisji. Reszta miała przypaść klubom i kołom poselskim. Według informacji Onetu Paweł Kukiz przystał na ten warunek. Potem jednak zaczął zmieniać zdanie. W rozmowie z PAP przekonywał, że to "rozwiązanie jest absurdalne i niezgodne z ustawą o sejmowej komisji śledczej mówiącej, że skład takiej komisji ma odzwierciedlać układ sił w Sejmie, a obecnie jest to mniej więcej po 50 procent, a jeśli każde koło miałoby mieć reprezentację, to nie byłoby równowagi".
W styczniu doszło do wstępnego porozumienia opozycji z Pawłem Kukizem ws. powołania komisji, której zadaniem byłoby zbadanie przypadków nielegalnej inwigilacji przez służby specjalne w latach 2005-2021. Kukiz postawił warunki, aby zasiadało w niej pięciu przedstawicieli PiS i pięciu opozycji. On byłby jedenastym członkiem, a zarazem przewodniczącym. Dodatkowo opozycja i PiS mieliby po jednym wiceprzewodniczącym. Co ważne, to Kukiz decydowałby, który z wiceprzewodniczących prowadziłby obrady w razie jego nieobecności.