Szef Ordo Iuris ociepla swój wizerunek. I przy okazji mija się z prawdą. Wielokrotnie

Wiktoria Beczek
Obie strony konfliktu w Ordo Iuris korzystają z czasu danego im przez media na zmiękczanie swojego radykalnego dotąd wizerunku. To dla nich wyjątkowa okazja na dotarcie do nowych odbiorców, ale żeby ich przekonać, trzeba naginać prawdę. I to Jerzy Kwaśniewski w jednym z wywiadów zrobił wielokrotnie.

Trwa festiwal ocieplania wizerunku otoczenia Ordo Iuris. Związani z Tymoteuszem Zychem rozłamowcy przekonują, że filarami ich nowego think-tanku są konstytucja i traktaty o prawach człowieka. Zych i Karolina Pawłowska, którzy rozstali się z byłym pracodawcą w atmosferze skandalu, mówią, że Ordo Iuris zostało rękami swojego prezesa zradykalizowane i staje się stricte religijne (Pawłowska: "pan prezes zapowiedział, że teraz idziemy bardziej po linii wiary katolickiej").

Sam prezes Jerzy Kwaśniewski również odbywa obecnie tournée po mediach i zapewnia wszem i wobec, że odwołuje się dokładnie do tych samych wartości, co jego byli koledzy, a jego działalność nie ma charakteru radykalizmu religijnego. W wywiadzie dla wp.pl Kwaśniewski jawi się jako osoba o w zasadzie umiarkowanych poglądach, adwokat poświęcony pracy dla dobra wspólnego. Czytelnik może w to uwierzyć, ale może też sprawdzić, czy wygłaszane tezy są zgodne z prawdą. 

  • O popraciu dla antyborcyjnych postulatów Ordo Iuris: "Niezależnie od protestów uważam, że globalnie poparcie dla postulatów zwiększania zakresu ochrony życia rośnie", "Prawo chroniące życie w Polsce (...) zwiększyło akceptację dla ochrony życia".

Ostatnie sondaże na temat aborcji pochodzą z listopada ubiegłego roku. Według sondażu United Surveys dla wp.pl aż 73,9 proc. ankietowanych opowiada się za złagodzeniem obowiązujących przepisów - 42,8 proc. z nich chce powrotu do tzw. kompromisu, a 31,1 proc. uważa, że aborcja powinna być dostępna do 12. tygodnia ciąży bez podania powodu. 10,4 proc. pytanych było za utrzymaniem obowiązujących przepisów.

Kantar dla "Faktów" TVN i TVN24 wskazywał z kolei, że 79 procent pytanych uznało, iż "kobiety powinny mieć prawo do wykonania zabiegu aborcji". 11 procent badanych odpowiedział, że kobiety nie powinny mieć prawa do wykonania zabiegu aborcji. Odpowiedź "nie wiem/trudno powiedzieć" wskazało 10 procent respondentów.

Kantar na zlecenie "Wyborczej" spytał z kolei o ocenę decyzji Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej w sprawie aborcji. Sprzeciwiało się jej 67 proc. badanych, za było 24 proc., a co dziesiąty ankietowany deklarował, że jest mu to obojętne. W tym samym badaniu 55 proc. Polaków stwierdziło, że aborcja powinna być dostępna w określonych przypadkach, 29 proc. chciałoby jej dostępności na żądanie do 12. tygodnia ciąży. Całkowity zakaz poparło jedynie 8 proc. osób.

  • O śmierci Izabeli z Pszczyny: "Pamiętajmy, że w tej konkretnej sytuacji prawo nie zakazywało działania lekarzom. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego ani obowiązujące przepisy więc nie mają żadnego związku z tym nieszczęśliwym zdarzeniem. Prawo niezmiennie nakazuje ochronę życia i zdrowia matki, nawet gdy podjęte czynności mogą doprowadzić do śmierci dziecka. Ta zasada nie uległa zmianie od lat. W szczególności nic w niej nie zmienił wyrok TK".

Kwaśniewski uważa, że prawo jest klarowne i zero-jedynkowe, jednak lekarze, których praca opiera się o ten wyrok, mają inne zdanie na ten temat. Przypadek zdecydowanie miał związek z wyrokiem TK, co wprost przyznali ginekolodzy ze szpitala w Pszczynie. "Uwaga" TVN ujawniła treść nagrania z rozmowy z lekarzem pszczyńskiego szpitala, którą tuż po śmierci 30-letniej Izabeli odbyła jej szwagierka.

- Byłem ostatnio we Wrocławiu, gdzie wykład miał Krajowy Konsultant do spraw Ginekologii i Położnictwa. Jak doszedł do etapu poronienia na etapie 22. tygodnia czy odpływania wód, powiedział, że ten temat przemilczy. Dlaczego przemilczy? Dlatego, że jest ustawa antyaborcyjna, która nie daje możliwości interwencji czy usunięcia ciąży - mówił medyk w rozmowie ze szwagierką zmarłej.

- Ja już pomijam kwestię światopoglądu, to nie jest moja ocena, ale powiem pani tak, że jesteśmy w pewnym klinczu formalno-prawnym - dodał. - Co ma zrobić lekarz, jeżeli dziecko żyje? Czy ma podjąć decyzję o prowokacji? W którym momencie? To są dyskusje, wie pani, nie chce mi się… Prowokować indukcję poronienia.... wtedy podlegamy pod paragrafy karne, że indukujemy poronienie - mówił mężczyzna. Lekarz stwierdził także, że "indukowanie poronienia, czyli doprowadzenie do poronienia, jest obarczone karą". - Nie wolno tego robić - wskazał.

  • O ratowaniu życia kobiety: "Aby sprawa była całkowicie jasna, Ordo Iuris przygotowało niezwłocznie po ogłoszeniu wyroku TK memorandum, które rozesłaliśmy do szpitali".

Kwaśniewski chwali się memorandum rozesłanym do szpitali, ale z formalnego punktu widzenia to jedynie opinia organizacji pozarządowej, a nie wiążący lekarzy okólnik choćby Ministerstwa Zdrowia. Prawnik nie wspomina też o innej opinii Ordo Iuris, która mogła mieć tragiczne konsekwencje. Mowa o odmowie aborcji u 26-latki z Białegostoku. Po tym, jak badania wykazały, że płód ma wadę letalną (brak kości czaszki), u kobiety doszło do ciężkich zaburzeń psychicznych i myśli samobójczych.

Dwóch niezależnych psychiatrów zdiagnozowało u niej reaktywne zaburzenia psychotyczne i zarekomendowało terminację ciąży. Białostocki szpital odmówił wykonania zabiegu, powołudjąc się na opinię Ordo Iuris o tym, że "zaburzenia psychiczne matki nie stanowią podstawy do terminacji ciąży". Szpital przytoczył fragment opinii OI i podsumował: "Czyli krótko mówiąc, zdaniem Ordo Iuris depresja nie jest zagrożeniem dla życia i zdrowia kobiety". Po nagłośnieniu sprawy organizacja cieszyła się z "uratowania dziecka".

  • O zakazie aborcji, gdy ciąża pochodzi z czynu zabronionego: "Przy zgwałceniu, które skutkuje ciążą, mamy jednego sprawcę i dwie ofiary. Pytanie więc kto ma ponosić odpowiedzialność? Dlaczego mielibyśmy karać pozbawieniem życia jedną z ofiar zgwałcenia?" Gdy dziennikarz przypomina, że to Ordo Iuris stworzyło projekt, który zakazywał aborcji w przypadku zgwałcenia, Kwaśniewski odpowiada: "To był 2016 r. Dziś nie ma debaty".

To nieprawda. Projekt Ordo Iuris był pierwszym, do którego powstał zbierający podpisy Komitet Inicjatywy Ustawodawczej "Stop Aborcji". Pełnomocnikiem Komitetu był wówczas Mariusz Dzierżawski z Fundacji Pro - prawo do życia, a jego zastępcą Jerzy Kwaśniewski.

W debacie sejmowej brała udział Joanna Banasiuk z OI, która w trakcie posiedzenia Sejmu zgłosiła autopoprawdę o wykreśleniu karalności matek. Wówczas to Jarosław Kaczyński przekonywał, że PiS "jest i będzie za ochroną życia i będzie podejmował w tym kierunku odpowiednie działania, ale o charakterze przemyślanym". Projekt przepadł - za odrzuceniem było 352 posłów, przeciwko 58, a 18 wstrzymało się od głosu.

Później, w 2018 i w 2020 roku Sejm rozpatrywał inny projekt, "Zatrzymaj aborcję", której autorem była Fundacja Życie i Rodzina Kai Godek. Był on nieco "łagodniejszy" w założeniach - proponował zakaz aborcji w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu. Przesłankę tę usunął z ustawy Trybunał Konstytucyjny.

Ale już rok później do Sejmu wrócił projekt "Stop aborcji", który w inny sposób - całkowicie uchylając Ustawę o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży i wprowadzając więcej zmian do Kodeksu karnego - miał doprowadzić do tego samego celu, czyli zakazu aborcji również wtedy, gdy ciąża pochodzi z gwałtu. Pełnomocnikiem Komitetu znów wybrany został Dzierżawski z fundacji Pro. Jego zastępcą nie był już jednak Kwaśniewski, a Łukasz Jończyk - adwokat również przez jakiś czas współpracujący z Ordo Iuris (ta afiliacja pojawia się na stronie organizacji).

Projekt odrzucono, bo - podobnie jak w 2016 roku - PiS stwierdziło, że tak drastyczny projekt jest "dywersją wobec ochrony życia".

  • O liczbie zabiegów przerywania ciąży: "Prawo chroniące życie w Polsce znacząco na przestrzeni lat ograniczyło liczbę aborcji".

Liczbą aborcji łatwo manipulować, bo oficjalne statystyki to wierzchołek góry lodowej. Pewne jest to, że rok po wejściu w życie wyroku TK, Aborcja Bez Granic pomaga pięciokrotnie większej liczbie Polek (dotychczas fundacja pomogła 1 544 osobom wyjechać na zabieg aborcyjny do innego kraju i wydała 1 500 000 zł na wsparcie tych osób). Działaczki pomagają też tysiącom osób w zdobyciu leków do aborcji farmakologicznej, do przeprowadzenia w domu.

  • O Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet oraz przemocy domowej: "Jej nieskuteczność widać w statystykach. Badania Agencji Praw Podstawowych UE, następnie podobne badania OBWE wskazywały, że przemoc wobec kobiet jest najwyższa w krajach skandynawskich, a najniższa w Polsce. Jednocześnie, w Polsce zgłaszalność aktów przemocy organom ścigania jest znacznie wyższa".

To argument, który wypływa raz na jakiś czas za sprawą danych Agencji Praw Podstawowych, które pokazują jedynie odsetek kobiet, o których wiadomo, że doświadczały przemocy fizycznej lub seksualnej ze strony obecnego lub poprzedniego partnera albo innej osoby. Nieprawdą jest jednak, że w Polsce zgłaszalność jest znacznie wyższa - w Polsce zgłoszeń jest niezwykle mało. Widać to w danych policyjnych. W 2018 roku na 100 tys. mieszkańców w Polsce miały przypadać dwa zgłoszenia o napaści seksualnej, w Szwecji - ponad 200.

W rozmowie z Konkret24 Dominika Bychawska-Siniarska z zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która w latach 2012-2014 była doradczynią Agencji Praw Podstawowych FRA, wyjaśniała, że raport wskazuje wprost, iż niskie statystyki dotyczące przemocy domowej w Polsce w porównaniu z Europą Zachodnią czy Skandynawią wynikają z małej liczby zgłoszeń takich przypadków organom ścigania.

- Agencja przytacza Polskę i Austrię jako przykłady państw, w których kobiety niechętnie informują o przemocy i robią to tylko w sytuacji, gdy doszło do uszczerbku na zdrowiu. Ponad 60 proc. zgłoszonych przypadków w Polsce to sytuacje, w których kobieta doznała poważnego urazu. Wynika to m.in. ze społecznej akceptacji dla przemocy, co skutecznie powstrzymuje polskie kobiety od jej zgłaszania. Dla porównania: w Danii takich przypadków jest 40 proc. z puli wszystkich zgłoszeń- wyjaśniła prawniczka.

  • O skuteczności konwencji: "Krótko mówiąc: konwencja jest zła, bo nie chroni przed przemocą".

O tym, że jest dokładnie odwrotnie, pisał w konkretach Rzecznik Praw Obywatelskich przed rokiem. "Warto wiedzieć, że konwencja doprowadziła do istotnych zmian w prawie. Dała asumpt do uruchomienia całodobowej linii dla osób doświadczających przemocy i wprowadzenia specjalnego trybu przesłuchania osób wykorzystanych seksualnie. Dzięki Konwencji parlament przyjął ustawę o natychmiastowym policyjnym nakazie opuszczenia mieszkania przez sprawcę, co daje szansę osobom pokrzywdzonym na odbudowanie życia wolnego od przemocy" - to tylko krótki fragment raportu RPO.

Zobacz wideo Biejat: Kaja Godek wraz z Ordo Iuris kawałek po kawałeczku próbuje nam zabierać prawo wyboru
  • O rzekomym prześladowaniu katolików: "Czuję się źle, wysoce niekomfortowo w sytuacji, w której wspólnota religijna, do której należę, jest znieważana poprzez uderzenia w nasze świętości. Momentami czuję się sekowany", "Osobiście nie czuję się uciemiężony, ale co mam powiedzieć o księdzu Maksymilianie, który został zamordowany? Co mam powiedzieć o księdzu z Wrocławia, który został ugodzony nożem, gdy podchodził do kościoła? Co mam powiedzieć o proboszczu ze Szczecina, do którego wdarto się na plebanię i go pobito różańcem?".

Ksiądz Maksymilian to prawdopodobnie o. Maksymilian Adam Świerżewski. Zakonnik zmarł w wyniku pobicia, do którego doszło podczas spaceru w połowie listopada w Siedlcach. Sprawcy i motywu dotychczas nie ustalono.

W przypadku księdza z Wrocławia prawdopodobnie chodzi o sprawę z 2019 roku, kiedy to były zakonnik zaatakował księdza nożem. Trudno stwierdzić, jakie miał pobudki, zmieniał bowiem zeznania. Zaraz po zdarzeniu przekonywał, że ksiądz kilka dni później obiecał mu pomoc w wyjściu z bezdomności w zamian za seks. Został skazany na 12 lat więzienia.

W przypadku zaś proboszcza ze Szczecina sąd uznał, że nie było to przestępstwo na tle religijnym. - Ocena prawna tego wydarzenia została wyolbrzymiona przez prokuraturę. To nie było przestępstwo na tle religijnym, wyznaniowym, a chuligańskim - mówiła sędzia.

Ta sprawa jest jednak szczególna, bowiem TVP tuż po ataku podawała, że sprawcy chcieli, by udzielić im "homoseksualnego ślubu". O "propagandzie LGBT" w tle ataku na kościół informowały również "Wiadomości" TVP. Takie doniesienia mieli przekazać domniemani świadkowie zdarzenia. Sęk w tym, że sam zaatakowany ksiądz zaprzeczył doniesieniom, nie potwierdziła ich również prokuratura.

  • O tym, czy reprezentowałby osobę LGBT zaszczutą przez organizację prawicową: "Sytuacja dosyć hipotetyczna, bo obserwujemy raczej proces odwrotny".

Ordo Iuris było tą organizacją, która reprezentowała i reprezentuje samorządy "wolne od LGBT" w procesach przeciwko grupie aktywistów Atlasu Nienawiści. Działacze monitorują, jakie regiony przyjmują tego typu uchwały i zaznaczają je na mapie. OI w imieniu samorządów domagało się wysokich odszkodowań 

Reprezentująca Atlas adwokatka Karolina Gierdal zwracała uwagę, że wszystkie pozywające aktywistów samorządy są objęte darmową pomocą Ordo Iuris. - Mogą więc liczyć na bezkosztowe, rzetelne wsparcie ogromnej kancelarii. Aktywiści muszą sami zbierać środki, zwracać się o pomoc do organizacji społecznych. Siedem postępowań to nieustanne koordynowanie, śledzenie, na jakim etapie są prace, kontaktowanie się prawnikami, uczestniczenia w rozprawach - często w czasie pracy - mówiła w rozmowie z OKO.press.

Gierdal tłumaczyła, że działania OI to SLAPP-y, czyli Strategiczne Pozwy Przeciw Zaangażowaniu w Sprawy Publiczne (ang. strategic lawsuit against public participation). SLAPP ma na celu uciszenie czy zastraszenie działaczy, krytyków czy dziennikarzy przez podważenie wiarygodności pozwanych, obciążenie finansowe, utrudnianie pracy i zniechęcenie do działań.

W grudniu ubiegłego roku Sąd Okręgowy w Ostrołęce oddalił pozew powiatu przasnyskiego przeciwko Atlasowi Nienawiści. Zdaniem sądu działacze nie naruszyli dobrego imienia samorządu.

Inny przykład - sam Kwaśniewski rozprowadzał fałszywe informacje o tym, że organizacje zrzeszające osoby LGBT chcą legalizacji pedofilii. Opublikował na Twitterze trzy grafiki, jedna z nich do skrótu LGBT dodawała literę P, rozwijając ją jako "pedosexual". Dwa lata wcześniej omówił ją factcheckingowy portal Snopes.com. Dziennikarze wyśledzili, że została stworzona przez anonimowego użytkownika strony 4chan, prawdopodobnie po to, by wywołać niechęć do osób nieheteronormatywnych.

Kolejne dwie, tym razem w języku polskim, omówił Konkret24 - również pochodziły one od anonimowych internautów. Co więcej, od obrazków odcinały się organizacje LGBT. Po publikacji Konkret24 dotyczącej źródeł tych grafik Jerzy Kwaśniewski skomentował sprawę. "Grafiki obrazują kierunek rozwoju postulatów 'autonomii seksualnej' dzieci jako 'istot seksualnych od urodzenia', obecnych już w dyskusji na temat praw dziecka i edukacji seksualnej. Szkoda, że bez pytania i weryfikacji przypisaliście inne intencje" - tłumaczył na Twitterze.

Tymczasem w pierwotnym wpisie prawnik pisał, że Koalicja Europejska i Wiosna Roberta Biedronia chcą wprowadzenia związków partnerskich, a "po realizacji tych postulatów Koalicji Europejskiej, nastąpi szybkie przejście do: legalizacja pedofilii".

Więcej o: