We wtorek Andrzej Duda wziął udział w konsultacjach z przedstawicielami klubów i kół parlamentarnych w sprawie prezydenckiego projektu zmiany ustawy o Sądzie Najwyższym, który zakłada m.in. likwidację Izby Dyscyplinarnej i powstanie Izby Odpowiedzialności Zawodowej. Zgodnie z nim spośród wszystkich sędziów Sądu Najwyższego, z wyjątkiem prezesów izb, rzeczników prasowych i dyscyplinarnych, mają zostać wylosowane 33 osoby, spośród których głowa państwa wybierze następnie na pięcioletnią kadencję 11 sędziów do Izby Odpowiedzialności Zawodowej.
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
Co o tym projekcie sądzi opozycja? - Nowogrodzka z Dudą nie rozmawia, więc Duda rozmawia z nami. (...) Jeśli Komisja Europejska powie, że ten projekt nic nie zmienia, to będzie to śmierć tej inicjatywy - stwierdził jeden z polityków PSL w rozmowie z Onetem. Unijne instytucje domagają się bowiem likwidacji Izby Dyscyplinarnej, a to teraz proponuje właśnie Andrzej Duda. Jednocześnie prezydent nie zgadza się na kwestionowanie ważności wyborów sędziów przez nową Krajową Radę Sądownictwa.
- Prezydent powiedział, że on w tej sprawie jest ostateczną instancją i to są jego decyzje, bo on powołuje sędziów wskazanych przez KRS. Stwierdził też, że nie da się przekonać w tym zakresie do innych rozwiązań. Powiedział: "Możecie spróbować do tego przekonywać za 3,5 roku następnego prezydenta. Dla mnie sprawa jest zamknięta" - przekazał Onetowi jeden z uczestników rozmów w Pałacu Prezydenckim. "Gazeta Wyborcza" donosiła nawet o "ostrym spięciu" Dudy z Borysem Budką - obaj mieli zarzucać sobie, że nie znają się na prawie, a w przeszłości byli niekompetentnymi urzędnikami ministerstwa sprawiedliwości - Budka był ministrem w 2015 r., a Duda podsekretarzem stanu w latach 2006-2007.
Niebawem prace nad prezydenckim projektem ma rozpocząć Sejm. Podczas spotkania jednak wicemarszałek z PiS Ryszard Terlecki nie przejawiał wielkiego entuzjazmu wobec pomysłu Dudy. "Wyborcza" zaznacza, że polityk miał powiedzieć głowie państwa, że nie ma większości w Sejmie - przeciwni takiemu rozwiązaniu są posłowie z Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry.
Politycy opozycji uważają, że inicjatywa Dudy może mieć kilka przyczyn. Według jednej z nich prezydent "czuje już wiatr politycznych zmian i zdaje sobie sprawę, że po 2023 roku PiS może już nie rządzić". Wobec tego doskonale zdaje sobie sprawę, że Jarosław Kaczyński realnie niczego nie może mu już dać. "Liczy więc na przychylność zachodnich polityków. Zwłaszcza Amerykanów, którzy dysponują sporymi możliwościami zatrudniania na wolnym rynku byłych głów państw poprzez różnego rodzaju fundacje i instytuty. Stąd wzięło się weto ws. lex TVN, a teraz krok dotyczący sądownictwa" - podkreśla Onet.