Nie cichnie sprawa rozłamu w Ordo Iuris i jego obyczajowego tła. Serwis salon24.pl, powołując się na źródło w organizacji, napisał o romansie dwójki pracowników, którzy mieli już małżonków. Jeszcze przed publikacją tekstu zarząd OI wydał oświadczenie, w którym podano, że "przesłanki rozstania [członków z organizacją] były następstwem ich decyzji o charakterze osobistym, powiązanych (...) z publicznym wyrażaniem opinii sprzecznych ze spójnym od lat stanowiskiem Instytutu Ordo Iuris, między innymi w takich kwestiach jak trwałość małżeństwa, ochrona rodziny, ochrona podstawowych praw i wolności przed ingerencją państwa przekraczającą konstytucyjnie dopuszczalne granice". "W tych okolicznościach Prezes Zarządu podjął niezwłoczną decyzję o żądaniu rezygnacji dr Tymoteusza Zycha" - czytamy.
Zych twierdzi, że po oświadczeniu zarządu do mediów trafiły informacje, które "przedstawiały luźno opartą na faktach historię związaną z motywami prywatnymi". Informuje jednocześnie, że "nie jest (...) żadną tajemnicą, że wiele osób ze środowiska Instytutu Ordo Iuris rozwiodło się lub rozwodzi".
Z kolei inna była członkini, Karolina Pawłowska napisała, że "wiele miesięcy temu zakomunikowała mężowi, że chce rozwodu - z przyczyn, których nie chce komentować". Oboje zapowiedzieli proces przeciwko autorowi tekstu, choć ich nazwiska padają w nim w kontekście odejścia z Ordo Iuris wraz z kilkoma innymi nazwiskami.
Organizacja istniejąca od 2013 roku nabrała wiatru w żagle po jakimś czasie od dojścia PiS do władzy. I tak w ostatnich latach Ordo Iuris pisało projekt nowelizacji ustawy o szkolnictwie wyższym dla Jarosława Gowina. Była to reakcja na zapowiedź byłego ministra szkolnictwa wyższego, który obiecał powołanie komisji mającej oceniać przypadki naruszenia wolności akademickiej. Autorzy pisali o obowiązku "wychowania studentów w poczuciu odpowiedzialności za państwo polskie, tradycję narodową". Jak komentowano wówczas, projekt legitymizuje przemocowe wypowiedzi i stanowi zagrożenie dla autonomii uczelni wyższych.
Przeczytaj więcej informacji na stronie głównej Gazeta.pl
OI forsowało w Sejmie projekt "Tak dla rodziny, nie dla gender", który zakładał wypowiedzenie przez Polskę Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.
Fundamentaliści chcieli się pozbyć przede wszystkim fragmentu o ochronie przed dyskryminacją, którym objęto płęc biologiczną, rasę, kolor skóry, jezyk, religię, poglądy polityczne i inne, pochodzenie narodowe lub społeczne, przynależność do mniejszości narodowej, własność, urodzenie, wiek, stan zdrowia, niepełnosprawność, stan cywilny, status uchodźcy lub migranta ale też orientację seksualną, tożsamość płciową i płeć społeczno-kulturową.
Działacze trafiali też na państwowe stołki. Zasiadający w Radzie Naukowej Ordo Iuris prof. Andrzej Kochański został krajowym konsultantem ds. genetyki klinicznej. Kochański, który przekonwał, że in vitro grozi urodzeniem upośledzonego dziecka oraz autyzmem i opowiadał się przeciwko badaniom prenatalnym, od 2019 roku z ramienia Ministerstwa Zdrowia zajmuje się m.in. programami leczenia niepłodności
W lutym 2020 roku wydano szeroki raport z analizą działań Ordo Iuris. W publikacji odsłonięto mechanizmy manipulacji, których dopuszcza się OI, by osiągnąć swoje cele.
"Niepokoi nas jednak jeden konkretny cel, jaki zdaje się stawiać przed sobą środowisko osób skupione wokół Ordo Iuris. Jest nim doprowadzenie do takich zmian w świeckim prawie polskim, aby odzwierciedlało ono restrykcyjnie i fundamentalistycznie interpretowane zasady religii chrześcijańskiej. Niepokoją działania Ordo Iuris zmierzające do kontrrewolucji kulturowo-religijnej w Polsce" - pisano.
Autorzy zwracali uwagę na manipulację językiem, np. nazywanie zapłodnionej komórki jajowej "pacjentem", używanie sformułowań silnie nacechowanych negatywnie m.in. w stosunku do osób LGBT+, publikowanie zmanipulowanych opinii prawnych i wybiórczych interpretacji czy forsowanie wprowadzenia do porządku prawnego tzw. klauzuli sumienia. Zauważono również, że celem OI jest "powrót do poddaństwa kobiet i kontroli męża lub starszego członka rodziny na ciałem i życiem kobiety w ciąży" czy zbudowanie przekonania, że mechanizmy umożliwiające dziecku ochronę przed nadużywaniem władzy rodzicielskiej są niebezpieczne, a w chrześcijańskiej rodzinie nie istnieje przemoc.
Kiedy publikowano raport, OI inagurowało Program Obrony Dobrego Imienia Polski. W jego ramach zapowiadano pozwy wobec "osób naruszających swoimi wypowiedziami wizerunek RP", m.in. redakcji "Daily Mail", europosłanki Sylwii Spurek i posłanki Małgorzaty Prokop-Paczkowskiej. Chodziło o wypowiedzi i artykuły na temat stref "wolnych od LGBT".
W kontekście tych ostatnich nie należy zapominać o tym, że Instytut reprezentuje gminy, które wprowadziły dyskryminujące uchwały i na tej podstawie zostały umieszczone w Atlasie Nienawiści - inicjatywie kilkorga aktywistów, którzy prowadzą kwerendę samorządów dokumentów przyjmowanych przez jednostki samorządowe.
W grudniu ubiegłego roku Sąd Okręgowy w Ostrołęce oddalił pozew powiatu przasnyskiego przeciwko Atlasowi Nienawiści. Zdaniem sądu działacze nie naruszyli dobrego imienia samorządu.
Reprezentująca Atlas adwokatka Karolina Gierdal zwracała uwagę, że wszystkie pozywające aktywistów samorządy są objęte darmową pomocą Ordo Iuris. - Mogą więc liczyć na bezkosztowe, rzetelne wsparcie ogromnej kancelarii. Aktywiści muszą sami zbierać środki, zwracać się o pomoc do organizacji społecznych. Siedem postępowań to nieustanne koordynowanie, śledzenie, na jakim etapie są prace, kontaktowanie się prawnikami, uczestniczenia w rozprawach - często w czasie pracy - mówiła w rozmowie z OKO.press.
Gierdal tłumaczyła, że działania OI to SLAPP-y, czyli Strategiczne Pozwy Przeciw Zaangażowaniu w Sprawy Publiczne (ang. strategic lawsuit against public participation). SLAPP ma na celu uciszenie czy zastraszenie działaczy, krytyków czy dziennikarzy przez podważenie wiarygodności pozwanych, obciążenie finansowe, utrudnianie pracy i zniechęcenie do działań.
Ordo Iuris w sądzie reprezentuje też ks. Dariusza Oko, który w Niemczech został skazany na karę grzywny w wysokości 4800 euro za podżeganie do nienawiści na łamach czasopisma "Theologisches". Jak przytaczał portal Katolisch.de, w swoim artykule Oko "skarżył się na rzekomą dominację osób homoseksualnych w Kościele katolickim". Ksiądz określał homoseksualnych duchownych "kolonią pasożytów", a prawa osób LGBT określał m.in. "homoideologią" i "homoherezją".
Bodaj najbardziej rażącym przykładem wpływu Ordo Iuris na życie i zdrowie innych osób była opisywana na łamach "Wysokich Obcasów" historia 26-latki, której odmówiono przerwania ciąży, choć płód miał wadę letalną, a u pacjentki doszło do ciężkich zaburzeń psychicznych. Szpital w Białymstoku, odmawiając wykonania aborcji, powołał się na opinię Ordo Iuris.
26-letnia kobieta w połowie listopada dowiedziała się, że jej płód ma wadę letalną, akranię. Oznacza to, że nie doszło do wykształcenia się kości pokrywy czaszki i mózg płodu jest na zewnątrz. Kobieta miała jednak czekać na obumarcie płodu, bo wyrok Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej nie uniemożliwia przerwanie ciąży z powodu wad płodu.
Kondycja psychiczna 26-latki uległa znacznemu pogorszeniu i uniemożliwiała jej funkcjonowanie, kobieta mówiła też o samobójstwie. Dwóch niezależnych psychiatrów zdiagnozowało u niej reaktywne zaburzenia psychotyczne spowodowane "nieprawidłowym rozwojem płodu skazanego na śmierć" i zarekomendowali terminację ciąży.
W szpitalu w Białymstoku kobiecie odmawiano jednak aborcji. Na prośbę o odmowę na piśmie, dyrektor powołał się na Ordo Iuris - fundamentalistyczna organizacja uważa, że "zaburzenia psychiczne matki nie stanowią podstawy do terminacji ciąży".
Szpital przytoczył fragment opinii OI i podsumował: "Czyli krótko mówiąc, zdaniem Ordo Iuris depresja nie jest zagrożeniem dla życia i zdrowia kobiety". Są to zresztą nie tyle słowa dyrektora, a streszczenie opinii wykonane przez serwis politykazdrowotna.com w artykule "Aborcja stała się praktycznie niedopuszczalna w Polsce". Po nagłośnieniu sprawy organizacja cieszyła się z "uratowania dziecka".
Z kolei po śmierci Izabeli z Pszczyny, a przez kraj przechodziły protesty przeciwko orzeczeniu TK ws. aborcji, szef Ordo Iuris przekonywał że to "uliczna i międzynarodowa presja, rozgrywanie emocji, manipulacje faktami, w celu uderzenia w ochronę życia". ". Nie wolno się ugiąć. Trzeba wyjaśniać, bo prawda rozbija piramidy manipulacji. Sprawiedliwość zobowiązuje nas, by stać po stronie życia, przeciwko cynicznej grze kłamstw" - pisał.
Jedną z najbardziej bieżących spraw związanych z Ordo Iuris są rewolucje rozwodowe przedstawione przez Zbigniewa Ziobrę. Aby "chronić instytucję małżeństwa" Ministerstwo Sprawiedliwości uradziło, że rozwody mają być droższe i bardziej czasochłonne. Resort chce by, większość spraw rozwodowych kończyła się ugodą, która zostanie zawarta podczas mediacji. To wszystko ukłon w stronę OI. Organizacja chciała, by rozwiązania były jeszcze dalej idące, np. przymusowe mediacje, przywrócenie rozpraw pojednawczych i obowiązkowa separacja przed rozwodem.
Ordo Iuris pisało na swojej stronie, że "pozytywnie opiniuje" proponowane zmiany. "Instytut już w 2019 r. proponował przywrócenie obowiązkowych i nieodpłatnych posiedzeń pojednawczych, funkcjonujących od 1945 r., a niesłusznie zlikwidowanych w 2005 r. przez Sejm, w którym większość miała lewica. W porównaniu z posiedzeniami, rodzinne postępowanie informacyjne tylko częściowo realizuje naczelną zasadę ochrony dobra dziecka" - pisano.
Jeszcze nie tak dawno sam Zych brał udział w debacie "Czy czas zakazać rozwodów?", o czym Ordo informowało, ale już nie informuje na swojej stronie.
Już po wypłynięciu skandalu, w rozmowie z Onetem Zych przekonuje, że temat rozwodów to "fake news", w który "wbrew własnej woli został wmieszany". Twierdzi, że na pytanie "czy czas zakazać rozwodów?" odpowiadał przecząco, a następnie wdaje się w rozważania na temat stwierdzania nieważności małżenstwa w Kościele katolickim i nazewnictwa tego zjawiska.
W wywiadzie Zych ewidentnie rozwadnia też radykalne przekazy Ordo Iuris. W sprawie stref "wolnych od LGBT" mówi na przykład, że tytuł uchwał był "na pewno niefortunny" i "na pewno bardzo źle przysłużył się prawicy w Polsce". Z kolei co do "obrony" samorządów (właściwie reprezentacji w pozywaniu), Zych ma wątpliwości, czy przysłużyła się sprawie.
Były już wiceprezes Ordo Iuris post factum sprzeciwia się również projektowi, który nie traktował jednorazowego pobicia w rodzinie za przemoc. Prawnik próbuje pokazać, że OI nie są "katolickimi fundamentalistami", bo "całkiem na serio odwoływali się do polskiej konstytucji i do idei praw człowieka", a poza tym wokół organizacji byli też niewierzący, a nawet praktykujący Żyd.
Jak bardzo nie próbowałby jednak przekonywać, że Ordo Iuris jest miłą organizacją walczącą o prawa człowieka, która nie ma nic wspólnego z utrudnianiem rozwodów, wystarczy spojrzeć na powyższą listę działań, przeciwko którym Zych i Pawłowska nie protestowali. A to przecież nie wszystkie inicjatywy, które uderzały w osoby - mówiąc najogólniej - niewpisujące się w wizję społeczeństwa kontrrewolucyjnego.
Działalność organizacji i presja, jaką skutecznie wywiera na partię rządzącą (na co wskazują również nominacje byłych członków OI na wysokie stanowiska i maile mające pochodzić ze skrzynki Michała Dworczyka) daje konkretne, nierzadko tragiczne efekty. Co stałoby się z pacjentką białostockiego szpitala, gdyby nie interwencja Federacji na rzecz kobiet i planowania rodziny? Można się domyślać. Przerwania ciąży odmówiono jej - będę o tym uciążliwie przypominać - powołując się na artykuł autorstwa OI.
Działania Ordo Iuris to dręczenie aktywistów, zapewne znacznie większej liczby niż tylko trójki z Atlasu Nienawiści, i ludzkie dramaty, o których pewnie nigdy się nie dowiemy. To w końcu strach przed "kontrrewolucję kulturowo-religijną w Polsce". Strach o nasze matki, nas same i nasze córki, bo to kobiety, choć nie tylko, cierpią najbardziej na forsowaniu skrajnie prawicowych rozwiązań prawnych.
Gdy więc Pawłowska pisze dziś, że śmianie się z jej osobistej sytuacji jest "niesmaczne", trudno mi nie myśleć, jak "niesmaczne" były liczne akcje, które firmowała swoją twarzą i nazwiskiem. I fakt, że think tank, do którego przeszła ma - to słowa Zycha - nie komunikować się antagonizującym językiem i nie opierać się wyłącznie na argumentach religijnych, nic w tej sytuacji nie zmienia. Przez lata obecni rozłamowcy nie mieli z tym językiem i argumentami problemu, a w każdym razie nie na tyle, by się od organizacji odcinać.
O tym wszystkim chciałabym przypomnieć chórowi oburzonych, którzy apelują, by tychże rozłamowców zostawić w spokoju - bo to ich sprawy prywatne, bo to skandal wchodzić komuś do łóżka, bo ucierpią dzieci, bo nie należy stosować tych samych metod, które oni stosowali.
Ale to nie są te same metody. Wytykania hipokryzji, tworzenia memów i przypominania starych wypowiedzi o "afirmacji rodziny, jako czegoś dobrego" (Zych), o edukacji seksualnej typu A i B, która "kreuje postawy związane z wstrzemięźliwością" (Pawłowska) i o "panowaniu nad żądzami" (oboje) nie da się przyrównać do podsuwania władzy fundamentalistycznego prawa, przesuwania dyskursu publicznego skrajnie w prawo, wytaczania pozwów i ogólnego rozpychania się w Polsce łokciami.
A dobro dzieci? Bardzo wiele dzieci ucierpi na utrudnianiu ich rodzicom rozwodów, gdy będą zmuszane znosić przeciągające się sprawy i przymusowe mediacje. Bardzo wiele dzieci ucierpi, gdy przyjdzie im dorastać w strefach "wolnych od LGBT". Bardzo wiele dzieci ucierpi, gdy ich matki umrą przez zamordystyczne prawo. W swoim świętym oburzeniu nie zapominajcie, kto się do ich cierpienia przyczynił.