Do komunikatu prokuratury prezydent Inowrocławia odniósł się w oświadczeniu, które publikuje tvn24.pl. "Stawiane mi zarzuty oparte zostały na pomówieniach, z dużym prawdopodobieństwem, osób z zarzutami oraz tych związanych z PiS i Solidarną Polską" - stwierdza samorządowiec. Dodaje, że nie ma wglądu do materiałów, które zgromadziła prokuratura. "Jestem praktycznie bezbronny" - pisze.
"Nie potrafię zrozumieć, jak to się dzieje, że zarzut dotyczy opublikowania rzekomego artykułu wymierzonego w przeciwnika politycznego prezydenta miasta Inowrocławia. Stawiany jest mi w sytuacji, w której sprawa była już badana w 2016 r. przez prokuraturę, jak i Regionalną Izbę Obrachunkową i żadnego naruszenia prawa nie dopatrzono się" - stwierdza dalej. "Co się zmieniło od tamtego czasu? Prawo czy sprawiedliwość?" - pyta polityk.
W poniedziałek na stronie Prokuratury Okręgowej w Gdańsku pojawił się komunikat, w którym opisano zarzuty wobec Ryszarda Brejzy. Chodzi o przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków prezydenta miasta.
W komunikacie prokuratury czytamy: "(...) Prezydent Inowrocławia stworzył w Urzędzie Miasta Wydział Kultury, Promocji i Komunikacji Społecznej, obejmując go swoim bezpośrednim nadzorem i wykorzystując zatrudnionych w nim pracowników do podejmowania szeregu działań niezwiązanych z wykonywaniem zadań służbowych, lecz mających na celu budowanie w opinii publicznej pozytywnego wizerunku Ryszarda B. i jego syna oraz deprecjonowanie ich przeciwników politycznych na internetowych forach dyskusyjnych oraz portalach internetowych".
Według śledczych "pracownicy stworzonej komórki organizacyjnej w godzinach czasu pracy w urzędzie podejmowali liczne aktywności w Internecie, uczestnicząc w plebiscytach i konkursach internetowych, szeroko komentując artykuły medialne".
"W okresie objętym zarzutem doszło również do sfinansowania ze środków Urzędu Miasta publikacji w lokalnych mediach artykułu wymierzonego w przeciwnika politycznego Prezydenta Miasta Inowrocław, a także druku ulotek dla kandydatki do Rady Miejskiej Inowrocławia" - czytamy.
Do zdarzeń, które opisała prokuratura, miało dochodzić między styczniem 2015 a październikiem 2017 roku. Za wskazane przestępstwa grozi do 10 lat pozbawienia wolności.
W poniedziałek Ryszard Brejza stawił się w prokuraturze, gdzie składał wyjaśnienia. Przed wejściem wygłosił oświadczenie. - Minęły już cztery lata, rozpoczął się piąty rok odkąd złożyłem zawiadomienie do prokuratury po kontroli, jaką zarządziłem w Urzędzie Miasta, w wydziale kultury i promocji, z podejrzeniem zawłaszczania środków finansowych - podkreślił Brejza, dodając, że to ważna sprawa, "która ma swój wątek kryminalny", ale wciąż nie trafiła do sądu.
- W połowie roku 2018 byłem zmuszony do powołania kolejnej komisji (...) i skontrolowania ponownie części rachunków, których CBA, jak się okazało, nie skontrolowało lub skontrolowało w sposób bardzo pobieżny - powiedział, zaznaczając, że "CBA pominęło faktury fałszowane na kwotę 30-40 tys. złotych". - Większość dotyczyła usług, które nie były zrealizowane, a wystawione były na podmiot gospodarczy prowadzony przez panią Małgorzatę S., koleżankę pani naczelnik. Obie panie związane są z PiS-em - podkreślił. Dodał, że teraz próbuje się go uczynić "sprawcą przestępstwa", mimo że jest "ofiarą".
Brejza ocenił, że zarzuty wobec niego to "wynik intrygi politycznej".