Przemysław Czarnek odpowiadał w środę w Sejmie na krytykę opozycji w związku z proponowaną reformą prawa oświatowego, tzw. lex Czarnek. Nowela ta zwiększy prawa kuratorów, którzy - w zamyśle resortu edukacji i nauki - mają bronić uczniów przed "indoktrynacją".
Więcej najnowszych informacji w sprawie "lex Czarnek" przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
W czasie sejmowej debaty Agnieszka Dziemianowicz-Bąk przekonywała, że ustawa to "zagrożenie dla uczniów". - Jej celem jest, by w gabinecie dyrektora posadzić usłużnego sobie strażnika, a w pokoju nauczycielskim jego karnych podwładnych - mówiła.
Posłanka Lewicy podkreślała, że są "o wiele bardziej palące problemy polskiej edukacji". - Psycholog w każdej szkole jeszcze nigdy nie był tak potrzebny, jak dziś, gdy niemal połowa polskich nastolatków boryka się z objawami depresji, a liczba dziecięcych prób samobójczych rośnie z roku na rok - kontynuowała.
Następnie Krystyna Szumilas z PO zarzuciła ministrowi edukacji "ręczne sterowanie szkołami".
Po tych słowach Przemysław Czarnek wyszedł na mównicę sejmową, skąd przekonywał, że w tym roku siedemset milionów trafiło na dodatkowe etaty dla psychologów i pedagogów specjalnych. Zaznaczył, że przyczyny problemów psychologicznych wśród uczniów są "bardzo różne".
- Ale jedna z przyczyn jest właśnie taka, że robicie najpierw dzieciom wodę z mózgu, powodujecie rozchwianie emocjonalne tych biednych dzieci w szkole, a następnie mówicie, że depresji dostają - stwierdził.
- Słowa ministra Czarnka, które padły podczas środowej debaty, nie powinny nigdy paść. Nie są to słowa, które możemy w jakiś sposób sprostować czy też ułagodzić dodatkowym komentarzem - uważa psycholożka Barbara Piwek. Jak podkreśla, sprowadzenie tak trudnego doświadczenia, jakim jest depresja, do sloganu odziera z powagi oraz ważności realne problemy, z jakimi mierzą się dzisiaj dzieci oraz ich bliscy.
- Zadaję sobie pytanie, jak minister edukacji i nauki, osoba, która powinna stać na straży dobrostanu osób młodych oraz powinna wykazywać się uważnością i rozumieniem ich problemów, może wypowiedzieć się w taki sposób? Depresja jest zjawiskiem wieloczynnikowym, a także bardzo poważnym w swoich konsekwencjach. Osoba, która odpowiada za tworzenie dialogu społecznego oraz międzypokoleniowego na płaszczyźnie edukacyjnej, tak kluczowej dla rozwoju kolejnych pokoleń, wykazuje postawę znieważającą wobec grupy, która jest odbiorcą jej działań - dodaje.
Ekspertka zaznacza, że depresja młodzieńcza czy też jakiekolwiek inne zaburzenia psychiczne dotykające dzieci oraz młodzież w żadnym stopniu nie powinny stanowić elementu rozgrywek politycznych. - Zgodnie z wynikami badań opublikowanymi przez Rzecznika Praw Dziecka co siódme dziecko w Polsce odczuwa na tyle silne niezadowolenie ze swojego życia, że zagraża to jego zdrowiu psychicznemu. Problemy te nie znikają, a ich skala rośnie. Sytuacja izolacji, nauki zdalnej nie stanowi warunków sprzyjających prawidłowemu rozwojowi psychospołecznemu - podkreśla.
Także w opinii Edyty Serwatki, psycholog i psychoterapeutki, takie spłycenie tematu depresji przez ministra jest trudne do skomentowania.
- Okres dojrzewania wiąże się z wieloma dynamicznymi zmianami w funkcjonowaniu układu nerwowego, ze zmianami hormonalnymi, z wchodzeniem w nowe role życiowe - i to wszystko powoduje, że ten okres bywa bardzo trudny dla młodego człowieka. Pamiętajmy, że sytuacje, z którymi dorosły człowiek poradziłby sobie bez problemu, dla dziecka czy nastolatka mogą stanowić górę nie do przejścia. Dlatego tym ważniejsze jest wparcie profesjonalistów: psychologów, terapeutów, ludzi, którzy będą umieli odróżnić wahania nastrojów od pojawiającej się depresji - zauważa.
Jak podkreśla psycholożka, depresję stwierdza się u 2 proc. dzieci i - w zależności od źródła - 8-20 proc. nastolatków. - To cała rzesza młodych ludzi, którym potrzebna jest pomoc. Nie możemy stwierdzić jednego czynnika, który powoduje depresję, jako ludzie jesteśmy dużo bardziej złożeni - alarmuje.
- Wpływ na rozwój depresji mogą mieć czynniki biologiczne, genetyczne, indywidualna podatność psychiczna, np. niskie kompetencje emocjonalne, niskie kompetencje społeczne, skłonność do samokrytyki, negatywne myślenie o sobie. I wreszcie trzecim czynnikiem są wydarzenia życiowe i wszystko to, co dziecko ma albo czego mu brakuje w środowisku, np. wsparcie rodziny - dodaje.
Jak dodaje ekspertka, nadal nie zwraca się uwagi na bieżącą trudną sytuację ze zdrowiem psychicznym dzieci i młodzieży.
- Prowadzę centrum psychoterapii, do którego codziennie zgłasza się co najmniej jeden rodzic ze swoim dzieckiem i brakuje nam miejsc w terapii. Jest ogromny problem w znalezieniu zarówno lekarzy psychiatrów leczących dzieci, jak i psychoterapeutów pracujących z dziećmi oraz młodzieżą. Jest ich po prostu za mało - stwierdza ekspertka.
Obecne warunki dotyczące otrzymania wsparcia oraz opieki w obszarze zdrowia psychicznego osób w wieku szkolnym są bardzo trudne i potrzebujemy zmian systemowych. Jakie nadzieje możemy pokładać w zmianie, jeżeli osoba je wprowadzająca oraz promująca wypowiada się o zdrowiu psychicznym w taki sposób? W moim odbiorze stanowiło to publiczne unieważnienie zjawiska, które powinno być traktowane z największą powagą
- dodaje Barbara Piwek.
Aktywiści z organizacji pozarządowej Wolna Szkoła ostrzegają, że:
Projektowi "lex Czarnek" sprzeciwiają się aktywiści, nauczyciele, dyrektorzy, rodzice, uczniowie, członkowie Związku Nauczycielstwa Polskiego oraz samorządowcy. W ramach protestu w poniedziałek do drzwi 16 Kuratoriów w całej Polsce i pod MEiN przybito tezy - Wolna szkoła, wolni ludzie, wolna Polska. 3 stycznia odbyły się także protesty w kilkunastu miastach, a we wtorek o godzinie 15.00 podczas posiedzenia sejmowych Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży i Komisji Obrony Narodowej pod Sejmem zorganizowano manifestację.