Nie ma tygodnia, żeby w mediach nie padło hasło "przyspieszone wybory". W poniedziałek o spekulacjach na ten temat mówił Jarosław Kaczyński. W wywiadzie dla "Sieci" przekonywał, że "Prawo i Sprawiedliwość ma pełną wolę doprowadzenia do kolejnego zwycięstwa, najlepiej w wyborach w roku 2023". Zaznaczał przy tym, że "może zdarzyć się, że będzie to wcześniej".
We wtorek domysły w tej materii pojawiły się za sprawą przedstawienia przez Mateusza Morawieckiego założeń Tarczy Antyinflacyjnej 2.0. Zakłada ona m.in. obniżkę podatku VAT od 1 lutego. Od tego dnia VAT na żywność, gaz i nawozy ma wynosić 0 proc. Niższy ma być też VAT na paliwa i prąd.
"Obniżki VAT są ogłoszone jako przejściowe. Ale powinniśmy zakładać, że są przejściowe? Czy na rok (z hakiem) przed wyborami ktoś będzie podnosił VAT? A może będą wcześniejsze wybory? Zakładam, że jakaś część obniżek VAT będzie stała" - zauważył dziennikarz ekonomiczny Ignacy Morawski.
"Prawdopodobieństwo scenariusza wybory pod koniec 2022 pod hasłem 'pokonaliśmy inflację' rośnie" - skomentował analityk Mikołaj Raczyński.
Czy rzeczywiście obniżką podatku VAT PiS chce utworzyć grunt pod wcześniejsze wybory?
- Nie sądzę, aby scenariusz z przedterminowymi wyborami był tym najbardziej prawdopodobnym. Jednym z istotnych czynników legitymizujących rządy PiS od 2015 roku była sprawczość. Dla wielu wyborców fakt, że zrealizowano kilka sztandarowych reform, był bardzo ważnym aspektem, a więc sianie chaosu obecnie byłoby przeciwskuteczne. Być może ułatwiałoby tworzenie odpowiednich nastrojów w parlamencie, by doprowadzić do przedterminowych wyborów, ale na wyborców PiS działałoby demobilizująco - mówi Gazeta.pl prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
- Pamiętajmy, że informacja jest bronią. Gdyby rzeczywiście pojawiły się doniesienia, że PiS będzie próbował doprowadzić do wcześniejszych wyborów, to zainteresowanych tym, aby skrócić sobie o kilkanaście miesięcy posłowanie, byłoby niewielu, także w Prawie i Sprawiedliwości. Same spekulacje na ten temat mogłyby pozbawić PiS większości, a Platforma Obywatelska niekoniecznie chciałaby w tym momencie startować w wyborach. Donald Tusk, co widać wyraźnie, nie ułożył sobie jeszcze relacji wewnątrz opozycji - analizuje ekspert.
- Natomiast sam sygnał o przedterminowych wyborach mógłby uruchomić proces tworzenia nowego rządu jeszcze w tym Sejmie. Konsekwentnie twierdzę, że to bardziej realny scenariusz. Byłoby możliwe w sytuacji, gdyby duża grupa posłów z różnych klubów przestraszyła się, że za chwilę - w związku z wyborami - może znaleźć się poza wielką polityką. Pretekst do poparcia zmiany rządu jeszcze w tym Sejmie by się znalazł - to może być sprawa Pegasusa, to mogą być wydarzenia dotyczące polityki zagranicznej. Okoliczności polityczne są takie, że wszyscy gracze są osłabieni w porównaniu do ostatnich wyborów i nie ma wielu chętnych, by iść na rewolucyjne rozwiązania - podkreśla prof. UW Chwedoruk.
Opinię na temat przyspieszonych wyborów przedstawił na początku stycznia Donald Tusk. Szef PO dał do zrozumienia, że nie jest to najlepszy scenariusz dla opozycji. - Widać wyraźnie, że w tej chwili, donoszą o tym komentatorzy i politycy obozu rządzącego, wewnątrz PiS-u toczy się spór, niektórzy już panują swoje manatki, niektórzy wyprzedają swoje nieruchomości, niektórzy okazują coraz bardziej oznaki zdenerwowania i strachu przed odpowiedzialnością, jaka ich spotka po wyborach, jeśli te wybory przegrają - powiedział Tusk. - Wcale nie jestem pewien, czy powinienem się modlić o wcześniejsze wybory, biorąc pod uwagę możliwe wyniki wyborów - podkreślił.