Postępowanie ws. Żulczyka umorzone. Prawnicy: To nie znaczy, że wolno nazywać Dudę epitetem na "d"

Sąd umorzył sprawę dotyczącą znieważenia Andrzeja Dudę przez Jakuba Żulczyka. Prawnicy podkreślają, że to nie oznacza, iż prezydenta można obrażać. "Jest różnica między bezmyślnym obrażaniem, a ostrą krytyką, co J. Żulczyk wykazał przed sądem" - zauważa prof. Marcin Matczak.

"Można nazywać prezydenta Andrzeja Dudę debilem. Żulczyk uniewinniony" - napisała po orzeczeniu Sądu Okręgowego w Warszawie Beata Maciejewska, posłanka Lewicy.

Sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie Tomasz Julian Grochowicz orzekł w poniedziałek, że Jakub Żulczyk nie popełnił przestępstwa, w związku z czym nie można przypisać mu odpowiedzialności karnej. Jak podkreślił sędzia, przestępstwem nie jest czyn, który ma znikomą szkodliwość społeczną.

"Sprawa została umorzona, jestem niewinny. Dziękuję mecenasowi Nowińskiemu za reprezentowanie i Wam wszystkim za wsparcie" - skomentował orzeczenie Jakub Żulczyk.

Orzeczenie ws. Jakuba Żulczyka. Prawnicy: Oskarżony nie został uniewinniony

Prawnicy od razu zwrócili uwagę, że umorzenie przez sąd sprawy to nie to samo co uniewinnienie. 

"Znieważenie nadal jest przestępstwem. Oskarżony nie został też uniewinniony. Postępowanie umorzono, bo czyn, który miał wszystkie pozostałe cechy przestępstwa, wg sądu, nie był wystarczająco społecznie szkodliwy, żeby uznawać go za przestępstwo" - zauważył adwokat Maciej Sawiński. Jego wpis był odpowiedzią na komentarz wiceministra sprawiedliwości Sebastiana Kalety. 

"Dzisiejszy wyrok wydany przez sędziego Tomasza Grochowicza w sprawie Jakuba Żulczyka daje podstawę, by bezkarnie każdego sędziego w Polsce nazywać debilem przy każdej okazji. To psucie debaty publicznej, legitymizowanie nienawiści. Odbije się to na sędziach niestety też" - ocenił Kaleta.

"Słowo na 'd' znieważa prezydenta"

Szerzej do sprawy odniósł się dr hab. Mikołaj Małecki, prawnik z UJ. "Uwaga! Takie rozstrzygnięcie sprawy wcale nie oznacza, że wolno nazywać prezydenta epitetem na 'd...'!" - czytamy na wstępie długiego wpisu na blogu Małeckiego Dogmaty Karnisty. Dalej prawnik podkreśla, że sąd nie uniewinnił, a umorzył postępowanie z uwagi na znikomy stopień społecznej szkodliwości. "A zatem sąd nie powiedział: nic się nie stało, wolno tak mówić, nie było znieważenia. Sąd stwierdził jedynie, że w omawianej sytuacji nie doszło do przestępstwa, bo stopień szkodliwości tego konkretnego czynu był znikomy" - czytamy. "Te kwestie należy od siebie skrupulatnie odróżniać: co innego popełnienie czynu, który jest bezprawny, a co innego stopień szkodliwości konkretnego czynu bezprawnego" - podkreśla prawnik. Dalej znajdujemy wyjaśnienie, że zgodnie z prawem zabroniony czyn nie stanowi przestępstwa, jeśli jego szkodliwość jest znikoma. "Z tego wynika, że - zdaniem sądu - pięcioliterowe słowo na 'd' znieważa prezydenta. Jest w jakimś stopniu szkodliwe społecznie. Może razić, może kogoś urazić. I nie wolno nazywać tak prezydenta Polski. (Gdyby było inaczej, sąd stwierdziłby brak znamion czynu zabronionego, a nie jedynie jego znikomą szkodliwość)" - czytamy.

Dalej prawnik zwraca uwagę, w jakich okolicznościach Andrzej Duda został nazwany słowem na "d". Przypomnijmy. Sprawa dotyczyła facebookowego wpisu, odnoszącego się do reakcji Andrzeja Dudy na wyniki wyborów prezydenckich w USA. W listopadzie 2020 roku prezydent nie pogratulował Joe Bidenowi zwycięstwa, tylko "udanej kampanii" i dodał, że czeka na nominację Bidena przez Kolegium Elektorskie.

Zobacz wideo Jaki wpływ na wybory w 2019 roku miał system Pegasus? Pytamy posła Gawkowskiego

W odpowiedzi Żulczyk napisał: "Nigdy nie słyszałem, aby w amerykańskim procesie wyborczym było coś takiego, jak 'nominacja przez Kolegium Elektorskie'. Biden wygrał wybory. [...] Wszystko co następuje od dzisiaj - doliczenie reszty głosów, głosowania elektorskie - to czysta formalność. Joe Biden jest 46. prezydentem USA. Andrzej Duda jest debilem".

Marcin Matczak: Wolno ostro krytykować

"Wypowiedź pisarza jako spójna całość korzystała z ochrony wolności wypowiedzi, wolności głoszenia poglądów, udziału w debacie publicznej i prawa do konstruktywnej krytyki przedstawiciela władzy. Widzimy więc, że nie była to ordynarna obelga typu: 'Jesteś d...'. Oceniając sumarycznie całą wypowiedź, zdecydowanie największa jej część cechowała się społeczną użytecznością, była społecznie pożądana jako ocena sytuacji wyborczej w USA, w kontekście dwuznacznego tweeta Andrzeja Dudy" - czytamy na Dogmatach Karnisty. "Razić mogło jedynie jedno słowo na kilkadziesiąt, z których składał się wpis, i to słowo nienależące przecież do repertuaru znanych polszczyźnie, wysoce wulgarnych epitetów. Nie da się więc odnaleźć tu 'w sumie' wystarczającej do skazania szkodliwości społecznej" - stwierdza prawnik, a następnie przestrzega, że słowo "debil" może "być znieważające w konkretnych okolicznościach, a w innych nie". 

"Słuszna decyzja sądu w sprawie Jakuba Żulczyka nie oznacza, że można obrażać prezydenta. Oznacza, że wolno ostro krytykować władzę, bo pozwala na to konstytucyjna zasada wolności słowa. Jest różnica między bezmyślnym obrażaniem a ostrą krytyką, co J. Żulczyk wykazał przed sądem" - komentował z kolei na Twitterze prof. Marcin Matczak, konstytucjonalista. 

Więcej o: