W drugiej połowie grudnia pojawiły się doniesienia dotyczące inwigilacji Pegasusem senatora KO Krzysztofa Brejzy, prokuratorki Ewy Wrzosek oraz mecenasa Romana Giertycha. Śledzenie Brejzy w 2019 roku potwierdziły badania działającego przy Uniwersytecie w Toronto CitizenLab oraz Amnesty International. Telefon ówczesnego szefa sztabu wyborczego atakowano 33 razy.
Politycy PiS dosyć chaotycznie wypowiadali się na temat korzystania z systemu Pegasus, próbowali wyśmiewać, że chodzi o konsolę do gier z lat 90., która nosiła tę samą nazwę, aż w końcu Jarosław Kaczyński potwierdził, że Polska ma Pegasusa.
W niedzielę na antenie Polsat News o podsłuchach mówiła m.in. ministerka w Kancelarii Prezydenta Bogna Janke. Początkowo przekonywała, że rząd PO-PSL inwigilował dziennikarzy, w tym jej męża Igora Janke i "blogerów portalu, którego była właścicielką". - Jak najbardziej jestem w tym temacie zorientowana, bo osobiście byłam zaangażowana w wyjaśnienie tej sprawy - mówiła, a jednocześnie dodała, że "staje po stronie służb, że pewne rzeczy można robić, jeżeli ma to służyć wyjaśnieniu pewnych podejrzeń czy spraw".
- Trochę odnoszę wrażenie, że państwo żyjecie w przeświadczeniu o tym, że jesteście zewsząd podsłuchiwani i inwigilowani. To jest jakaś obsesja - oceniła Janke. Stwierdziła przy tym, że sprawa podsłuchiwania jej męża została wyjaśniona i ten nie ma dziś o to pretensji.
Więcej informacji o systemie Pegasus znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Na słowa Janke odpowiedział rzecznik PO Jan Grabiec. - Ten zarzut jest nieprawdziwy. Chyba że pani minister uzna, że policja podległa ministrowi Kamińskiemu, prokuratura podległa ministrowi Ziobrze, działa na korzyść opozycji od sześciu lat, ukrywa dowody w tej sprawie i nie stawia nikomu oskarżenia. Skoro nie ma oskarżenia, nawet PiS nie dogrzebał się niczego w tej sprawie, to znaczy, że inwigilacji nie było, bo gdyby była, byłaby przestępstwem - mówił poseł.