"Fałszywe sugestie", "może chodzi o konia, który ma skrzydła i lata". Tak politycy PiS drwili z Pegasusa

Jarosław Kaczyński przyznał, że polskie służby korzystają z oprogramowania szpiegowskiego Pegasus, co przeczy dotychczasowym wypowiedziom części polityków Zjednoczonej Prawicy. Przez dwa tygodnie politycy obozu władzy zaprzeczali, że służby używają tego systemu.

W piątek rano ukazał się fragment rozmowy Jarosława Kaczyńskiego z tygodnikiem "Sieci", w którym potwierdził, że Polska posiada Pegasusa i został on zakupiony z pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości. Prezes PiS odniósł się także do doniesień, że za pomocą systemu inwigilowano m.in. Krzysztofa Brezję, kiedy ten był szefem sztabu wyborczego Platformy Obywatelskiej.

Więcej najnowszych informacji o inwigilacji Pegasusem przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.

Zobacz wideo Pytamy posła Cymańskiego o użycie Pegasusa wobec Giertycha i Wrzosek

Jest to kompletna zmiana narracji ws. Pegasusa. Przypomnijmy, że jeszcze pod koniec 2021 r. Jarosław Kaczyński podkreślał w rozmowie z Interią, że "nie wie, co z tym Pegasusem". - Dostałem pismo od dziekana Okręgowej Rady Adwokackiej, by wyjaśnić wątpliwości wokół rzekomego podsłuchu wobec Romana Giertycha. To się miało dziać w 2019 r., nie byłem wówczas wicepremierem do spraw bezpieczeństwa, nie mam o tym większego pojęcia - mówił prezes PiS.

Dla obozu władzy temat Pegasusa był obiektem drwin

W grudniu wiceszef MON Wojciech Skurkiewicz zapewniał, że polskie służby nie są wyposażone w Pegasusa. Z kolei Michał Woś, wiceminister sprawiedliwości, twierdził, że w ogóle nie wie, czym jest system Pegasus, choć - jak ustaliła "Gazeta Wyborcza" - w 2017 roku miał odgrywać jedną z kluczowych ról w przekazaniu CBA 25 mln zł, z których miało zostać zakupione oprogramowanie szpiegujące.

Cały tekst dostępny tutaj: Jak Ziobro kupował Pegasusa dla CBA. Precyzyjna operacja, kamuflaż na każdym kroku

"To #pegasus który kupiłem w latach 90. Tyle warte są kapiszony Wyborczej. Odgrzewany kotlet. Opisana dotacja była omawiana w Sejmie i mediach 4 lata temu. Fundusz Sprawiedliwości ma ustawowy obowiązek finansować zwalczanie przestępczości - by łamiący prawo nie spali spokojnie" - napisał w mediach społecznościowych Woś.

Sprawę skomentował także wicemarszałek Sejmu i szef klubu PiS Ryszard Terlecki. - Jeżeli to nie jest bajka, jeżeli był rzeczywiście taki fakt korzystania z podsłuchu, to oczywiście trzeba się zwrócić do sądu, który wydał zgodę na to. To nie jest nic zdrożnego wyposażyć służby w odpowiedni sprzęt - mówił Terlecki.

Premier: Pegasus? Nieprawdziwy fakt wykreowany przez media

 28 grudnia o inwigilowanie Pegasusem pytany był premier Mateusz Morawiecki. - To typowy sposób działania niektórych mediów, że tworzą fakt nieprawdziwy, następnie ktoś inny cytuje ten nieprawdziwy fakt, powołując się na to źródło, i nagle potem wszyscy przyjmują, że taka była rzeczywistość. Otóż nie było takiej rzeczywistości - powiedział szef rządu.

Dał jednak znać, że może nie być dostatecznie poinformowany, podkreślając, że o sprawie "nie ma wiedzy". Zasugerował też, że być może Brejzę inwigilowały Pegasusem nie służby nadzorowane przez PiS, tylko zupełnie ktoś inny.

Z kolei Zbigniew Ziobro zapytany o to, dlaczego prokuratura nie zajmuje się sprawą inwigilowania Pegasusem, stwierdził, że "to byłaby kompromitacja polskiego państwa, gdyby nie posiadało programów umożliwiających na zasadach określonych w prawie sięgać po narzędzia technologiczne, które umożliwiają uzyskiwanie legalnego podsłuchu".

- Myślę, że problem Pegasusa podniósł w swych wypowiedziach pan (mec.) Roman Giertych. (...) Tak się zastanawiam, jaki jest tego powód. Może chodzi o konia, który ma skrzydła i lata - powiedział wówczas minister sprawiedliwości.

Kaczyński potwierdza: Mamy Pegasusa

W piątek nad ranem ukazał się fragment wywiadu Jarosława Kaczyńskiego z tygodnikiem "Sieci". Wicepremier ds. bezpieczeństwa potwierdził w nim, że Polska posiada Pegasusa i został on zakupiony z pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości. Prezes PiS odniósł się również do doniesień, że za pomocą systemu inwigilowano m.in. Krzysztofa Brezję, kiedy ten był szefem sztabu wyborczego Platformy Obywatelskiej. - Żaden Pegasus, żadne służby, żadne jakieś tajnie pozyskane informacje nie odgrywały w kampanii wyborczej w roku 2019 jakiejkolwiek roli. Przegrali, bo przegrali, nie powinni dziś szukać takich usprawiedliwień. Te wszystkie opowieści pana Brejzy są puste, nic takiego nie miało miejsca - powiedział, a zarzuty opozycji w tej sprawie nazwał "bzdurami", "histerią" i "aferą z niczego".

Przypomnijmy, z badań Citizen Lab działającego przy Uniwersytecie w Toronto wynika, co ujawniła agencja Associated Press, że senator Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Brejza był 33 razy inwigilowany przy pomocy systemu Pegasus w 2019 roku. Był wówczas szefem sztabu wyborczego KO. W czwartek Amnesty International niezależnie potwierdziła te informacje. Brejza podkreśla: "w żadnej sprawie nie byłem przesłuchiwany, nie toczyło się wobec mnie żadne postępowanie w tym 2019 roku, nie byłem nawet nigdzie wezwany".

Z doniesień medialnych wynika także, że oprogramowania użyto też przeciwko prawnikowi Romanowi Giertychowi, który reprezentował czołowych polityków opozycji, oraz Ewie Wrzosek, prokuratorce, która sprzeciwiła się czystkom w polskim wymiarze sprawiedliwości. Wrzosek już w listopadzie alarmowała, że "koncern Apple przekazał jej dowody, że jej telefon był poddany działaniu Pegasusa".

Więcej o: