- Dzisiaj o godz. 10 zaczyna się posiedzenie rządowego zespołu zarządzania kryzysowego, tam będą omówione bieżące dane epidemiczne i na tej podstawie podjęte decyzje - powiedział w rozmowie z Polskim Radiem rzecznik rządu Piotr Müller.
Spodziewam się, że będziemy szli w kierunku utrzymania obowiązujących obostrzeń. Analiza dzisiejszych danych pozwoli tę decyzję zatwierdzić
- dodał jednak. Zaznaczył także, że jeśli chodzi o powrót uczniów do szkół, to obowiązują wcześniejsze informacje przekazane przez resort edukacji. - Rzeczywiście obowiązują procedury związane z możliwymi kwarantannami tam, gdzie to jest niezbędne zgodnie z aktualnymi procedurami, natomiast sam powrót do szkół realizujemy zgodnie z tym co mówił minister Czarnek - zapewnił. Uczniowie mają wrócić do nauki stacjonarnej od 10 stycznia.
- To, co istotne i jest największym wyzwaniem, to lepsza weryfikacja tych obostrzeń, które obowiązują - powiedział Müller, dodając, że to "limity miejsc i ich weryfikacja, czyli 30 proc. osób w miejscach, gdzie to obowiązuje". - To, czy polskie szpitale są w stanie pomóc tym, którzy wymagają hospitalizacji, to najważniejszy wskaźnik - przyznał.
W okresie ferii miejsca, w których będzie więcej turystów, będą pod szczególną weryfikacją. Tam najczęściej dochodzi do naruszania przepisów; w hotelach, restauracjach, mówimy o miejscach, gdzie gromadzi się wiele osób
- zapewnił.
Przypomnijmy: omikron wciąż rozprzestrzenia się po kraju, choć nie jest jeszcze wariantem dominującym. We wtorek Ministerstwo Zdrowia przekazało informację o 11 670 nowych zakażeń koronawirusem i o śmierci 433 kolejnych osób. Obecnie jest zajętych blisko 20 tys. łóżek na 31 tys. dostępnych. W użyciu są 1833 respiratory z 2809 dostępnych.
Z nieoficjalnych informacji Onetu wynika, że Adam Niedzielski i jego otoczenie boją się "czarnych scenariuszy" w związku z rozwojem pandemii, stąd nacisk na wprowadzenie nowych obostrzeń. Według informacji portalu rządowa Rada Medyczna i niektórzy urzędnicy mają obawiać się, że przez wariant omikron zakażenia wzrosną tak bardzo, że potrzebne będzie nie 20 tys. łóżek covidowych, a 50-60 tys. i "pozostanie nam tylko wprowadzić kolejny lockdown i przymusowe szczepienia dla wszystkich albo patrzeć, jak ludzie będą tysiącami umierać w niewydolnych szpitalach". "Nasi rozmówcy w rządzie twierdzą wręcz, że Niedzielski i jego resort są poważnie zaniepokojeni czarnym scenariuszem, który z każdym dniem staje się coraz bardziej realny" - relacjonuje portal.