Łukasz Piebiak złożył swoje zgłoszenie u marszałkini Sejmu Elżbiety Witek w czwartek. Jak twierdzi w mediach społecznościowych, dysponuje poparciem 108 sędziów Sądu Najwyższego, Naczelnego Sądu Administracyjnego i sądów powszechnych. "Moim pełnomocnikiem jest prof. Jan Majchrowski, niestety już nie sędzia. To dla mnie zaszczyt, że zgodził się przyjąć tę funkcję" - stwierdził Piebiak.
Jan Majchrowski to były członek Izby Dyscyplinarnej, który złożył rezygnację na początku grudnia.
Jak twierdził wówczas, jego rezygnacja to protest przeciwko "naruszaniu w samym Sądzie Najwyższym obowiązującego polskiego prawa, polskiej Konstytucji, orzecznictwa polskiego Trybunału Konstytucyjnego i faktycznemu uleganiu przez kierownictwo Sądu Najwyższego i Izby Dyscyplinarnej SN bezprawnym naciskom podmiotów zewnętrznych podważającym suwerenność Państwa Polskiego, w tym przede wszystkim Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej".
Łukasz Piebiak ogłosił chęć kandydowania do KRS także na początku tego roku. W maju "Gazeta Prawna" informowała jednak, że nie znalazł się na ustalonej przez sejmową komisję sprawiedliwości i praw człowieka liście kandydatów.
W maju Krajowa Rada Sądownictwa rekomendowała Piebiaka do Naczelnego Sądu Administracyjnego (nominację musi zatwierdzić prezydent). W czerwcu KRS odrzuciła jednak jego kandydaturę na stanowisko sędziego SN.
Łukasz Piebiak jest obecnie związany z podlegającym pod resort sprawiedliwości Instytutem Wymiaru Sprawiedliwości. W latach 2015-2019 był wiceszefem resortu. Złożył rezygnację po publikacjach dotyczących tzw. afery hejterskiej.
Według doniesień Onetu Łukasz Piebiak miał kierować akcją dyskredytowania sędziów krytykujących reformę sprawiedliwości przeprowadzoną przez rząd PiS. Miało się to odbywać przy współpracy z Emilią S., która twierdzi, że sama została zmanipulowana i oszukana. Ich celem miał stać się m.in. prezes Stowarzyszenia "Iustitia" prof. Krystian Markiewicz. Łukasz Piebiak miał m.in. udostępnić kobiecie adres zamieszkania sędziego.
- Nie było żadnej afery w ministerstwie. Ta rzekoma afera zaistniała tylko w sferze medialnej. Sędziowie od zawsze się kontaktowali między sobą, kłócili, obgadywali za plecami, bo to są tacy sami ludzie jak wszyscy. Lubią się, nienawidzą, plotkują, wymieniają się informacjami... - stwierdził Piebiak w czerwcu ubiegłego roku w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej".
Jak dodał, "podawane tak ochoczo przez media zapisy rzekomych rozmów między sędziami były po prostu zmanipulowane" i "ktoś pomieszał autentyczną wymianę zdań ze zmontowaną".