Przypomnijmy, że w czwartek 23 grudnia Agencja Associated Press przekazała, że Krzysztof Brejza, polityk Platformy Obywatelskiej, był inwigilowany za pośrednictwem programu Pegasus. Agencja - powołując się na ustalenia Citizen Lab - informuje, że telefon Brejzy był atakowany 33 razy od 26 kwietnia do 23 października 2019 roku.
Brejza zarzuca służbom, że inwigilowały go w czasie kampanii wyborczej. Zwraca uwagę m.in. na to, że w tym samym czasie TVP ujawniło zmanipulowaną treść SMS-a z jego zhakowanego telefonu.
W niedzielę senator opozycji poinformował, że w kwietniu tego roku oficjalnie pytał dyrektora Centralnego Biura Antykorupcyjnego o tego SMS-a. Pytał m.in. wprost, czy SMS pochodził z prowadzonych wobec niego działań inwigilacyjnych i czy stosowano wobec niego inne czynności operacyjne.
Więcej wiadomości z kraju znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Kilka tygodni później w piśmie z biura szefa CBA odmówiono odpowiedzi na pytania i stwierdzono, że dyrektor biura "odczytuje je jako insynuacje".
"Nasłuchiwali mnie i moje otoczenie potężną cyberbronią dla terrorystów przez pół roku, dzień w dzień, 24h na dobę. W tym przez całą kampanię wyborczą. By cokolwiek znaleźć. Do tego kilka razy kłamali, że nie prowadzili inwigilacji" - napisał senator.
Wcześniej, w poniedziałek 20 grudnia wieczorem, Agencja Associated Press podała, że prawnik Roman Giertych i prokuratorka Ewa Wrzosek byli śledzeni przy pomocy szpiegowskiego systemu Pegasus. Inwigilacja byłego wicepremiera i ministra edukacji odbywała się w ostatnich tygodniach przed wyborami parlamentarnymi w 2019 roku - ustalili badacze z Citizen Lab, organizacji zajmującej się bezpieczeństwem w sieci, działającej przy Uniwersytecie w Toronto.
Później poinformowano, że Brejza był kolejną osobą, u której potwierdzono hakowanie telefonu systemem Pegasus. - Potwierdziły się moje przypuszczenia. Od początku mówiłem, że na 98 proc. wykradziono moje wiadomości przez Pegasusa. Zostawiałem sobie jeszcze margines błędu na fizyczne włamanie na telefon, ale dosłownie margines, bo ja naprawdę pilnowałem mojego telefonu - przekazał nam Krzysztof Brejza.
- W trakcie kampanii wyborczej w 2019 roku TVP zaatakowała mnie serią materiałów, ich główną osią były sfałszowane smsy. Te wiadomości pochodziły z 2014 roku i nie ma innej technicznej możliwości uzyskania treści jak tylko poprzez włamanie na telefon. Dane bilingowe są przechowywane przez operatorów tylko przez pół roku i nie ma wśród nich treści SMS-ów - tłumaczył w rozmowie z Gazeta.pl polityk.