24 listopada Wirtualna Polska opublikowała tekst dotyczący rzekomej działalności Łukasza Mejzy, obecnego wiceministra sportu. Jak podał portal, polityk w założonej przez siebie w lipcu 2020 roku spółce Vinci NeoClinic miał oferować chorym i ich bliskim pomoc w organizacji terapii "pluripotencjalnymi komórkami macierzystymi". Hasło firmy brzmiało: "Leczymy nieuleczalne". Spółka kierowała swoją ofertę m.in. do pacjentów nowotworowych i tych cierpiących na choroby neurologiczne. Cena usługi miała wynosić co najmniej 80 tys. dolarów. Eksperci wskazują jednak, że nie ma dowodów na skuteczność takiego leczenia.
W przesłanym Gazeta.pl oświadczeniu Mejza stwierdził, że artykuł to "kolejny nierzetelny ataki na jego wizerunek i dobre imię". "Po powzięciu informacji o wątpliwościach natury medycznej i moralnej dotyczących tej terapii, natychmiast wycofałem się z działalności firmy. W związku z tym nie tylko nie odniosłem najmniejszych korzyści majątkowych, ale poniosłem koszty finansowe. Zainwestowane środki potraktowałem jako własne straty" - stwierdził.
To były już kolejne doniesienia na temat działalności polityka. Kilka dni wcześniej portal opublikował tekst zatytułowany "Długi, wspólnicy zarzucający oszustwo, handel maseczkami i powoływanie się na wpływy. Oto tajemnice ministra Łukasza Mejzy". Wiceminister w wydanym w poniedziałek oświadczeniu stwierdził, że ów tekst "zawiera szereg kłamstw, insynuacji i błędów faktograficznych". Zapowiedział kroki prawne.
Więcej informacji na stronie głównej Gazeta.pl
Dzień później Onet opublikował tekst, z którego wynika, że Łukasz Mejza miał lobbować za wyborem jednej z kandydatek na stanowisko prezesa Polskiego Związku Kolarstwa. Do zdarzenia miało dojść na początku listopada tego roku (Mejza był już wiceministrem sportu) w hotelu Victor w podwarszawskim Pruszkowie. Odbywało się tam wyborcze walne zgromadzenie PZKol, które miało wyłonić prezesa.
Z ustaleń portalu wynika, że w przeddzień zjazdu w hotelu pojawił się Łukasz Mejza, wiceminister sportu. Po kompleksie oprowadzić miała go Anna Drobek, kandydatka na prezesa Polskiego Związku Kolarskiego. Jak twierdzą rozmówcy Onetu, podczas kolacji prowadzone były rozmowy ws. poparciu dla niej w wyborach na szefa PZKol - lobbować za tym miał właśnie Mejza. - Ludzie się wściekli, kiedy się dowiedzieli, o czym się tam rozmawia - mówił jeden z rozmówców portalu. Podobnych głosów miało być więcej. - To jest skandal. Jeszcze nigdy się nie zdarzyło, by ministerstwo w tak otwarty sposób próbowało ingerować w wybory niezależnego związku - dodał drugi z informatorów.
Ostatecznie Drobek przegrała. Mejza nie odpowiedział na pytania w tej sprawie.
26 listopada Marek Suski z PiS poinformował, że badane są oświadczenia majątkowe Łukasza Mejzy. - Bo był problem, nie składał jakiś czas. Jeżeli ta kontrola nie wypadnie pozytywnie, to pewnie będzie dymisja - stwierdził.
Obrzydzenie" i "podłość" - takie słowa o sprawie wiceministra Łukasza Mejzy usłyszał od polityków obozu Prawa i Sprawiedliwości Jacek Gądek z Gazeta.pl. - Nikt go już nie chce bronić - mówił jeden z członków rządu, który podkreślał, że im szybciej Mejza złoży dymisję, tym lepiej.
Coraz więcej polityków mówiło głośno o dymisji wiceministra sportu. Mateusz Morawiecki natomiast stwierdził, że "sytuacja na pewno będzie teraz przedmiotem bardzo szczegółowych wyjaśnień".
30 listopada poseł Koalicji Obywatelskiej Cezary Tomczyk poinformował w rozmowie z portalem Onet.pl o układzie, który miał zostać zaproponowany byłemu politykowi KO. Zbigniew Ajchler miał otrzymać od Łukasza Mejzy propozycję udziału w eksperymentalnym badaniu dot. leczenia choroby Parkinsona - w zamian jednak miał dołączyć do klubu PiS lub głosować tak, jak partia rządząca. - To jest układ, który Ajchlerowi zaproponował osobiście Mejza. Zbigniew Ajchler był szantażowany, że jeśli nie dołączy do PiS, to nie będzie leczony na parkinsona. Wprowadzającym Ajchlera w ten świat był właśnie ówczesny poseł Mejza - podkreślił Cezary Tomczyk.
Sam Zbigniew Ajchler stwierdził, że "opisane przez pana posła Cezarego Tomczyka okoliczności jego dołączenia do koalicji rządowej są kłamstwem".
Tego samego dnia zarząd województwa lubuskiego skierował do prokuratury zawiadomienie po kontroli dotyczącej m.in. bonów na szkolenia. Przeprowadzała je m.in. spółka Łukasza Mejzy. "Kontrola objęła m.in. weryfikację zgodności realizacji projektu z jego założeniami określonymi w umowie oraz załączonym do niej wnioskiem o dofinansowanie. W związku z informacjami medialnymi szczegółowej kontroli poddano usługi świadczone przez firmę Future Wolves Łukasz Mejza" - podano w komunikacie.
1 grudnia Lewica poinformowała, że złożyła zawiadomienie w prokuraturze o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Łukasza Mejzę. Wcześniej prawnik i ekonomista Robert Gwiazdowski zasugerował, że w 2019 roku polityk fałszował podpisy pod listami poparcia. - To już prawie tydzień od złożenia naszego doniesienia do prokuratury, po artykułach Wirtualnej Polski, z paragrafu 286, czyli doprowadzenia poprzez oszustwo do niewłaściwego rozporządzania własnym mieniem, czyli oszukiwaniem biednych i zdesperowanych rodziców, którzy chcieliby leczyć swoje dzieci na nieuleczalną chorobę. Chcieli ratować ich życie za 80 bądź 170 tys. dolarów. Prokuratura się tym wnioskiem nadal nie zajęła - przypomniała na konferencji prasowej przed Prokuraturą Okręgową w Warszawie Anita Kucharska-Dziedzic, posłanka Lewicy.
- Dziś mamy kolejne doniesienie do prokuratury i liczymy, że prokuratorzy w końcu przestaną obserwować na Instagramie i Facebooku celebrytki i aktorki, ale zaczną ścigać łobuzów politycznych i przekręciarzy - mówiła.
Tydzień później Łukasz Mejza - pierwszy raz od czasu wydania oświadczenia - na słynnej już konferencji prasowej zabrał głos ws. doniesień dot. jego firmy. - Mamy do czynienia z największym atakiem politycznym po 1989 roku. Atakiem na Zjednoczoną Prawicę i większość sejmową. Atakiem, którym przekroczono wszystkie możliwe granice, aby obalić rząd - stwierdził.
Wymierzono we mnie ostrze fake newsów, pomówień. (...) Kiedyś niektórzy politycy mówili o dorżnięciu watahy, teraz po prostu chcą dorżnąć Mejzę. Za moją działalność polityczną, za moje wybory. (...) Ta spirala hejtu ma na celu psychiczne zniszczenie mnie, abym zrezygnował z bycia posłem na Sejm. Jeśli oddam mandat, to opozycja uzyska większość i wywoła kryzys parlamentarny - stwierdził.
Obok Mejzy na konferencji wystąpił - jak to określił polityk - jego przyjaciel Tomasz Guzowski, który sam cierpi na schorzenie genetyczne i miał korzystać z terapii w Meksyku. Guzowski w rzeczywistości jest wspólnikiem Mejzy.
Następnego dnia pojawiły się doniesienia o tym, że Łukasz Mejza ma się stawić w delegaturze CBA w Warszawie.
10 grudnia polityk poinformował, że idzie na urlop. Mimo tego tydzień później, kiedy przegłosowano m.in. "lex TVN", niespodziewanie pojawił się w Sejmie. - Pani marszałek, wysoki Sejmie bardzo proszę o wykluczenie z obrad pana posła Mejzy, ponieważ w mediach okłamujecie państwo opinię publiczną, mówiąc, że pan Mejza jest na urlopie - mówiła posłanka KO Izabela Leszczyna. Wyłączono ją mikrofon. - Może pani przystąpić do rzeczy? - pytała Elżbieta Witek. - Skandalem jest to, że człowiek, który jest hieną, bo żerował na śmierci dzieciaków, siedzi tu, w polskim parlamencie - mówiła posłanka, ale jej apel nie przyniósł skutku. Mejza - jako poseł niezrzeszony - zagłosował razem z PiS-em za "lex TVN".
Centrum Informacyjne Sejmu poinformowało wówczas PAP o tym, że do wicemarszałkini Sejmu wpłynął wniosek posła Łukasza Mejzy, ale jeszcze nie został rozpatrzony.
Trzy dni później o dymisję wiceministra sportu ponownie został zapytany premier. - Pan minister zawiesił swoje działania w ministerstwie celem przeprowadzenia wszelkich wyjaśnień, wiem, że w tym tygodniu postęp tych wyjaśnień ma być niejako dostrzeżony i myślę, że wtedy wszelkie decyzje będą zapadały - powiedział.
22 grudnia WP opublikowała kolejne informacje dotyczące domniemanej działalności Mejzy. Jak podała, kilka dni temu w amerykańskim stanie Wyoming zlikwidowano firmę Vinci NeoClinic LLC. Miała to być amerykańska odnoga firmy Mejzy. Dziennikarze portalu "sprawą zainteresowali FBI".