Do zdarzenia doszło 18 października tego roku na lotnisku w Balicach pod Krakowem. Ok. godz. 20.30 do lądowania podchodził samolot linii Ryanair. Jak podaje tvn24.pl, w tym czasie jeden z pracowników Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej stracił przytomność. Portal podaje, że informację potwierdził w kilku źródłach.
Na szczęście mężczyźnie, który stracił przytomność towarzyszył drugi kontroler. Tvn24.pl zwraca uwagę, że PAŻP stosuje system pracy jednego kontrolera - Single Person Operations. SPO jest aktywne w nocy - rozpoczyna się po godz. 24, a kończy o 5 rano. To oznacza, jak czytamy, że gdyby do incydentu doszło kilka godzin później, kontroler zostałby sam.
Tvn24.pl m.in. na podstawie nagrań rekonstruuje wydarzenia, które miały miejsce wieczorem 18 października.
Drugi z kontrolerów usiłował pomóc nieprzytomnemu koledze i zadzwonił po zespół ratunkowy. Karetka wyruszyła w kierunku wieży po trzech minutach. Jednocześnie kontroler musiał prowadzić korespondencję z podchodzącym do lądowania samolotem Ryanaira. Próbował wezwać innego kolegę, ale ten miał przerwę i początkowo nie odbierał telefonu.
- Miał problem, by się dodzwonić do kolegi, który w tym czasie wypoczywał. Na szczęście ten w końcu odebrał telefon. Ekipa pogotowia, którą wezwał, trafiła najpierw do kontrolerów wieżowych, którzy siedzą piętro wyżej, nad zbliżaniem. Był kompletny chaos - mówi informator tvn24.pl.
Drugi rozmówca portalu podkreśla, że obaj kontrolerzy "byli przekonani, że ich kolega umiera i po takich przejściach nie byli w stanie normalnie pracować". - Trzeba było zostać na stanowisku, by nie zatrzymywać ruchu. Krótko potem startował samolot o statusie HEAD - podkreśla.
Na pokładzie wspomnianego samolotu był premier Mateusz Morawiecki." Z informacji, do których dotarliśmy, wynika, że o godz. 20.27 embraer z premierem Mateuszem Morawieckim został odkołowany, czyli rozpoczął przejazd w stronę pasa startowego" - podaje tvn24.pl. Dalej portal opisuje, że 20.35 samolot zaczął rozbieg, a o 20.36 oderwał się od ziemi. Premier leciał do Strasburga, gdzie miał wystąpienie w Parlamencie Europejskim.
Tvn24.pl zwraca uwagę, że "samolot z Morawieckim kołował na pas i startował w czasie, gdy kontrolerzy na wieży krakowskiego lotniska zajmowali się ratowaniem swojego kolegi". Jak czytamy, nadzorem startu zajmowali się kontrolerzy wieżowi, ale krótko po starcie przejmowali kontrolerzy zbliżania, a więc ci, z których jeden stracił przytomność.
- Kontrolerom włączyło się myślenie tunelowe. Mimo trudnej sytuacji chcieli za wszelką cenę, by samolot z premierem wystartował. Podobnie jak piloci w Smoleńsku chcieli za wszelką cenę wylądować - przyznaje anonimowo pilot.
- Za dużo naraz musiał pogodzić kontroler. Nie powinni dawać zgody na start. Powinni zatrzymać [maszynę - red.] przed pasem i powiedzieć, że jest problem - dodaje kolejny rozmówca.
Inni informatorzy przyznają, że kolejne samoloty nie powinny mieć zgody na start.
Z informacji przekazanej przez rzecznika PLL LOT wynika, że załoga samolotu nie wiedziała, co się wydarzyło w wieży. "Do opiekuna lotu z ramienia Kancelarii Prezesa Rady Ministrów nie dotarła informacja, o którą pan pyta" - podało z kolei Centrum Informacyjne Rządu.
- Kontrolerom zakazano rozmawiania o tej sprawie. Większość nie ma pojęcia, co się stało w Krakowie, choć taki przypadek powinno się nagłośnić, by wyciągnąć z niego wnioski, bo następnym razem dojdzie do tragedii - stwierdza kolejny informator tvn24.pl.