Mail, który 17 listopada ubiegłego roku miał do Mateusza Morawieckiego wysłać Michał Dworczyk, nosi tytuł "personel z zagranicy HELP!!!". "Mateusz, w ciągu ostatniej godziny przeprowadziłem dwie rozmowy z Latosem i trzy rozmowy telefoniczne z E. Witek. Ja wszystko rozumiem, każdy jest bardzo ważny, nie lubi załatwiać spraw na ostatnią chwilę, etc. Ale do cholery są jakieś granice egocentryzmu, nadęcia i poczucia własnej wielkości. Moi rozmówcy nie chcą procedować jutro ustawy dot. ściągania lekarzy zza granicy. Bo nie byli konsultowani na etapie tworzenia ustawy, bo A. Goławska za późno zadzwoniła, bo ustawa przyniesie więcej szkody niż pożytku, bo przecież miesiąc to nie jest żadna długa zwłoka, itd..." - czytamy w wiadomości, którą miał wysłać szef KPRM (pisownia jest oryginalna).
"W końcu wycisnąłem na nich, że będzie procedowana w czwartek, ale pani marszałek ma szereg 'obiektywnych' wątpliwości. I moim zdaniem, jeżeli nie zadzwonisz do niej i nie powiesz miło, że to ważna sprawa i że prosisz, aby ta ustawa przeszła przez Sejm w czwartek, to ona to przesunie na przyszły piątek tzn. biorąc pod uwagę posiedzenia Senatu - wydłuży się wszystko o miesiąc" - miał napisać Dworczyk. Dalej pojawia się prośba do Morawieckiego, by ten zadzwonił do Witek i "poprosił ją miło o puszczenie tej ustawy". "I najbardziej wkurza mnie to, że takie akcje robią nabzdyczeni ludzie, którzy na co dzień nie przepracowują się nadmiernie, a mają o wszystko pretensje i sprawiają wrażenie, jakby nieśli na barkach ciężar całego świata..." - czytamy w ujawnionym mailu.
Więcej o aferze mailowej można przeczytać na stronie głównej Gazeta.pl.
Morawiecki miał na to odpowiedzieć następująco: "ok - PRZYPOMNIJ MI RANO PO 7 PLS".
27 listopada Sejm przyjął ustawę o zmianie niektórych ustaw w celu zapewnienia w okresie ogłoszenia stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii kadr medycznych. Przepisy w niej zawarte upraszczają procedurę przyjmowania do pracy pracowników ochrony zdrowia spoza Unii Europejskiej.
Od kilku miejscy w sieci pojawią się maile, które rzekomo mieli wysyłać sobie członkowie rządu. Jako pierwsze wyciekły maile Michała Dworczyka, który na początku czerwca bieżącego roku przekazał, że służby specjalne wyjaśniają sprawę włamania na skrzynkę mailową jego, jego żony, a także ich konta w mediach społecznościowych. Od tamtego czasu w sieci pojawiają się materiały, które mają pochodzić ze skrzynek mailowych szefa Kancelarii Premiera Rady Ministrów oraz innych polityków.
Dotychczas KPRM nie potwierdziła prawdziwości wiadomości, jednak nie dementuje poszczególnych informacji zawartych w upublicznianej korespondencji. W odpowiedzi na pytania dot. afery mailowej Centrum Informacyjne Rządu przekazało Gazeta.pl, że "Polska doświadczyła ataku cybernetycznego i dezinformacyjnego prowadzonego z terenu Federacji Rosyjskiej". Amerykańska firma zajmująca się cyberbezpieczeństwem oceniła, że grupa hakerów odpowiedzialna za operację "Ghostwriter" jest powiązana z rządem Białorusi.
Autentyczność jednego z maili pod koniec listopada w RMF FM potwierdził wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin. - Potwierdzam, że ujawniony e-mail od premiera do mnie jest prawdziwy. Spotkanie z ambasadorem Niemiec się odbyło. Pozostaliśmy przy swoich zdaniach - przyznał. Konkretnie chodzi o wiadomości, które dotyczą publikacji w "Fakcie". Wówczas to w dzienniku pojawił się opis układów w Łodzi i Radomiu, stworzonych wokół polityków Prawa i Sprawiedliwości.
Na prośbę Mateusza Morawieckiego, ministrowie Jacek Sasin i Marek Suski mieli wezwać ambasadora Niemiec "na dywanik". W mailu z 1 października 2018 roku premier napisał: "Jutro FAKT atakuje dokładnie jak Platforma. Prosba aby Jacek i Marek wezwali ambasadora Niemiec tym razem (Michal zrobil to 2 mce temu) - na dywanik - i powiedzieli, że widzimy, że niemiecka gazeta idzie już nie nawet ‘ręka w rękę’ z PO/PSL ale że ona jest w butach Opozycji i ona jest opozycją. Porownajcie to do sytuacji gdyby polscy hipotetyczni właściciele zrobili coś takiego w niemczech .... Powiedzcie, że to wywoła miedzynarodowy skandal. ... jak tak dalej. Ostro pls" (zachowana pisownia oryginalna).
W odpowiedzi Jacek Sasin miał napisać: "Oczywiście, porozumię się z Markiem i działamy. Jak ostro to ostro!".