Będzie miał duży zakres władzy i uprawnienia niemal prokuratorskie. Kompetencje Polskiego Instytutu Rodziny i Demografii, którego utworzenia chcą posłowie PiS, wykraczają poza badania nad demografią. Utworzenie i działalność instytutu ma kosztować podatników aż 30 mln zł. Pomysłodawcą instytutu jest poseł PiS Bartłomiej Wróblewski, znany ze swoich ultrakonserwatywnych poglądów i popierania całkowitego zakazu aborcji.
Zakres działania nowego instytutu jest szeroki. Miałby on m.in. monitorować politykę rodzinną i demograficzną. Jego pracownicy zajmowaliby się także opiniowaniem ustaw oraz edukacją społeczną, z podkreśleniem roli rodziny i małżeństwa. Uprawnienia będą daleko wykraczające poza badania nad demografią. Prezes będzie mógł m.in. żądać wszczęcia postępowania w sprawach rodzinnych i brać w nich udział na zasadach podobnych jak prokurator. Chodzi m.in. o postępowania w sprawach nieletnich i administracyjnych dotyczących świadczeń na dzieci. Będzie miał wgląd w dokumenty i dane osobowe.
Instytut będzie miał charakter podobny do IPN. Nie będzie niezależną jednostką naukowo-badawczą. Jego prezesa powoła przecież Sejm. Prezes będzie miał za to uprawnienia prokuratorskie
- ocenia prof. Irena Kotowska, honorowa przewodnicząca Komitetu Nauk Demograficznych PAN, cytowana przez "Rzeczpospolitą".
Kontrowersyjny projekt przeszedł tylko jednym głosem. Za było 205 posłów, przeciw - 204. Podczas głosowania za nieobecnych zostało uznanych siedmioro posłów KO, w tym Iwonę Hartwich oraz troje parlamentarzystów PSL-KP, w tym Bożenę Żelazowską. Obie posłanki po głosowaniu zaznaczyły jednak, że były w Sejmie i głosowały za odrzuceniem kontrowersyjnego projektu.
"Szanowni Państwo. Uprzejmie informuję, że uczestniczyłam w tym głosowaniu. System nie zadziałał. Wystosowałam do Pani marszałek Witek odpowiednie pismo w tej sprawie. Jestem ostatnią osobą, która poparłaby ten haniebny projekt Pana Wróblewskiego" - napisała Iwona Hartwich na Twitterze.
Podobne oświadczenie zamieściła również Bożena Żelazowska z PSL. "Oświadczam, że w trakcie dzisiejszego głosowania nad pkt. 6 dotyczącym poselskiego projektu ustawy o Polskim Instytucie Rodziny i Demografii przy wniosku o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu głosowałam za odrzuceniem wniosku, natomiast przy wyświetleniu wyniku głosowania jest informacja, że nie wzięłam w nim udziału. W trakcie dzisiejszego głosowania cały czas byłam obecna na sali i brałam udział we wszystkich głosowaniach" - napisała posłanka PSL, które skierowała również pisma do marszałek Sejmu.
Większość z pozostałych nieobecnych posłów opozycji przebywa na zwolnieniach lekarskich. Marszałkini Sejmu Elżbieta Witek nie zgodziła się na zdalne głosowanie.