We wtorek w Sejmie odbyło się I czytanie projektu ustawy o powołaniu Instytutu Rodziny i Demografii. Sprawozdawcą projektu jest Bartłomiej Wróblewski z PiS. Poseł przekonywał, że "z przepisów konstytucyjnych wynika konieczność wypełnienia pozytywnego obowiązku do podejmowania działań służących rozwojowi i dobremu życiu polskich rodzin".
Więcej najnowszych informacji z polityki przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
- To konstytucyjna podstawa i zachęta do powołania Polskiego Instytutu Rodziny i Demografii. Regulacje naszej ustawy zasadniczej odpowiadają szeroko podzielanemu w Polsce przekonaniu. Zgodnie z badaniami opinii publicznej rodzina należy do najważniejszych wartości dla Polaków - mówił.
O słuszności powołania IRiD mówiła też Dominika Chorosińska z PiS. - Rodzina od początku rządów Prawa i Sprawiedliwości była w sercu jej polityki. I to zostało potwierdzone nie tylko słowem, ale i czynem - mówiła. Przekonywała, że "podobne instytucje działają na całym świecie". - Klub Prawa i Sprawiedliwości wyraża poparcie dla tej inicjatywy, wychodzącej naprzeciw fundamentalnym wyzwaniom współczesności - mówiła.
Przedstawiciele Koalicji Obywatelskiej zgłosili wniosek o odrzucenie projektu już w pierwszym czytaniu.
- To kolejna inicjatywa posła Wróblewskiego, która przeraża - mówiła podczas debaty Wanda Nowicka z Lewicy.
- Ten instytut to koszmar, który tworzy kolejne narzędzia do kontroli życia Polek i Polaków - stwierdziła z kolei Monika Rosa z KO. - To jest projekt, który za 30 milionów złotych ma promować wybrany przez wnioskodawców konserwatywny, katolicki model rodziny i świata - stwierdziła.
Następnie posłanka KO nawiązała do wnioskodawcy projektu posła Wróblewskiego, który był inicjatorem wniosku do Trybunału Konstytucyjnego ws. zakazu aborcji w Polsce.
- Smutne, cyniczne i bezduszne, że o dzietność chce się troszczyć człowiek, pan poseł Wróblewski, który był inicjatorem wniosku do Trybunału, który zakazał aborcji w Polsce, przez którego kobiety boją się zachodzić w ciążę, martwiąc się o swoje zdrowie i życie - powiedziała. - Instytut Rodziny i Demografii... pani Izabela z Pszczyny też miała swoją rodzinę - dodała.
- Nie będę prezesem Instytutu Rodziny i Demografii, nie będę się angażował w prace tej instytucji - przekazał Wróblewski w środowej (z 1 grudnia) rozmowie z RMF FM.
Pomysłodawca projektu zapewniał, że cele jego powstania są różne. - Ma być to instytucja analityczno-badawcza - wyjaśniał. Przekonywał także, że jego utworzenie ma się przyczynić do poprawy dzietności w Polsce. Poseł przytaczał dane Głównego Urzędu Statystycznego, które prognozują, że w 2050 roku Polaków będzie o 4,5 mln miej.
- Koncepcja Instytutu Rodziny i Demografii to jest złączenie dwóch propozycji, które funkcjonowały w opinii publicznej w ostatnich latach. Powołanie instytucji pro-demograficznej oraz powołanie rzecznika praw rodziny. Takie instytucje działają np. we Francji, w USA, na Słowacji, na Węgrzech, czy w Czechach. Sytuacja demograficzna Polski, ale też całej Europy jest trudna. I tym bardziej uważam, że nie stać nas na to, żeby tę sprawę pozostawić własnemu biegowi - argumentował.