- Jest pat — słyszymy w obozie rządzącym.
Sądy i euro
A rzecz jest fundamentalna. Zmiany w sądach — zwłaszcza w SN — w wersji Ziobry, to dokończenie przeorania sądownictwa i bardzo realna perspektywa utraty pieniędzy z Funduszu Odbudowy. Nowogrodzka chciałaby i przeorać sądy, i dostać euro. Duda z kolei oczekuje orania płytszego i euro. A Ziobrę zajmuje tylko oranie.
Sprawa nagli, bo Polska jako jedno z ostatnich państw nie ma zaakceptowanego przez Komisję Europejską Krajowego Planu Odbudowy, więc nie ma też euro, a TSUE zasądził dla Polski karę 1 mln euro dziennie za funkcjonowanie Izby Dyscyplinarnej SN.
Zjednoczoną Prawicę i Andrzeja Dudę trawi tymczasem spór o kształt ustaw sądowych. Zwłaszcza tej o Sądzie Najwyższym.
Więcej informacji z polityki na stronie głównej Gazeta.pl.
Ciągle nie ma zielonego światła od Kaczyńskiego
Jarosław Kaczyński — słyszymy w PiS — ma dać zielone światło ustawom sądowym, dopiero gdy będzie gwarancja, że przejdą one przez Sejm, a Andrzej Duda ich potem nie zawetuje. - Kaczyński puści Ziobrze reformy, jeśli ustawy będą dogadane z Dudą — mówi jeden z naszych rozmówców z PiS.
Kluczowe jest tu porozumienie "ziobrystów" z Dudą. Rozmowy Ziobry z ludźmi prezydenta trwają od ok. dwóch miesięcy. Dealu brak. Ten projekt Ziobro trzyma w tajemnicy, z kolei projekt zmian w sądach powszechnych publicznie już prezentował.
Człowiek z Pałacu Prezydenckiego: - Projekty są już długo negocjowane. To trudne rozmowy. Różnice dotyczą głównie kształtu Sądu Najwyższego.
Ziobro chce się pozbyć "starych" sędziów
Ziobro dąży bowiem do przeorania SN. Pomysł "ziobrystów" personalnie sprowadza się do tego, że w SN zostaliby wyłącznie ci sędziowie, którzy nie kwestionują statusu innych sędziów. A więc z SN usunięto by "starych" sędziów, a sam SN byłby bardzo mały, a liczba jego izb zredukowana. Obecnie SN liczy 94 sędziów (tyle jest obsadzonych etatów), z których 42 jest "nowych", a 52 "starych".
Ziobro w rozmowach z Dudą i na Nowogrodzkiej forsuje taki właśnie projekt. Temu służył też okazały i bardzo konfrontacyjny wywiad dla "Sieci".
Na kilku stronach prorządowego tygodnika minister sprawiedliwości wykłada, że to teraz jest moment krytyczny. Słowem: to teraz jest czas na ostateczną rozprawę z — jak mówi Ziobro - "rebelią" wśród sędziów i to bez oglądania się na Unię Europejską.
Ziobro mówił "Sieciom": - Proponuję odrzucenie dyktatu i zerwanie z polityką polegającą na upartych próbach obłaskawiania unijnych instytucji. I dodawał, że "nie możemy być jak człowiek, którego dwa razy obito nocą w tym samym parku, a on pcha się tam po raz trzeci". Nazwiska nie podał, ale oczywiste jest, że chodziło mu o premiera Mateusza Morawieckiego, a parkiem są w tej analogii salony Komisji Europejskiej.
Ziobro zdawkowo (ale jednak) mówi w tym wywiadzie także o pretensji do prezydenta Andrzeja Dudy o zawetowanie Ziobrze ustaw sądowych w 2017 r. i zgłoszenie własnych, zmiękczonych.
Pałac Prezydencki: to presja na nas
Wywiad Ziobry odebrano w Pałacu jako nacisk na Andrzeja Dudę.
Co ciekawe, tydzień wcześniej to Duda był na okładce "Sieci", a w dzień publikacji wywiadu z Ziobrą prezydent dał wywiad w "Gościu Wiadomości" TVP, gdzie prowadzący skonfrontował go z zarzutem, że jest "hamulcowym" reform sądownictwa. Prezydent odparował, że zapisy "ziobrowych" ustaw sprzed 4 lat był "antydemokratyczny", bo — podkreślał Duda — dawał ministrowi de facto prawo do obsadzania stanowisk sędziowskich w SN. Prezydent zapowiedział jednocześnie, że znów postawi weto, jeśli ustawy będą analogiczne do tych z 2017 r.
Andrzej Duda w "Sieciach" mówił z kolei, że "trwa proces konsultacyjny". - Nie ukrywam, że powiedziałem od razu, iż części z nich nie akceptuję. Podczas spotkań konsultacyjnych wyraziłem wprost, na jakie rozwiązania mojej zgody nie będzie — dodawał.
"Gołębie" vs "jastrzębie"
Batalia jest więc tak publiczna, jak i zakulisowa.
Z jednej strony jest obóz — jak na standardy Zjednoczonej Prawicy — "gołębi", który stanowią prezydent Andrzej Duda, premier Mateusz Morawiecki i I prezes SN prof. Małgorzata Manowska. A z drugiej "jastrzębie": Zbigniew Ziobro i Jarosław Kaczyński, których opcję wspiera Jacek Kurski na antenach TVP.
Duda grozi wetem wobec ustawy Ziobry o SN, a Ziobro grozi Kaczyńskiemu buntem, jeśli ten zgodzi się na zmiękczenie ustawy przez Dudę. Osoba bliska negocjacjom nie kryje: - Nie ma groźby weta dla całej reformy sądownictwa, ale jest groźba weta do ustawy o Sądzie Najwyższym.
Nasi rozmówcy przekonują, że Dudę do stępienia pomysłów Ziobry zachęcają premier Mateusz Morawiecki i prof. Małgorzata Manowska — opowiadają się bowiem za niewielkimi korektami jak likwidacja Izby Dyscyplinarnej na czele. Szef rządu liczył wręcz na punktową nowelę likwidującą ID, ale na taką kosmetykę nie ma zgody Nowogrodzkiej, bo to byłby dowód na kapitulację przed Brukselą. Morawiecki liczył, że dzięki temu Komisja Europejska zaakceptuje polski Krajowy Plan Odbudowy, przez co popłyną miliardy euro. Brak tych pieniędzy uderza bowiem w samo serce premiera, który miał być skuteczny w kontaktach w Unii Europejskiej.
Z kolei Manowska ma interes w tym, aby Sąd Najwyższy nie został bardzo okrojony — a to zakłada projekt Ziobry — bo kierowałaby wtedy kadłubkiem, jej rola I Prezes SN byłaby głównie tytularna.
"Ziobryści" źli na Manowską
Jak pisała "Gazeta Wyborcza", obóz Ziobry oskarża Manowską o spiskowanie z Dudą i Morawieckim. W obozie "ziobrystów" jest złość na Manowską, która była w przeszłości zastępczynią Ziobry w Ministerstwie Sprawiedliwości i to właśnie jemu w dużej mierze zawdzięcza dzisiejsze stanowisko. Po nominacji do SN zaczęła jednak oddalać, a dziś zakulisowo stara się torpedować projekt Ziobry o SN.
- Manowska przekonuje Andrzeja Dudę, że potrzebna jest łagodna ustawa — słyszymy od "ziobrysty". Z otoczenia Dudy wiemy, że Manowska faktycznie współpracuje z Pałacem Prezydenckim, który oddelegował do rozmów z nią Małgorzatę Paprocką (pełni ona nadzór nad Biurem Prawa i Ustroju oraz Biurem Obywatelstw i Prawa Łaski). Obie panie — co dla Ziobry jest nie do zaakceptowania — chcą też korekt w Krajowej Radzie Sądownictwa, co dla "ziobrystów" jest sabotowaniem ich reform.
SP: niech PiS szuka innej większości dla łagodnej ustawy o SN
Polityk Solidarnej Polski: - Jest ryzyko, że Duda po raz drugi [tak jak w 2017 r. - red.] będzie chciał łagodnych ustaw. My się na to nie godzimy. Jeśli PiS zgodzi się na ustępstwa, to PiS musi znaleźć inną większość w Sejmie.
Bez 19 głosów posłów Solidarnej Polski żaden projekt zmian w SN nie ma praktycznie szans na uchwalenie. Ale też bez podpisu Dudy żadna ustawa sądowa nie wejdzie w życie. "Ziobryści" są więc skazani na pertraktacje z Dudą.
Wedle naszych informacji w ostatnich tygodniach doszło do kilku spotkań bezpośrednich Dudy i Ziobry ws. projektów ustaw sądowych. - Atmosfera nie jest wroga, ale jest pat — słyszymy. Rozmówca z Pałacu to potwierdza.
Pretensje zaczynają wypływać
Ziobro — co można wyczytać z wywiadu dla "Sieci" — ma skrywane pretensje do Dudy za weta do ustaw sądowych z 2017 r. I nie chcą powtórki z tych wet. - Jeśli teraz ustawy nie będą szły daleko, to da to możliwość dalszej rebelii sędziów. Duda już raz oszczędził część sędziów i to oni wszczęli potem trwającą do dziś rebelię — mówi polityk SP. Drugi raz nie chcą przełykać — ich zdaniem — zbyt miękkich ustaw Dudy.
"Ziobryści" prą do ostatecznego przeorania SN. - Przez cztery lata siedzieliśmy cicho, ale teraz już nie możemy. Rebelia sędziów to wina Andrzeja Dudy, bo to on wetował nasze ustawy w 2017 r. Potem broniliśmy reform prezydenta, ale to koniec — mówi "ziobrysta".