Jak podaje Polska Agencja Prasowa, zaproszenia do przedstawicieli klubów opozycyjnych zostały przesłane w niedzielę i większość z nich już potwierdziła swoją obecność - wynika z informacji PAP w rządzie.
Więcej najnowszych informacji o sytuacji na granicy przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Szef rządu w minionym tygodniu odbył serię spotkań z europejskimi liderami. Mateusz Morawiecki rozmawiał m.in. z premierem Wielkiej Brytanii Borisem Johnsonem, prezydentem Francji Emmanuelem Macronem oraz kanclerz Niemiec Angelą Merkel. Tematem rozmów były aktualne zagrożenia geopolityczne, w tym sytuacja na polsko-białoruskiej granicy.
Wcześniej Mateusz Morawiecki uczestniczył także w spotkaniu z premierami Estonii, Litwy i Łotwy podczas wizyty w stolicach tych państw.
"Kryzys migracyjny, cyberataki i manipulowanie cenami gazu to tylko przykłady wojny hybrydowej rozpoczętej przez Mińsk i Moskwę. Polska, Litwa, Łotwa i Estonia są na pierwszej linii tego ataku. Pozostajemy zjednoczeni i solidarni. To jedyna droga dla Europy" - pisał na Twitterze.
Premier podziękował przywódcom odwiedzonych państw "za jedność". "Koncentracja wojskowa Rosji na granicy z Ukrainą i szantażowanie Mołdawii gazem to czerwony alarm dla UE. Jest jeszcze czas, aby uniknąć katastrofy" - podkreślił.
Mateusz Morawiecki zaznacza, że przywódcy państw NATO, w tym kanclerz Angela Merkel i jej przyszły następca Olaf Scholz wyrazili swoje poparcie dla Polski i nie wyklucza, że jeśli będzie to konieczne, Polska, Litwa i Łotwa mogą aktywować artykuł 4 Traktatu północnoatlantyckiego, stwierdzając oficjalnie naruszenie ich terytoriów.
Dopytywany, czy widzi nadciągające zagrożenie wojną, polski premier odparł: - Nie możemy niczego wykluczyć. Łukaszenka i Putin najwyraźniej realizują strategię, która ma dezorientować i destabilizować Zachód. Nie wiemy, co jeszcze oni planują. Możliwe jest też, że kryzys na granicy ma tylko odwrócić uwagę od nowych ataków militarnych, które Putin przygotowuje na Ukrainie.