Portal wp.pl podał w środę, że wiceminister sportu Łukasz Mejza (Parta Republikańska) jeszcze przed objęciem poselskiego mandatu, działał w spółce, która miała oferować chorym organizację za granicą terapii komórkami macierzystymi. Eksperci wskazują, że nie ma dowodów na skuteczność takiego leczenia.
Mejza w oświadczeniu przesłanym portalowi Gazeta.pl w środę po południu za pośrednictwem swojego pełnomocnika przekonywał, że ani on, ani jego spółka "nie zarobili na działalności opisanej w artykule".
Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
"Po powzięciu informacji o wątpliwościach natury medycznej i moralnej dotyczących tej terapii, natychmiast wycofałem się z działalności firmy. W związku z tym nie tylko nie odniosłem najmniejszych korzyści majątkowych, ale poniosłem koszty finansowe. Zainwestowane środki potraktowałem jako własne straty" - zaznaczył wiceminister.
"Standardy, jakie muszą obowiązywać w polskiej polityce, w moim przekonaniu, powinny spowodować dymisję Wiceministra Sportu i Turystyki, przynajmniej do czasu wyjaśnienia sprawy przez odpowiednie organy" - skomentował sprawę w czwartek na Twitterze Paweł Lisiecki, poseł PiS z Warszawy, były burmistrz Pragi-Północ i były bliski współpracownik obecnego szefa MON Mariusza Błaszczaka.
O kwestię ewentualnej dymisji wiceministra sportu był pytany w sobotę w RMF FM wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin.
Takiej decyzji w żadnym wypadku nie ma. Na ten moment mamy jakby słowo przeciwko słowu, z jednej strony mamy publikację prasową, z drugiej strony mamy oświadczenie pana ministra Mejzy
- powiedział Jacek Sasin. Jak dodał, "odpowiednie służby badają oświadczenia majątkowe pana ministra i od tego będzie zależała jego przyszłość".
Prowadzący rozmowę RMF FM Krzysztof Ziemiec zwrócił uwagę, że w sprawie z jednej strony "chodzi o moralny wymiar działalności" Mejzy, a z drugiej o "wizerunek, który kładzie się cieniem na cały rząd".
- Nie może być tak, że członkowie rządu będą odwoływani na podstawie artykułu w gazecie. Mamy swoje doświadczenia i wiemy, że często tego typu artykuły opierają się na, mówiąc delikatnie, bardzo kruchych przesłankach albo wręcz informacje, które są podawane, zupełnie mijają się z prawdą. To musi być zbadane, wyjaśnione. Oczywiście, nie można tego typu rzeczy, informacji lekceważyć, ale nie można też wierzyć im tak zupełnie a priori - skomentował Sasin.
To kolejne doniesienia na temat działalności Łukasza Mejzy. Przed kilkoma dniami portal wp.pl opublikował tekst zatytułowany "Długi, wspólnicy zarzucający oszustwo, handel maseczkami i powoływanie się na wpływy. Oto tajemnice ministra Łukasza Mejzy". Wiceminister w wydanym w poniedziałek oświadczeniu stwierdził, że ów tekst "zawiera szereg kłamstw, insynuacji i błędów faktograficznych". Zapowiedział kroki prawne.
Wp.pl informowała m.in. o tym, że firma Łukasza Mejzy w latach 2019-2020 otrzymała ok. 960 tys. zł dotacji z Agencji Rozwoju Regionalnego na realizację szkoleń online dla przedsiębiorców. Mejza był wtedy radnym sejmiku lubuskiego.
- Raport z naszej kontroli jest opasły, zawiera ponad 100 stron. Potwierdzam, że są w nim rzeczy, które budzą nasze wątpliwości, np. to, że z 18 firmami, które korzystały z usług spółki wiceministra, nie mogliśmy nawiązać żadnego kontaktu. Wątpliwości budzi także czas, w którym odbywały się szkolenia - mówił w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" wicemarszałek lubuski Łukasz Porycki.
Marszałkini Elżbieta Polak przekazała z kolei, że "w jej ocenie sprawa jest rozwojowa i wymaga przeprowadzenia śledztwa przez organy ścigania".
Łukasz Mejza startował do Sejmu z list PSL. Poselski mandat objął w marcu 2021 r. po śmierci Jolanty Fedak. W październiku został wiceprezesem Partii Republikańskiej, niedługo potem został wiceministrem sportu.