W piątek na antenie RMF FM Marek Suski został zapytany o to, czy Łukasz Mejza dalej powinien pełnić funkcję wiceministra. - Sprawdzane są oświadczenia [majątkowe - red.] pana ministra, bo był problem, nie składał jakiś czas - odparł poseł PiS. - Jeżeli ta kontrola nie wypadnie pozytywnie, to pewnie będzie dymisja - dodał.
Polityk został również zapytany o to, jak ocenia działalność, którą, według doniesień medialnych, miał prowadzić Mejza. - To działanie... Ja bym się czegoś takiego nie chwycił. (...) Jeżeli ktoś by z czymś takim do mnie przyszedł, to bym, delikatnie mówiąc, wyprosił - powiedział Suski. Jak dodał, takie postępowanie jest "moralnie dyskwalifikujące dla każdego".
Więcej informacji na stronie głównej Gazeta.pl
W środę Wirtualna Polska podała, że Łukasz Mejza, jeszcze przed objęciem poselskiego mandatu, działał w spółce, która miała oferować chorym organizację za granicą terapii komórkami macierzystymi. Hasło firmy brzmiało: "Leczymy nieuleczalne". Spółka kierowała swoją ofertę m.in. do pacjentów nowotworowych i tych cierpiących na choroby neurologiczne. Cena usługi miała wynosić co najmniej 80 tys. dolarów. Jak informuje WP, obejmowała ona m.in. koszt przelotu do Ameryki, a także samą terapię. Eksperci wskazują, że nie ma dowodów na skuteczność takiego leczenia.
W czwartek w rozmowie z portalem wpolityce.pl Mejza zaprzeczył tym doniesieniom. - Co do meritum: firma w rzeczywistości nigdy nie rozpoczęła działalności. Ani ja, ani spółka nie zarobiliśmy nawet złotówki. W związku z założeniem tej firmy poniosłem jedynie koszty, które ostatecznie potraktowałem jako własne straty. Po drugie, nigdy nie żerowałem na niczyim nieszczęściu - stwierdził.
Wiceminister sportu wydał także oświadczenie, w którym podkreślił, że "publikacja jest kolejnym nierzetelnym atakiem na jego wizerunek i dobre imię". Poinformował też, że "treść artykułu będzie przedmiotem postępowań sądowych".