8 listopada na rządowych stronach opublikowano projekt rozporządzenia ministra zdrowia zmieniającego rozporządzenie ws. szczegółowego zakresu danych zdarzenia medycznego przetwarzanego w systemie informacji oraz sposobu i terminów przekazywania tych danych do Systemu Informacji Medycznej. Nowe prawo ma wejść w życie w przyszłym roku, od 1 lipca. "Rząd wprowadza rejestrację ciąż. Wszelkie podmioty lecznicze będą wprowadzać do Systemu Informacji Medycznej info o pacjentkach z ciążami. Skierowałem w tej sprawie interwencję do Min. Zdrowia. Domagam się wyjaśnień: - kto zainicjował tę zmianę? - jaki jest jej faktyczny cel?" - pisał na Twitterze senator KO Krzysztof Brejza.
Do tego pomysłu w czwartek odniósł się minister zdrowia. - Nie ma żadnego rejestru ciąż. To jest polityczna hucpa, robienie z tego sensacji. Mamy zwykłe przejście z papieru na cyfrowe kartoteki. To jest tylko digitalizacja. Zamiast papierowej karty pacjenta, będziemy mieli kartę elektroniczną. Nic więcej. To tak jak e-recepta - powiedział Adam Niedzielski na antenie RMF FM.
Więcej informacji na stronie głównej Gazeta.pl
Poprosiliśmy o komentarz w tej sprawie Federację na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. "Wyrażamy głęboki i zdecydowany sprzeciw wobec proponowanego w projekcie rozporządzenia Ministra Zdrowia obowiązku rejestrowania ciąż pacjentek w krajowym Systemie Informacji Medycznej - systemie, którego administratorem jest sam Minister. Projekt sprawia wrażenie niegroźnego, służącego celom statystycznym lub lepszemu dostępowi do danych medycznych - nie możemy jednak nie brać pod uwagę okoliczności społecznych i politycznych, które tej propozycji towarzyszą. Rejestr ciąż może być bowiem wykorzystywany jako straszak na kobiety i osoby planujące rodzicielstwo, jako kolejny atrybut władzy w arsenale najbardziej antyrodzinnego rządu w najnowszej historii Polski" - czytamy w odpowiedzi.
Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny podkreśla, że rozporządzenie ministra zdrowia nie zmieni przepisów prawa karnego. "Legalnym pozostanie więc przerwanie własnej ciąży. Proponowany system potencjalnie utrudnić może za to uzyskanie aborcji osobom szukającym opieki i wsparcia poza państwowym systemem opieki zdrowia - do czego mają one prawo! Projekt niebezpiecznie zbliża nas również do sprawowania ostatecznego nadzoru nad wyborami reprodukcyjnymi mieszkanek i mieszkańców naszego kraju. Już dziś obserwujemy przecież nieuzasadnione prawnie przypadki poszukiwań kobiet po poronieniach czy domowych aborcjach - co stanie się więc w sytuacji, w której ciąża pacjentki widnieć będzie w krajowym rejestrze? Jak ogromny poziom zastraszenia chcą osiągnąć tym projektem rządzący? I jak głęboką traumę projekt ten zgotuje kobietom po poronieniach, które mogą znaleźć się pod ostrzałem pytań lekarzy i organów ścigania, wezwanych na miejsce bez żadnego uzasadnienia prawnego?" - pyta Federa.
Organizacja podkreśla, że rząd Prawa i Sprawiedliwości deklaruje chęć podjęcia działań zwiększających dzietność w kraju, ale "nie tędy jednak droga". "To nie zamordystyczna kontrola stanowi zachętę do podjęcia decyzji o rodzicielstwie, a zapewnienie stabilnego zatrudnienia, miejsca do życia, godnej płacy, urlopu rodzicielskiego, oraz szeregu innych rozwiązań z zakresu polityki prorodzinnej, z powodzeniem stosowanych w krajach Europy Zachodniej" - czytamy.
Federa zaznaczyła w komentarzu przesłanym Gazeta.pl, że uznaje ten pomysł za "antykobiecy i antyrodzinny". Zaapelowała także o jak najszybsze usunięcie go z projektu rozporządzenia.
Przypomnijmy, że pomysł cale nie jest nowy. W 2008 roku ówczesna ministerka zdrowia Ewa Kopacz także chciała wprowadzić rejestrację ciąż. Ostatecznie z planów się jednak wycofała.