W sobotę Interia poinformowała, że Donald Tusk jechał z prędkością 107 km/h w terenie zabudowanym. Zatrzymano mu prawo jazdy, mandat wyniósł 500 zł. Do sprawy odniósł się przewodniczący Platformy Obywatelskiej. "Jest przekroczenie przepisu drogowego, jest kara zatrzymania prawa jazdy na 3 miesiące plus 10 punktów i mandat. Adekwatna. Przyjąłem ją bez dyskusji" - napisał na Twitterze.
Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Portal dowiedział się, że w dniu utraty prawa jazdy Donald Tusk jechał autem, które należy do Platformy Obywatelskiej. - To samochód służbowy, a przewodniczący jest jego dysponentem. Kiedy zachodzi taka potrzeba, szef jedzie z kierowcą - przekazał Interii jeden z polityków PO.
Członkowie partii Tuska zastanawiają się - podkreśla portal - dlaczego ich lider jechał do domu bez kierowcy. - Taką mamy w tej chwili Platformę. Wypuścili faceta, który był chory. Dla mnie to niechlujstwo. Miał się w domu wykurować przez weekend - powiedział jeden z polityków.
Działacze PO wskazują również dwie osoby, które powinny zadbać o kierowcę Tuska. To dyrektorka biura krajowego Monika Krzepkowska oraz sekretarz generalny partii Marcin Kierwiński. Interia ustaliła, że w tej sprawie nie mieli oni jednak za dużo do powiedzenia, bo to były premier zdecydował, że sam poprowadzi partyjny samochód.