Prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił w hali Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół", że "dzisiaj na wschodniej granicy toczy się wojna hybrydowa". - Ostatnio padają nawet jakieś dalej idące pogróżki. Oczywiście, jak to zwykle w takich wypadkach, próbuje się przerzucić odpowiedzialność na nas, jako kraju rzekomo agresywnego. Ktoś może powiedzieć "przecież, to jest śmieszne, to jest absurdalne". W polityce niejeden raz takie absurdy miały miejsce - ocenił.
- Mamy także duży kłopot na Zachodzie. Wiadomo, chodzi o uznanie naszej podmiotowości, o wyrok Trybunału [Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej - red.], o nasze prawo do organizowania polskich spraw. Jest trudno, ale pamiętajcie państwo, że to trudno w porównaniu z tym, co było 103 lata temu, to nic. Naprawdę, tylko od nas zależy, czy damy sobie radę - powiedział wicepremier.
Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Kaczyński zaznaczył, że konieczne jest "zbudowanie w tzw. klasie politycznej jak najszerszej jedności".
- Wiem, że dzisiaj wydaje się to zupełnie niemożliwe, że to napięcie, ta niechęć, a z drugiej strony także, jak wiele wskazuje, zewnętrzne inspiracje mogą to uniemożliwić. Ale trzeba się starać, trzeba wiedzieć, że my wiemy o tym, że to jest potrzebne, że to jest niezbędne. (...) Skoro Litwini mogli uzyskać taką sytuację, Łotysze mogli uzyskać taką sytuację, to my też możemy, a w każdym razie nie ma przeszkód z naszej strony, nie ma przeszkód ze strony Prawa i Sprawiedliwości. Oczywiście, jeżeli cel będzie wspólny, ten, o którym mówiłem - podkreślił.
- Mamy obok frontu zewnętrznego (...), także ten wewnętrzny. To nie chodzi już tylko o polityków, chociaż politycy bardzo często za tym stoją. To chodzi także o oddziaływanie sił zewnętrznych - mówił wicepremier. Przywołał też, podobnie jak podczas środowego przemówienia, słowa Józefa Piłsudskiego: "w czasie kryzysów strzeżcie się agentów".
- I właśnie, trzeba się strzec, trzeba podejmować wszelkie możliwe działania, trzeba ich rozpoznawać i trzeba wiedzieć, że ta "bitwa", która się w tej chwili toczy, to bitwa przede wszystkim o świadomość, o to, co będą myśleć i jakie wnioski z tego myślenia będą wyciągać Polacy. Chodzi o to, by odwołując się do szlachetnych odruchów, do pięknego uczucia, jakim jest empatia, doprowadzić do skruszenia naszego oporu. Otóż to się nie może udać - zaznaczył.
Kaczyński stwierdził również, że "Polacy są dobrym narodem, czasem może zbyt dobrym i zbyt łatwo wybaczającym".
- Ale ta dobroć to nie może być słabość. Musimy pamiętać, że to wszystko, co czynimy na granicy, jest całkowicie w zgodzie z tą zasadą, którą można wywieść z empatii właśnie. Ci, którym trzeba pomoc, tą pomoc otrzymują, natomiast nie można prowadzić swojego myślenia i działania w tym kierunku, iż to my w gruncie rzeczy jesteśmy winni nieszczęściu wielu ludzi, którzy zostali oszukani i sprowadzeni na Białoruś i dzisiaj rzeczywiście niekiedy cierpią. To nie my, to ci, którzy nas dzisiaj atakują, to ci, którzy sobie wyobrażają, że zdołają nas złamać. Nie zdołają - zapowiedział.