Marek Suski w rozmowie z "Rzeczpospolitą" usłyszał pytanie dotyczące tego, czy jego partia poprze projekt zaostrzenia prawa aborcyjnego. Wniosek w tej sprawie złożyła fundacja Pro - Prawo do życia. Jego twórcy uważają, że obecne prawo nie chroni odpowiednio "dzieci poczętych", chcą też karać osoby, które dokonały aborcji.
- Ja osobiście nie będę tego popierał. W sprawach dotyczących sumienia u nas nie ma dyscypliny, ale nie sądzę, żeby większość posłów PiS głosowała w Sejmie za tymi zmianami - powiedział "Rzeczpospolitej" Marek Suski. Czy to oznacza, że Prawo i Sprawiedliwość nie ma zamiaru dążyć do zaostrzenia prawa aborcyjnego i nie zdecyduje się na poparcie wniosku?
Ja tego projektu popierać nie będę i nie sądzę, by PiS do tego zmierzał. Jest w Polsce aborcyjny kompromis, niestety podważany ze strony tak środowisk skrajnie prawicowych jak i skrajnie lewicowych. Dlatego jedni proponują dalsze zaostrzanie prawa, a druga stron proponuje aborcję na życzenie. A kompromis właśnie ma to do siebie, że nie podoba się skrajnością
- mówił Marek Suski.
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Poseł odniósł się też od śmierci 30-letniej Izabeli z Pszczyny, która zmarła w wyniku wstrząsu septycznego. Kobiecie odeszły wody płodowe w 22. tygodniu ciąży i choć płód nie miał szans na przeżycie, lekarze nie dokonali aborcji i czekali na jego obumarcie. Polityk powiedział, że współczuje rodzinie i stwierdził, że poród jest ryzykowny "od zarania dziejów". Jego zdaniem sprawa nie jest powiązania z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 roku, który stwierdził wówczas, że aborcja z powodu ciężkich i nieodwracalnych wad płodu jest niezgodna z konstytucją.
Przed kilkoma dniami Suski na antenie TVP Info odnosząc się do śmierci pani Izy, miał odpowiedzieć na pytanie, czy tragedia była skutkiem prawa czy błędu lekarzy. Polityk stwierdził, że "wciąż czasem przy porodach kobiety umierają" i "to, że ludzie umierają, to jest biologia". Politykowi odpowiedział wówczas lekarz, który podkreślał, że w całej jego karierze medycznej nigdy nie doszło do śmierci podczas porodu. Czytaj więcej w materiale:
W sobotę w około 80 miejscowościach w Polsce odbyły się marsze pod hasłem "Ani jednej więcej", które miały na celu upamiętnienie zmarłej Izabeli z Pszczyny. Domagano się również liberalizacji przepisów aborcyjnych. Osoby biorące udział w spacerach dla Izabeli niosły jej portrety, znicze, na placu Zamkowym w Warszawie odbyła się też minuta ciszy dla zmarłej 30-latki, a później z głośników wybrzmiała piosenka "The Sound of Silence".
Projekt zakładający bezwzględny zakaz aborcji jest autorstwa fundacji Pro - Prawo do życia, swoje podpisy złożyło pod nim 130 tys. obywateli. Według autorów prawna ochrona życia "dzieci poczętych" jest w Polsce "fikcją". Ich zdaniem wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 nie stanowi "istotne bariery dla zabójców", ponieważ w żaden sposób nie odnosi się do "ścigania aborcyjnych przestępstw".
Radykalni działacze postulują zmianę kodeksu karnego tak, by przerwanie ciąży było równoznaczne z zabójstwem. Chcą karać kobiety, lekarzy i lobby aborcyjne, a w jednym z paragrafów, który miałby zostać zmieniony, sugeruje się, że karane miałoby być również poronienie, jeśli ciężarna "nie dochowa ostrożności, jakiej wymaga się od osoby w jej stanie". Za pozbawienia życia płodu kara miałaby wynosić od do 25 lat pozbawienia wolności. Nieumyślne spowodowanie śmierci "dziecka poczętego" natomiast zagrożone byłoby karą od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.