PiS nie chce denerwować wyborców nowymi zakazami. Minister uległ, ale i tak już się szepcze o jego dymisji

Jacek Gądek
Minister zdrowia Adam Niedzielski ma dbać o to, aby służba zdrowia się nie zawaliła pod naporem COVID-u. Jest ministrem od zapewniania covidowych łóżek, ale nie od strategii walki z pandemią. Podporządkowuje się woli politycznej PiS, by nie denerwować wyborców nowymi restrykcjami, ale w PiS i tak można już usłyszeć, że na początku nowego roku może już być kandydatem do dymisji.
Zobacz wideo Pracodawcy będą mogli sprawdzić, czy pracownik jest zaszczepiony? Komentuje wiceminister Jacek Ozdoba

Adam Niedzielski od dnia zaprzysiężenia na ministra (w sierpniu 2020 r.) zdrowia jest na froncie walki z COVID-em.

- I to był dobry ruch w czasie pandemii, aby właśnie Niedzielski został ministrem zdrowia. Bo on od podszewki zna służbę zdrowia i nikt go nie wykiwa z cenami usług czy też z organizacją systemu. Ale on ma też bardzo technokratyczne podejście - mówi nasz rozmówca z PiS.

Więcej informacji o koronawirusie na stronie głównej Gazeta.pl.

Jednocześnie od niego de facto niewiele zależy. Niedzielski ma zapewniać wydolność służby zdrowia, ale jego wpływ na decyzje o obostrzeniach jest iluzoryczny. Rolą Niedzielskiego jest radzić sobie ze skutkami (falą zakażeń koronawirusem), choć nie ma wpływu na przyczyny (kontakty międzyludzkie ograniczane przy pomocy obostrzeń).

Widać to na przykładzie. Niedzielski już od dawna chciałby przeforsować ustawę dającą pracodawcom możliwość sprawdzania, czy pracownicy się zaszczepili. Projekt jest gotowy od kilku miesięcy, ale rząd go wstrzymuje. Sam minister nie ma pewności, że w Sejmie jest większość dla tego projektu. - Sytuacja jest już taka, że nie można się specjalnie oglądać na różnego rodzaju podziały i dyskusje - stwierdził. Podział jest w samej Zjednoczonej Prawicy, bo część posłów - z szeregów Solidarnej Polski i Anna Siarkowska - jest mu przeciwna.

Nowe istotne restrykcje, jak zamykanie szkół czy regionalne lockdowny - jako działania społecznie dolegliwe - mają polityczną wagę, więc Niedzielski nie ma na nie wpływu. Decyzje takie są zarezerwowane dla wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego i premiera Mateusza Morawieckiego. Wpływ Niedzielskiego jest podobny do złożonej z ekspertów Rady Medycznej. Rada może coś proponować, ale gdy wiąże się to z jakimś niedogodnościami dla ludzi, to jest to ignorowane, na co członkowie tej Rady zresztą już publicznie narzekają. Nie ma bowiem społecznej akceptacji dla obostrzeń, a w elektoracie PiS - tym bardziej jest sprzeciw. Niedzielski jednak nie narzeka.

Ze słów samego Niedzielskiego bije frustracja. W "Fakcie" mówił, że w czarnym scenariuszu na przełomie listopada i grudnia możemy już mieć 40 tys. zakażeń dziennie. Pytany jednak o restrykcje, by tego uniknąć, odpowiedział: - Nie ma sensu wprowadzanie kolejnych restrykcji, jeśli nie przestrzegamy czy nie egzekwujemy tych dzisiejszych.

Bo w praktyce nawet podstawowy wymóg noszenia maseczek w sklepach jest coraz powszechniej ignorowany.

Najnowsze wypowiedzi Niedzielskiego świadczą o tym, że podporządkowuje się politycznej woli Nowogrodzkiej. W październiku Niedzielski mówił: średnia 7 tys. zachorowań dziennie oznaczać będzie, że "trzeba będzie zastanowić się, czy nie podjąć jakichś bardziej restrykcyjnych kroków". W piątek (5 listopada) ta średnia dla kraju wynosiła 9743 przypadków na dobę (a w ciągu dnia 15,9 tys. przypadków), a we wschodnich województwach tych zachorowań jest o wiele więcej. Mimo to nie ma decyzji o żadnych nowych obostrzeniach.

Ba, dziś Niedzielski mówi już coś zupełnie innego. Wedle ministra "restrykcje to nie jest w tej chwili dobre rozwiązanie", "ścieżka wzmacniania restrykcji wydaje się mało skuteczna w Polsce", a niesie koszty dla gospodarki.

Niedzielski nie jest zawodowym politykiem, ale najętym ekspertem, menadżerem. - Jest coraz więcej głosów, że ma swoje wady, a przede wszystkim kompletnie brak mu słuchu społecznego, a umie za to coś palnąć. W momencie obciążenia służby zdrowia jest sprawny, ale ma bardzo technokratyczne podejście - mówi jeden z polityków z otoczenia prezesa PiS.

Inny nasz rozmówca sądzi, że odejście Niedzielskiego mogłoby się odbyć razem z odejściem Jarosława Kaczyńskiego z funkcji wicepremiera - w pierwszych miesiącach 2022 r. Póki co nie ma jednak decyzji. - Na razie nic nie ustalono - słyszymy.

Niemniej fotel ministra zdrowia jest najgorszym w całym rządzie. Jego poprzednik, prof. Łukasz Szumowski, zmierzył się z pandemią, którą początkowo wyśmiewał i lekceważył, by potem m.in. przygnieciony jej rozmiarami odejść z funkcji. Wcześniej szybko wywindował się w sondażach społecznego zaufania, by następnie raptownie spaść.

PiS-owi przydałby się, co potwierdzają nasi rozmówcy, taki oto minister: znany ogólnopolsko i ceniony lekarz, który byłby atutem także w zbliżających się, już za dwa lata, wyborach parlamentarnych. - Ale nie ma takiego - słyszymy - który by się zgodził.

Więcej o: