Wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk po debacie nad projektem "Stop LGBT", był pytany w Faktach po Faktach o to, czy tego rodzaju inicjatywy powinny być kierowane do dalszych prac. - W Prawie i Sprawiedliwości już wiele lat temu przyjęto zasadę, że każdy projekt składany przez obywateli, czyli tzw. projekt obywatelski, poparty podpisami obywateli zasługuje na to, żeby nie być odrzucony w pierwszym czytaniu, tylko żeby trafił do komisji sejmowych i jesteśmy w tym konsekwentni. Dlatego też ten projekt powinien trafić do komisji, bo jest to uszanowanie głosów obywateli, którzy się pod nim podpisali - przekonywał.
Wawrzyk dodał, że jest za tym, by "niezależnie od tego, czego ten projekt dotyczy" obywatele mieli prawo "być wysłuchani przez parlament". - Mają również prawo do tego, żeby ich projekt od razu z zasady nie był odrzucony. Dla tych osób, które zebrały podpisy, ale przede wszystkim dla tych osób, które chciały się pod danym projektem podpisać, a to jest swego rodzaju przejaw aktywności społecznej, a każdy przejaw aktywności społecznej, politycznej obywateli zasługuje na szacunek - stwierdził.
Wiceminister i były kandydat na Rzecznika Praw Obywatelskich minął się z prawdą. PiS doprowadził do odrzucenia obywatelskiego projektu w pierwszym czytaniu co najmniej dwukrotnie.
22 marca 2018 roku Sejm debatował nad obywatelskim projektem ustawy łagodzącym skutki tzw. ustawy dezubekizacyjnej, która obniżyła emerytury i renty ok. 50 tys. byłych funkcjonariuszy służb mundurowych za okres "służby na rzecz totalitarnego państwa". Komitet inicjatywy ustawodawczej zebrał pod projektem 250 tys. podpisów.
Więcej informacji o polityce znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Projekt, który zakładał podwyższenie wskaźników podstawy wymiaru emerytury i renty, został odrzucony w pierwszym czytaniu. Za odrzuceniem zagłosowali wszyscy obecni na sali posłowie PiS - 222. Nie głosowało 15 posłów.
Głosowanie nad emeryturami mundurowych sejm.gov.pl
W podobny sposób potraktowany został projekt "Ratujmy kobiety 2017", który zakładał liberalizację przepisów aborcyjnych, dostęp do rzetelnej edukacji seksualnej, łatwego i darmowego dostępu do antykoncepcji, przywrócenie antykoncepcji awaryjnej bez recepty oraz regulacji stosowania klauzuli sumienia przez lekarzy. Komitet zebrał ponad 370 tys. podpisów.
Za odrzuceniem projektu zagłosowało 166 posłów PiS. 58 osób było przeciwko, między innymi Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz, Krystyna Pawłowicz czy Joachim Brudziński.
Głosowanie nad projektem Ratujmy kobiety 2017 sejm.gov.pl
Tego dnia w Sejmie debatowano również nad projektem zaostrzającym przepisy aborcyjne, komitet reprezentowała Kaja Godek. Nad odrzuceniem projektu głosowano zaledwie 14 minut po głosowaniu nad "Ratujmy kobiety 2017". Tym razem przeciwko odrzuceniu projektu byli wszyscy obecni posłowie PiS - 231 osób.
Głosowanie nad projektem Godek sejm.gov.pl
Z kolei w czerwcu 2017 roku obradowano nad obywatelskim projektem referendum ws. reformy oświaty. W tym przypadku projekt, pod którym zebrano 910 tys. podpisów, odrzucono w drugim czytaniu, ale sposób procedowania był daleki od poprawnego.
Pierwsze czytanie projektu odbyło się późnym wieczorem, a zakończyło po 1 w nocy. Przedstawicieli komitetu o debacie poinformowano zaledwie 10 godzin przed jej startem. Zwykle przy planowaniu debat inicjatorzy są informowani co najmniej kilka dni przed jej zwołaniem. Podczas pierwszego czytania większość posłów PiS była nieobecna.
Za skierowaniem wniosku do dalszych prac byli niemal wszyscy obecni na sali posłowie - 441 z 443. W drugim czytaniu przeciwko projektowi uchwały o zarządzeniu referendum opowiedziało się 232 posłów PiS, dwie osoby były nieobecne.