Posłowie Koalicji Obywatelskiej Dariusz Joński i Michał Szczerba podczas zorganizowanej we wtorek konferencji prasowej poinformowali, że podjęli się analizy karier kilku posłów Prawa i Sprawiedliwości. Mowa o osobach, które najpierw opuściły klub, a następnie do niego powróciły rzekomo skuszone ofertami nie do odrzucenia. - Wszyscy mamy świadomość, że PiS bezwstydnie handluje stanowiskami i funkcjami państwowymi, szczególnie odrażający obraz zobaczyliśmy, kiedy stracił większość - mówił Szczerba.
- Mamy do czynienia, a dziś będzie pierwszy odcinek naszej prezentacji, z najbardziej bezwzględną korupcją polityczną po 1989 roku - dodał. Pierwszym "prześwietlonym" politykiem został Lech Kołakowski.
Więcej informacji o polskiej polityce znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Lech Kołakowski opuścił klub PiS w listopadzie 2020 roku. Polityk argumentował wówczas, że partia nie realizuje programu rolnego. Wcześniej, we wrześniu, został zawieszony w prawach członka partii po tym, jak zagłosował przeciwko projektowi ustawy o ochronie zwierząt ("Piątka dla zwierząt").
W lipcu 2021 roku razem z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim polityk poinformował, że wraca do klubu jako członek Partii Republikańskiej Adama Bielana. Jak zwrócił uwagę Joński, niedługo przed 1 lipca PiS stracił większość w Sejmie. Stąd miały wziąć się zintensyfikowane zabiegi o powrót polityka.
- Z kolegą Lechem znamy się już przeszło 30 lat. Przez cały czas szliśmy razem. Nawet w rodzinach zdarzają się takie momenty trudniejsze i mijają zwykle, jeśli to dobra rodzina, a nasza formacja jest dobrą rodziną - mówił w lipcu Jarosław Kaczyński, witając Kołakowskiego ponownie w PiS.
Powrót Kołakowskiego do PiS zbiegł się z uzyskaniem przez niego nowego stanowiska. Został doradcą prezesa zarządu Banku Gospodarstwa Krajowego. Z różnicy kosztów między okresem, kiedy BGK miało trzech doradców, a okresem, kiedy było ich czterech (po tym, jak do grona dołączył Kołakowski) wynika, że nowy doradca miał zarabiać aż 35 tys. zł - poinformowali posłowie KO.
Trzech doradców kosztowało Bank Gospodarstwa Krajowego 37 tys. zł, czterech - już 72 tys. zł. Według tych danych koszt utrzymania jednego nowego doradcy (35 tys. zł) to kwota niemal tak duża, jak wcześniejsze utrzymanie trzech doradców, a to nie jedyne korzyści wynikające z pracy w BGK.
- Prawdopodobnie wyglądało to tak, że poseł Kołakowski zamknął się z prezesem PiS w pokoju i zaczęli karcianą zabawę, a tak naprawdę karcianą korupcję. Jak padła kwota 35 tysięcy, poseł Kołakowski powiedział "Makao" - spekulował Szczerba.
Z dalszych ustaleń Jońskiego i Szczerby wynika, że Kołakowski jako radca w BGK otrzymał też takie dodatkowe świadczenia, jak samochód służbowy czy prywatna opieka medyczna. - Dlatego też od początku lipca pan Kołakowski zrezygnował z uposażenia poselskiego i pobierał wyłącznie dietę poselską - tłumaczył Joński.
To nie koniec. Szczerba zauważył, że doradcy prezesa BGK zazwyczaj otrzymują też roczną premię, której wysokość wynosi dwukrotność miesięcznego wynagrodzenia. Uposażenie poselskie w lipcu 2021 roku wynosiło 8 tys. zł. Kołakowski jako doradca zarabiał ponad czterokrotnie więcej.
- Pokazujemy to dlatego, żeby udowodnić, że Jarosław Kaczyński tylko obiecywał, iż idzie do władzy, aby było bardziej sprawiedliwie […]. Przekupił posła kwotą 35 tys. złotych, jak tego inaczej nie nazwać, jak korupcją polityczną za publiczne pieniądze - mówił poseł. Zaznaczył, że polityk mógł zostać zatrudniony w partii i być wspierany z pieniędzy partyjnych, ale tak się nie stało. Trafił na stanowisko opłacane z pieniędzy publicznych.
Poseł Lech Kołakowski odmówił komentarza w sprawie. W rozmowie z Polską Agencją Prasową powiedział jedynie: - Jak ktoś zazdrości, niech się weźmie za robotę - cytował Onet.
Z ustaleń Gazety.pl wynika, że Lech Kołakowski może odejść z Banku Gospodarstwa Krajowego. Niedługo po tym miałby zostać nowym wiceministrem rolnictwa - pisał Jacek Gądek. Sam poseł twierdzi, że nie zna informacji o swojej nominacji i pozostawił sprawę bez komentarza.