Chodzi o wtorkową konferencję, na której Mariusz Błaszczak przedstawiał założenia projektu ustawy o obronie ojczyzny. Obecny na niej Jarosław Kaczyński wyglądał na zmęczonego. Momentami przymykał oczy, jakby miał zaraz zasnąć. Do tego miał źle założony zegarek - tarcza była odwrócona o 180 stopni.
Nie każdy jednak uważa, że to był błąd ze strony wicepremiera. W felietonie dla wpolityce.pl Stanisław Janecki tłumaczy, że "Jarosław Kaczyński właściwie zawsze nosił zegarek 'do góry nogami', czasem zakładając go 'klasycznie', np. w Sejmie, gdzie czas jest kontrolowany zewnętrznie, gdzie zerkanie na czasomierz nie budzi żadnych skojarzeń czy komentarzy". Publicysta wyjaśnia, że sam widział tylko 2-3 razy, żeby Kaczyński miał założony zegarek "klasycznie". "'Odwrotna' forma noszenia zegarka umożliwia kontrolowanie czasu w obecności innych osób bez zwracania na siebie uwagi czy sprawiania wrażenia, że jest się zniecierpliwionym. To też forma zwrócenia uwagi rozmówcy" - pisze Janecki.
Dalej publicysta tłumaczy, że "metoda komunikowania czegoś nie wprost, bez ryzyka wywołania negatywnych skojarzeń jest stosowana od dawna i w wielu kulturach". "Kulturowi troglodyci tego nawet nie zauważają i wszelkie nietypowe znaki interpretują najbardziej trywialnie jak tylko można. Wynika to z zaniku umiejętności poruszania się w świecie, znaków, symboli, metafor, metonimii czy komunikatów celowo łamiących jakiś ustalony porządek" - czytamy.
Więcej wiadomości o polskiej polityce na stronie głównej Gazeta.pl.
Zalet noszenia zegarka odwrotnie, jak wynika z tekstu Janeckiego, jest więcej. "Jeśli mamy zegarek założony 'do góry nogami', ale tarczą na zewnątrz nadgarstka, zwraca to uwagę rozmówcy, bo to nietypowe i wywołujące zaciekawienie. Czyli zwróci uwagę na czas, a przez nietypowe położenie tarczy nie tylko zorientuje się, która godzina, lecz pomyśli, czy interlokutor nie chce mu przekazać dodatkowego komunikatu, że na przykład spotkanie trwa za długo czy jest stratą czasu" - pisze publicysta.
Janecki wyjaśnia też, dlaczego podczas konferencji Kaczyński przymykał oczy. Otóż prezes PiS "jest znany z tego, że każdy ważny projekt czy dokument wieloaspektowo analizuje, a jeśli jest jego autorem (współautorem) do ostatniej chwili cyzeluje formę, sprawdza znaczenie, często nocą". "Gdy był premierem wychodził z urzędu po 23, a potem jeszcze pracował w domu. Tak jest też obecnie, gdy pełni funkcję wicepremiera. Po prostu czyta i analizuje wszystko, za co odpowiada. Ludożerkę to może dziwić, a nawet irytować, bo kto by poważnie traktował swoje obowiązki. By przez to bywał zmęczony lub po prostu się relaksował zamykając oczy" - pisze publicysta.