W sieci pojawiły się kolejne maile rzekomo pochodzące ze skrzynek polityków. Tym razem korespondencja datowana jest na koniec września ubiegłego roku. Izabela Antos, dyrektorka Departamentu Instrumentów Rozwojowych w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, miała wysłać tabelę z nazwiskami sekretarzy i podsekretarzy. Niektóre z nich zaznaczone są kolorem zielonym.
Więcej na temat afery mailowej przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Na wiadomość Antos miał odpowiedzieć Michał Dworczyk. "Nie wiem, jaki był dobór osób zaznaczonych na zielono, ale jeżeli mielibyśmy kierować się starą sprawdzoną zasadą wygrawerowaną na sztyletach waffen SS - "Meine Ehre heißt Treue (moim honorem jest wierność) - to poddałbym pogłębionej analizie i namysłowi numery: 1, 31, 33, 50 - nie mam pojęcia, 67,76. Oczywiście to wszystko bardzo fajni i porządni ludzie, natomiast za mało ich znam, aby wypowiedzieć się ze 100 proc. pewnością..." - w taki sposób miał napisać szef Kancelarii Premiera. Które nazwiska kryją się pod wymienionymi numerami? To: 1 - Jan Dziedziczak, sekretarz stanu w KPRM, 31 - Marcin Horała, sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury i 33 - Piotr Dziadzio, sekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu, 50 - Paweł Wdówik, sekretarz stanu w Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej, 67 - Szymon Szynkowski vel Sęk, sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.
"Mam identyczne uwagi jak Michał [Dworczyk - red.]. Tak zresztą też telefonicznie mówiłem. Może dajmy ich na żółto. Jedynie prośba o rekomendację dla Wdówika. To porządny człowiek z mojej rekomendacji. Na zielono" - miał napisać rzecznik rządu Piotr Müller.
"Uff, dobrze że dwa nie wymieniliście" - miał stwierdzić w odpowiedzi na powyższe maile Krzysztof Kubów, który na liście znalazł się właśnie na pozycji drugiej. "Droga Pani, drodzy Panowie, pełna zgoda! Szczególnie 33 mnie zawiódł na Śląsku" - miał podkreślić sekretarz stanu i szef Gabinetu Politycznego Prezesa Rady Ministrów.
W piątek, kiedy wyciekły kolejne maile, Gazeta.pl poprosiła Kancelarię Premiera o komentarz w tej sprawie. Odpowiedziano nam to, co zwykle. "Z ustaleń polskich służb wynika, że nasz kraj doświadczył ataku cybernetycznego i dezinformacyjnego prowadzonego przez osoby z terenu Federacji Rosyjskiej. Zaatakowanych zostało wiele adresów e-mail należących do polskich obywateli. Na liście ataku są także konta, z których korzystają osoby pełniące funkcje publiczne - członkowie byłego i obecnego rządu, posłowie, senatorowie czy samorządowcy. Atak dotknął osoby pochodzące z różnych opcji politycznych, a także pracowników mediów i organizacji pozarządowych" - czytamy w mailu od Centrum Informacyjnego Rządu.
"Kancelaria Prezesa Rady Ministrów nie będzie komentować treści materiałów wykorzystywanych do akcji dezinformacyjnej prowadzonej przez osoby z terenu Federacji Rosyjskiej. Działania te mają zrealizować konkretne zamierzenia o charakterze politycznym. Przejęte zasoby informacyjne są wykorzystywane do dyskredytowania Polski na arenie międzynarodowej, generowania konfliktów z państwami sąsiednimi, wzmacniania napięć wewnętrznych oraz niechęci obywateli do własnego państwa. Chodzi także o wytworzenie i potęgowanie chaosu w przestrzeni informacyjnej Polski. Cybernetyczne ataki na nasz kraj to współczesna wojna hybrydowa. Nie wpisujmy się więc w scenariusz atakujących. Nie rozprzestrzeniajmy także treści materiałów czy rzekomych wiadomości wykradzionych ze skrzynek polskich polityków" - zaapelowało CIR.