Przeczytaj więcej podobnych informacji na stronie głównej Gazeta.pl.
- Członkostwo w Unii musi iść w parze z przestrzeganiem zasad. Proszę nie próbować uciekać przed debatą. Podkopywanie filarów UE zagraża demokracji, nie możemy do tego dopuścić. To dotyczy nas wszystkich. Ta debata pokazuje jak poważna jest sytuacja - tymi słowami rozpoczęła swoje wystąpienie szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.
W jej ocenie wyrok TK ws. wyższości prawa krajowego nad unijnym "przykłada siekierę do korzeni jedności UE". Następnie szefowa Komisji Europejskiej przeszła do przedstawienia zaleceń dla Polski.
- Należy odtworzyć niezależność wymiaru sprawiedliwości, zlikwidować Izbę Dyscyplinarną i przywrócić do pracy bezprawnie zwolnionych sędziów. Proszę to uczynić - żądała.
Na koniec Ursula von der Leyen odniosła się do Funduszu Odbudowy. Podkreśliła, że wprowadzane przez Polskę reformy muszą spełniać standardy zaleceń państw członkowskich UE. - Będziemy bronić praworządności wszelkimi możliwymi środkami - zakończyła.
W październiku Trybunał Konstytucyjny przychylił się do wniosku Mateusza Morawieckiego i orzekł, że zaskarżone przez prezesa Rady Ministrów przepisy Traktatu o Unii Europejskiej, w rozumieniu wskazanym we wniosku, są niezgodne z polską konstytucją. Wniosek premiera zawierał trzy punkty, chodzi w nim między innymi o zgodność z konstytucją zasady pierwszeństwa prawa unijnego i dotyczy on zasady lojalnej współpracy państw wspólnoty europejskiej. Właśnie to orzeczenie TK było bezpośrednim pretekstem do zorganizowania debaty nt. praworządności w Polsce w Parlamencie Europejskim.
Dyskusję w PE rozpoczął premier Mateusz Morawiecki, który zapewniał, że Polska pozostanie w Unii Europejskiej. - Integracja europejska to dla nas wybór cywilizacyjny i strategiczny. Nigdzie się stąd nie wybieramy. Chcemy Europę ponownie uczynić silną. Nie patrzymy tylko na krótkoterminowe korzyści, ale także co możemy jako Polska dać. Polska nie weszła do UE z pustymi rękoma - powiedział.
- Poziom zaufania do UE spadł do historycznie niskiego poziomu. Ale ponad 85 proc. obywateli Polski chce być w Unii. Większość mojego rządu jest w tej proeuropejskiej większości. Nie oznacza to, że Polacy nie odczuwają niepokoju. Widząc niektóre praktyki w instytucjach Unii, wielu obywateli zadaje sobie pytanie, czy skrajnie różne decyzje Brukseli wobec różnych państw, zapadające przy podobnych okolicznościach, dzieląc kraje na te silne, starej Unii i te słabsze, nowe kraje, czy to jest rzeczywiście równość - mówił szef polskiego rządu.