Przeczytaj więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl.
Mail, który opublikował w mediach społecznościowych Robert Biedroń, zatytułowano "Działalność wywrotowa Biedronia". Zaczyna się od słów "Będziesz wisiał". Następnie w wiadomości pojawia się wiązanka wyzwisk i dalszych gróźb pod adresem europosła oraz innych polityków opozycji - Donalda Tuska, Leszka Millera i Włodzimierza Cimoszewicza.
"Wczoraj po moim przemówieniu na placu Zamkowym na mojej skrzynce przeczytałem taką wiadomość. Ten bijący hejt to efekt ciągłej polaryzacji społeczeństwa, przyzwalania na wypowiedzi takich ludzi jak poseł Braun i ciągłego jadu sączonego z ulicy Woronicza" - skomentował wiadomość Biedroń. "Czym zasłużyliśmy sobie na taką Polskę?" - zapytał w swoim wpisie na Facebooku.
Cytowany przez tvn24.pl eurodeputowany stwierdził, że o wiadomości poinformował prawników. - Przekazałem to naszym prawnikom i oni będą analizować, co z tym zrobić. To znaczy, jeżeli są podstawy do ścigania, to ja uważam, że trzeba ich ścigać, ponieważ od tego typu słów do przemocy jest bardzo bliska droga - przyznał. - Mój przyjaciel z Pomorza, prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, przez wiele lat ignorował tego typu rzeczy, bo było na to przyzwolenie i bał się, że będzie oskarżany, że robi z siebie ofiarę, że nie znosi tego, a powinien to znosić jako polityk, mieć grubą skórę i było za późno dla niego - podkreślił.
Biedroń dodał, że nie powinno dawać się przyzwolenia na takie słowa i jeśli "zachodzą znamiona popełnienia przestępstwa", sprawę zgłosi organom ścigania.