W marcu głośno było o posłance Wiosny Monice Pawłowskiej, która zdecydowała się opuścić partię i klub Lewicy, by dołączyć do Porozumienia Jarosława Gowina. Posłanka zapewniała wówczas, że mimo to pozostanie niezrzeszona i nie dołączy do klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości. We wrześniu dziennikarz Gazeta.pl Jacek Gądek pisał jednak, że posłanka prawdopodobnie opuści ugrupowanie, w którym spędziła zaledwie kilka miesięcy. W czwartek 30 września Pawłowska oficjalnie ogłosiła swoją rezygnację z członkostwa w Porozumieniu, a już dzień później, w piątek, potwierdziła, że przechodzi do klub Prawa i Sprawiedliwości. W rozmowie z Interią odejście to skomentował poseł Michał Wypij z Porozumienia.
Michał Wypij powiedział portalowi, że mimo zapewnień Pawłowskiej o pozostaniu w partii i głosowaniu razem z nią, jej zachowanie wskazywało na coś innego. - Jakiś czas temu usłyszeliśmy, że Pawłowska handluje swoim głosem. Było to widać podczas głosowań w Sejmie. Nie chciała poprzeć m.in. odwołania najsłabszego ministra rolnictwa w najnowszej historii, czyli Grzegorza Pudy. Dlatego podjęliśmy decyzję, że nie możemy tego dłużej tolerować. Do pani poseł doszło, że będzie wniosek, żeby ją usunąć. W konsekwencji uciekła do PiS - powiedział poseł Wypij. - Mieliśmy także informacje, że kontynuuje poufne spotkania z politykami PiS, żeby ugrać coś za swój głos - dodał, podkreślając, że decyzja o rozstaniu "była kwestią dni".
Przypomnijmy, że gdy Pawłowska opuszczała Lewicę, tłumaczyła swoją decyzję tym, że partia "nie przypomina ugrupowania, z którym się związała". - Chcę postępować zgodnie z własnym sumieniem. I zgodnie z tym, do czego zobowiązałam się wobec moich wyborców - mówiła wówczas "Rzeczpospolitej", podkreślając, że w polityce zależy jej na ludziach, nie stanowiskach.
Następnie Pawłowska żaliła się na krytykę, z którą spotkała się jej decyzja. - Na Lewicy byłam chyba jedną z najbardziej pracowitych posłanek, poświęcałam bardzo dużo czasu młodzieżówce lewicowej - spędziłam wielu czasu na rozmowach z nimi, dobrze nam się współpracowało. Bardzo dziwne jest to, że w jeden dzień człowiek staje się dla kogoś obcy, nie bacząc na to, co się wcześniej wspólnie zrobiło - mówiła wówczas w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej. - Aż takiego hejtu się nie spodziewałam - podkreślała.
Tymczasem już kilka miesięcy później posłanka kolejny raz postanowiła zmienić barwy, tym razem tłumacząc, że "nie może akceptować destabilizacji funkcjonowania państwa dla prywatnych celów politycznych". Decyzję o dołączeniu do PiS ułatwić miała jej rozmowa z prezesem ugrupowania Jarosławem Kaczyńskim oraz premierem Mateuszem Morawieckim. - Prawo i Sprawiedliwość wprowadziło wiele postulowanych przez przedsiębiorców i obywateli zmian w Polskim Ładzie. To były także moje postulaty - podkreśliła w rozmowie z PAP.