OKO.Press: Caritas Diecezji Płockiej musi oddać 19 mln zł PFRON-owi. Chodzi o kursy, których nie było

Jak podaje OKO.Press, Caritas Diecezji Płockiej przegrała dwa procesy z Państwowym Funduszem Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Sąd orzekł prawomocnie, że Caritas ma oddać 11 mln zł dotacji, a także 8 mln zł odsetek. Sprawa toczy się bowiem od wielu lat.

PFRON domagał się od płockiej Caritas zwrotu 16,2 mln zł, które przekazano w latach 2006-2008 w ramach czterech programów aktywizacji zawodowej osób z niepełnosprawnościami. Ostatecznie sąd w dwóch procesach zdecydował, że organizacja ma oddać ponad dziewięć i ponad dwa miliony złotych. OKO.Press oblicza, że odsetki od tych sum wyniosą prawie osiem milionów złotych. Łączna suma wyniesie więc około 19,2 mln zł.

Portal wyjaśnia, że Caritas miała stworzyć m.in. 15 ośrodków doradztwa zawodowego i prowadzić kursy i szkolenia. Zadania zostały zrealizowane częściowo. Kontrolerzy funduszy stwierdzili jednak poważne nieprawidłowości i zarekomendowali rozwiązanie umów.

Biskup wiedział, nie powiedział

Umów z Caritas nie rozwiązano, a zamiast tego polecono wdrożenie programu naprawczego. Jednym z takich działań miała być dymisja dyrektora jednostki Caritas, księdza prałata Jerzego Z. Ksiądz miał być bliskim współpracownikiem biskupa Stanisława Wielgusa, który zarządzał diecezją płocką. "Wprost" podawało wówczas, że biskup wiedział o nieprawidłowościach, ale nie podjął żadnych działań.

Wielgusa, który podał się do dymisji, gdy ujawniono, że był tajnym współpracownikiem SB, zastąpił biskup pomocniczy Roman Marcinkowski. Ten zmieniał zdanie ws. zwolnienia Z., w końcu uległ naciskom PFRON. Po księdzu Z. w Caritas nastał ks. Janusz W., któremu jednak nie udało się naprawić dotychczasowych błędów. W 2009 roku PFRON po raz pierwszy wezwał do zwrotu dotacji.

"Kursanci niczego nie wiedzieli o kursach, które odbyli"

W śledztwie prokuratorskim Jerzy Z. i Janusz W. zostali oskarżeni o wyrządzenie znacznej szkody majątkowej płockiej Caritas. Z. postawiono też zarzut wyłudzenia dotacji i sfałszowania dokumentacji.

"Śledczy ustalili, że szkolenia miały inny zakres niż deklarowany albo w ogóle się nie odbywały; niektóre zakupy były fikcyjne, usługi nie były wykonywane, a rzekomi niepełnosprawni kursanci niczego nie wiedzieli o kursach, które odbyli" - czytamy.

W swoim śledztwie OKO.Press opisuje też, jak ksiądz Z. ignorował przepisy prawa kanonicznego, interwencje płockich księży u biskupa Piotra Libery, wykłady Jerzego Z. z "etyki biznesu" już po wybuchu afery i jego bliską znajomość z Tadeuszem Rydzykiem.

Więcej o: