W trakcie wspólnej konferencji prasowej z komendantem głównym Straży Granicznej gen. dyw. SG Tomaszem Pragą i szefem MON Mariuszem Błaszczakiem szef MSWiA Mariusz Kamiński zapowiedział, że "będzie wnioskował do Rady Ministrów o przedłużenie stanu wyjątkowego na 60 dni".
- Napór migrantów trwa dalej, na granicy są prowokowane incydenty, które mogą prowadzić do bardzo gorących sytuacji - ocenił. Jak dodał, "musimy mieć poczucie, że nasza granica jest silnie strzeżona, że nasi żołnierze, funkcjonariusze, mają swobodę działania".
- Przetrwamy, proszę państwa, pod warunkiem, że granica będzie twardo broniona - zaznaczył.
- Potrzebujemy dwóch miesięcy. Zakładam, że nam się uda, że druga strona zrozumie, że jest bezradna wobec nas, że Polska twardo broni swojej granicy, że to nie będzie wchodzenie jak w masło i wysyłanie nam kolejnych tysięcy zmanipulowanych, oszukanych, ale migrantów, nie uchodźców - stwierdził Mariusz Kamiński.
Rzecznik rządu Piotr Müller podał w poniedziałek po godz. na 13 na Twitterze, że premier Mateusz Morawiecki wprowadził do wtorkowego porządku obrad Rady Ministrów kwestię przedłużenia stanu wyjątkowego.
"Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej jest nadal bardzo poważna i wymaga szczególnych działań" - dodał Müller.
Zdaniem Mariusza Kamińskiego, sytuacja przy granicy polsko-białoruskiej jest "napięta". Jak wyliczał, od sierpnia doszło do 9,4 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy, z czego 8,2 tys. zostało "skutecznie udaremnionych przez strażników i żołnierzy".
Ok. 1,2 tys. zatrzymanych imigrantów przebywa w ośrodkach strzeżonych. Minister dodał, że osoby te są badane "pod kątem rzeczywistej tożsamości, czy nie stanowią zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa".
Stanisław Żaryn z Departamentu Bezpieczeństwa Narodowego KPRM przekazał na poniedziałkowej konferencji prasowej, że 2/3 z zatrzymanych osób zostało wytypowanych "do głębokiej weryfikacji z uwagi na zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski". Jedna czwarta z badanych osób, jak stwierdził, miała "niebezpieczne powiązania" lub brała w przeszłości udział "w praktykach niezgodnych z prawem" (mowa o ok. 50 z 200 przebadanych osób).
Według Żaryna co dziesiąta zatrzymana osoba ma "możliwe powiązania z organizacjami terrorystycznymi, przestępczością kryminalną, przemytem ludzi, fałszowaniem dokumentów". Niektóre z osób przed przedostaniem się do Polski przez Białoruś przebywały też na terytorium Rosji. Wspomniano też, że niektórzy byli wręcz "sympatykami ruchów o charakterze terrorystycznym".
- Mówimy o faktach, nie chcemy stygmatyzować nikogo - podkreślił Mariusz Kamiński.
Szef MON Mariusz Błaszczak przekazał z kolei, że polscy żołnierze są "prowokowani przez funkcjonariuszy białoruskich".
- Oddawane są strzały w powietrze, celowana jest broń w kierunku polskich żołnierzy, rzucane są petardy, przeładowywana jest broń, tak, żeby żołnierze to widzieli - wyliczał Błaszczak. Zaznaczył, że "żołnierze nie ulegają prowokacjom" i zapowiedział, że "jeżeli będzie taka potrzeba, dojdzie do uruchomienia większej liczby żołnierzy".
Mariusz Kamiński stwierdził, że "jeżeli żołnierz białoruski mierzy do naszego żołnierza z broni długiej, przeładowuje broń, to po drugiej stronie nasz funkcjonariusz czy nasz żołnierz może myśleć, że padnie strzał".