Trybunał Konstytucyjny w środę o godz. 11 ma wznowić odroczoną rozprawę dotyczącą wniosku premiera Mateusza Morawieckiego w sprawie zbadania zgodności z konstytucją zasady wyższości prawa unijnego nad krajowym.
Premier Mateusz Morawiecki złożył prawie 130-stronicowy wniosek do Trybunału Konstytucyjnego po wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z marca tego roku.
TSUE odpowiadał wtedy na pytanie Naczelnego Sądu Administracyjnego. Europejski Trybunał orzekł, że Krajowa Rada Sądownictwa, po kolejnych nowelizacjach, nie daje gwarancji bezstronnego wskazywania kandydatów na sędziów, których potem ma powołać prezydent. Z orzeczenia wynika, że jeśli sądy krajowe uznają, iż te zmiany naruszają prawo, to mają obowiązek odstąpienia od stosowania przepisów krajowych i uznawania wyższości rozwiązań unijnych.
Jak stwierdził w środę rano w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 prof. Marcin Matczak z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, wniosek premiera "pokazuje antyunijne intencje polskiego rządu".
- Prawnie ten wniosek jest samoobroną rządu przed sędziami, którzy chcą kwestionować reformę. Ma on załatwić premierowi narzędzie, by mógł powiedzieć, że jeśli ktoś chce kwestionować naszą reformę tu w Polsce, to my będziemy mieli na niego kijek w postaci wyroku Trybunału Konstytucyjnego - stwierdził prof. Matczak w TVN24.
Jak podkreślił prawnik, "to jest sytuacja taka, w której oni [rządzący - red.] dostają oręż".
- Po pierwsze wewnętrznie, żeby mówić sędziom: "nie możecie kwestionować naszych nominatów mimo że są polityczni", jak i zewnętrznie, bo w rozmowach z Unią Europejską mogą udawać dobrego policjanta i mówić: "my byśmy chcieli, ale Trybunał Konstytucyjny nie pozwolił" - zaznaczył prof. Matczak. Dodał, że wniosek Mateusza Morawieckiego "to jest szukanie narzędzia, by nie wyjść na idiotę w tych rozmowach".