Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki, szef MSWiA Mariusz Kamiński oraz komendant główny Straży Granicznej Tomasz Praga informowali o sytuacji na granicy. W weekend media obiegła informacja, że w rejonie przygranicznym znaleziono ciała trzech osób, które próbowały przekroczyć granicę (jedno w okolicy Kuźnicy Białostockiej, drugie w okolicy Sejn, trzecie w okolicy Bobrownik). Ciało kobiety znaleziono też po stronie białoruskiej (polscy strażnicy mieli je zobaczyć z pewnej odległości i zaalarmować stronę białoruską). - Minionego weekendu dokonano bardzo tragicznego odkrycia. Doszło do tego, że osoby, które przekroczyły polską granicę na skutek hipotermii, wycieńczenia zmarły - przekazał na konferencji premier.
- Czy po tym, co się wydarzyło, panowie uważają, że wycofanie znad granicy dziennikarzy i organizacji pomocniczych to był dobry pomysł? - zapytał dziennikarz "Faktów" TVN Mateusz Dolatowski podczas konferencji prasowej.
Mariusz Kamiński, odpowiadając na pytanie, po raz kolejny pomylił się i kilkakrotnie użył sformułowania "stan wojenny" zamiast "stan wyjątkowy". - To, czy stan wojenny, w związku z tą tragiczną sytuacją, miał miejsce, i możliwość udzielania pomocy przez kogokolwiek, to nie ma żadnego znaczenia, żadnego związku. To nie ma żadnego związku między strefą stanu wojennego a tym tragicznym wydarzeniem - mówił.
Pomijam niefortunność tego pytania, co do formy... Wprowadziliśmy przepisy na miesiąc. Pod koniec miesiąca podejmiemy decyzję co do ewentualnego przedłużenia stanu wyjątkowego w tym pasie przygranicznym (...).
Dziennikarze mogą relacjonować na granicy tej strefy, bardzo blisko tej strefy. No, naprawdę, w niczym to nie zmienia... Musimy stworzyć warunki do bezpiecznego działania naszym funkcjonariuszom, nie mogą znajdować się tam osoby postronne, osoby niepowołane, które mogą się zachowywać w sposób nieodpowiedzialny. W niczym to nie utrudnia, proszę państwa, waszej pracy.
Kolejny z dziennikarzy zapytał, czy w takim razie nie można by wydawać tylko niektórym dziennikarzom specjalnych przepustek na relacjonowanie sytuacji na miejscu.
No ja nie wiem, dlaczego uważa pan, że bezpośrednio w strefie granicznej mają się znajdować dziesiątki dziennikarzy w tak trudnym momencie, niebezpiecznym momencie, gdzie może dochodzić do incydentów. My bronimy granicy, są tam uzbrojeni funkcjonariusze, żołnierze z bronią. My bronimy integracji naszych granic, bezpieczeństwa Polaków. Na boga, proszę was o odpowiedzialność. Nie róbcie z poważnych rzeczy jakiegoś zagadnienia polityczno-medialnego
- odparł. - Moglibyście uregulować liczbę dziennikarzy - dopowiedział dziennikarz.
- Pan się powołuje na informację, że armia amerykańska dopuszcza dziennikarzy i korespondentów do relacjonowania. Ale my nie jesteśmy na wojnie, prawda? Na wojnie tym bardziej są licencjonowani korespondenci, no a tutaj mamy wąską strefę stanu wyjątkowego - skwitował Kamiński.