- Jeśli okaże się, że jest to jedyny sposób, by zobaczyć ten raport, to pójdę go zobaczyć do siedziby podkomisji Antoniego Macierewicza - mówi nam Barbara Nowacka. Taką drogę zaoferował on sam.
Na posiedzeniu Sejmu doszło do spięcia posłanki z Macierewiczem. - 36 dni temu [10 sierpnia - red.] obecny tutaj pan Antoni Macierewicz podobno ukończył raport. Mam prawo zobaczyć ten raport, a pan wybiera rodziny, którym pan go pokazuje. Oczekujemy tego raportu - mówiła. I zażądała, by informację przedstawił także szef MON Mariusz Błaszczak, który powoływał podkomisję. - Jaki jest ten raport, kto go stworzył, ile kosztowała nas ta podkomisja i dlaczego jesteśmy [rodziny smoleńskie] sortowani na lepszych i gorszych? - zadawała pytania Nowacka.
Podkreślała też, że nie dostała od Macierewicza zaproszenia na prezentację raportu 13 września. Szef podkomisji przepraszał, że ją pominięto. Na to inna posłanka Koalicji Obywatelskiej Barbara Dolniak, która straciła w smoleńsku męża, zwracała uwagę, że o niej też zapomniał, wysyłając zaproszenia.
Macierewicz publicznie zapewnił więc, że "raport jest dostępny dla wszystkich rodzin". - Jest dostępny raport, zapraszam do komisji. Wszyscy państwo będziecie mieli go do dyspozycji - obiecał.
Nowacka zamierza skorzystać z tego zaproszenia, jak nam mówi, w najbliższym czasie. Ale dodaje też: - Ten raport powinien być publiczny i omówiony w Sejmie.
Stąd też klub KO zamierza na kolejnym posiedzeniu Sejmu domagać się informacji od Macierewicza i Błaszczaka ws. raportu. - Tu nie chodzi o mnie, ale o to, jak wydawane są publiczne pieniądze i jaki jest finał wieloletnich prac tej podkomisji - mówi Nowacka.
A co jest w raporcie końcowym podkomisji smoleńskiej? Wedle słów Macierewicza "prawdziwą przyczyną dramatu smoleńskiego była najpierw eksplozja w skrzydle, a następnie eksplozja w lewej części centropłatu".