Jan Duda ma pomysł, jak wykiwać Unię. Chce zamienić "LGBT" na "gender", ale wpadnie z deszczu pod rynnę

Wiktoria Beczek
Przewodniczący sejmiku woj. małopolskiego Jan Duda uważa, że spór z Komisją Europejską o uchwały anty-LGBT to "nieporozumienie językowe". Wymyślił więc, że należy zastąpić skrótowiec LGBT słowami "neomarksistowska ideologia płciowości kulturowej", bowiem "chodzi o gender". Problem w tym, że dyskryminacja ze względu na wspomniany "gender" jest zabroniona tak samo, jak dyskryminacja ze względu na orientację seksualną.

Komisja Europejska potwierdziła informacje, które podawaliśmy w weekend - pięciu polskim województwom grozi utrata funduszy europejskich, jeśli ich władze nie wycofają się z homofobicznych deklaracji. Pismo z jednoznacznym komunikatem w tej sprawie Komisja wysłała do marszałków województw lubelskiego, łódzkiego, małopolskiego, podkarpackiego i świętokrzyskiego. Do stracenia są ogromne, wielomiliardowe środki. KE wezwała polskie władze do tłumaczeń 14 lipca. Termin na odpowiedź mija 14 września.

Zobacz wideo Ziobro przeciwko rezolucji PE ws. wolności osób LGBTIQ. Śmiszek odpowiada

Jan Duda, przewodniczący sejmiku woj. małopolskiego, uważa, że można "wykiwać" Komisję Europejską, nie wycofując deklaracji anty-LGBT, a jedynie zmieniając nieco jej treść. - Na przykład, że zastąpi się słowo "ideologia LGBT" słowem "ideologia płciowości kulturowej", "neomarksistowska ideologia płciowości kulturowej" - powiedział w rozmowie z TVN. Wyjaśniał, że "deklaracje powinno się przetłumaczyć na język zrozumiały dla UE, wyjaśniając, że chodzi o gender". 

- Dlaczego my się mamy wycofywać z deklaracji, w której stwierdzamy, że nie chcemy, żeby takie środowiska wywierały taką presję, również i przemoc? - dziwił się Duda. 

Duda chce zmienić jedną zakazaną dyskryminację na inną

Wersja zaproponowana przez ojca prezydenta jest trudną do zrozumienia zbitką słowną, co być może miałoby być celowym zabiegiem - usunąć skrótowiec "LGBT" i namieszać, by Komisja Europejska odpuściła sobie batalię z samorządami. Tak się jednak nie stanie. "Musi się pojawić krótkie zdanie: 'unieważnia się deklarację 1/2019'. Inaczej to będą tylko takie czary-mary, zaklinanie rzeczywistości" - uważa wicemarszałek Małopolski Tomasz Urynowicz, który stara się przekonać samorządowców do uchylenia dokumentu.

Pismo wysłane przez KE do wojewodów ma równie jednoznaczny wydźwięk. Przypomniano w nim, że deklaracja narusza podstawowe wartości zapisane w art. 2 Traktatu o UE i Karcie Praw Podstawowych. Zaznaczono również, że Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady nr 1303/2013, które dotyczy funduszy unijnych, zobowiązuje do przestrzegania zasady równości w trakcie przygotowywania i wdrażania programów. W jego treści jest mowa o zapobieganiu dyskryminacji ze względu na płeć, rasę lub pochodzenie etniczne, religię lub światopogląd, niepełnosprawność, wiek lub orientację seksualną. W języku angielskim znajduje się tam określenie "gender perspective". W innych częściach dokumentu padają też określenia "gender equality" i "gender mainstreaming". Krótko mówiąc: zamiana "LGBT" na "gender", to zamiana jednej zakazanej dyskryminacji na inną

Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady nr 1303/2013Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady nr 1303/2013 eur-lex.europa.eu

Deklaracja anty-LGBT po poprawkach Jana Dudy

Działacze Atlasu Nienawiści, prowadzący kwerendę wszystkich samorządów, które przyjęły jakąś formę deklaracji anty-LGBT, zaprezentowali, jak mogłaby wyglądać uchwała w wersji Jana Dudy, gdyby do istniejącego dokumentu wprowadzić wymyśloną przez niego frazę. 

"Sejmik Województwa Małopolskiego wyraża zdecydowany sprzeciw wobec pojawiających się w sferze publicznej działań zorientowanych na promowanie neomarksistowskiej ideologii płci kulturowej, której cele naruszają podstawowe prawa i wolności zagwarantowane w aktach prawa międzynarodowego, kwestionują wartości chronione w polskiej konstytucji, a także ingerują w porządek społeczny" - napisano.

"Jako Radni Województwa Małopolskiego deklarujemy wsparcie dla rodziny opartej na tradycyjnych wartościach oraz obronę systemu oświaty przed propagandą neomarksistowskiej ideologii płci kulturowej zagrażającą prawidłowemu rozwojowi młodego pokolenia" - czytamy dalej.

"Obrona przed agresją" czy "wzmacnianie roli rodziny"?

O tym, że treść deklaracji można zmienić tak, aby była rzekomo zrozumiała dla społeczności międzynarodowej, Jan Duda wspominał już 19 sierpnia, po głosowaniu, w którym nie udało się uchylić dokumentu. Duda, który podczas obrad sejmiku obrał rolę komentatora, przekonywał, że radni PiS "z mlekiem matki wyssali tolerancję" i objaśniał, że konflikt z Komisją Europejską wynika z "nieporozumienia językowego". - Gdzie ona [uchwała] jest anty-LGBT? To, co my piszemy to próba obrony - mówił.

Obrony przed czym? O tym mówił nieco wcześniej marszałek Witold Kozłowski. Jego zdaniem deklaracja podjęta w 2019 roku była "aktem obrony przed agresją", bo dochodziło wówczas do "profanacji mszy świętej, bezczeszczenia pomników" czy "wtargnięcia do kościoła osoby z siekierą, która niszczy ołtarz". Do ostatniego zdarzenia, o którym mówił Kozłowski, faktycznie doszło, ale nie było to w Małopolsce, nie miało nic wspólnego z osobami LGBT+ i - co więcej - wydarzyło się już po przyjęciu uchwały.

Należy równocześnie zauważyć, że narracja małopolskiego samorządu jest sprzeczna z tym, co ustami rzecznika przekazuje rząd. Piotr Müller przekonuje, że uchwały "nie są przeciwko nikomu", a mają wzmacniać rolę rodziny. Nie ma jednak racji - już w tytułach deklaracji trzech z pięciu województw zapisano "sprzeciw wobec ideologii LGBT". 

Więcej o: