Bartosz Arłukowicz: - Przed nami najważniejszy czas przed decydującymi wyborami parlamentarnymi. Teraz opozycja musi jasno opisać swoją rolę i powiedzieć, dokąd zmierza. My - Platforma - pokazaliśmy wyraźnie, także poprzez powrót Donalda Tuska, że stajemy wszyscy w jednym szeregu, żeby jak najlepiej przygotować się i wygrać.
PiS zarządza państwem w sposób skrajnie autorytarny. Dewastuje instytucje, depcze konstytucję, niszczy autorytety. Potrzebowaliśmy czasu, aby przygotować się do nierównej walki z niezwykle brutalnym przeciwnikiem, który upartyjnił choćby media publiczne i Trybunał Konstytucyjny i uruchomił mechanizmy państwa do walki z opozycją.
Nie musiał wracać, ale chciał i dobrze, że tak się stało.
W dalszym ciągu 60 proc. ludzi w Polsce nie godzi się z tym, jak rządzi PiS. Platforma z kolei jest liderem opozycji. Oczywiście, opozycja będzie wymagać konsolidacji - nie wiem, czy przed wyborami, ale na pewno po nich.
Ciekawe, interesujące wydarzenie.
To zawsze jest ważne, gdy zjeżdżają się młodzi ludzie i dyskutują.
Wszystko musi mieć swój czas i miejsce. Instytut Obywatelski prowadzi debaty i spotkania. Parlamentarzyści Koalicji Obywatelskiej od dawna odbywają setki spotkań w ramach Klubów Obywatelskich.
Impreza o nazwie Campus odbyła się po raz pierwszy. I bardzo dobrze.
Każdy ma miejsce w życiu publicznym. Cenię zarówno prof. Leszka Balcerowicza jak i innych gości Campusu. Zawsze jest tak, że na spotkaniu z dużą grupą ludzi pojawiają się różnice.
Absolutnie się nie zgadzam. Sam mam oczywiście lewicową wrażliwość, a sprawy klimatu są dla mnie bardzo ważne.
Nie zgadzam się. Krok do przodu można zrobić, gdy zderzają się ze sobą różne poglądy. Poklepywanie się po plecach nic nie da. Szanując i będąc blisko poglądów młodych, nie wykluczałbym jednak prof. Balcerowicza z debaty publicznej.
Nie zamierzam występować w roli rzecznika prof. Balcerowicza.
To pana opinia. Zgadzając się z myśleniem młodych o klimacie, ale też pracując w komisji PE ds. środowiska, a wcześniej też w polskim rządzie, zrozumiałem, że wszystkie argumenty trzeba ważyć i szukać porozumienia.
Najważniejsze są fakty. A te są takie - i warto o nich dyskutować - że mamy protest ratowników medycznych, nie wyjeżdżają dzisiaj karetki do chorych, 11 września zapowiadany jest wielki protest pracowników ochrony zdrowia, w kilka lat zlikwidowano 20 tys. łóżek szpitalnych, zadłużenie szpitali wzrosło z 10 do 15 miliardów złotych, a na granicy są głodujący imigranci, do których nie jest nawet dopuszczany lekarz. To są fakty. Nie zgadzam się z tym, aby z całego wystąpienia prof. Grodzkiego przebijało się tylko jedno zdanie.
System ochrony zdrowia wzbudza emocje w każdym kraju. Wiem to doskonale, bo w Parlamencie Europejskim zajmuję się służbą zdrowia w wymiarze europejskim. Przewodniczę w PE speckomisji ds. walki z rakiem. Wiem też, że z ludźmi trzeba rozmawiać wprost i zrozumiale tłumaczyć potrzebne zmiany.
Jeśli pyta mnie pan o merytorykę, to nie ma innego wyjścia, jak tylko budowa map realnego zapotrzebowania zdrowotnego ludzi, a potem dostosowywania bazy szpitali i przychodni do tych potrzeb. Nikt nie mówi o likwidacji szpitali jako o celu samym w sobie, ale o realizowaniu realnych potrzeb zdrowotnych ludzi.
Dobre państwo to takie, które nie zagląda obywatelom do prywatnej sfery życia. Do wiary także zatem nie powinno zaglądać. Państwo nie może w żaden sposób narzucać ludziom, czy mają chodzić w niedzielę do kościoła, czy na spacer. Sam jestem zwolennikiem świeckiego państwa, ale - powtarzam - każdy ma prawo do swobodnego wyznawania swojej wiary.
Politycy powinni brać pod uwagę wrażliwość wszystkich obywateli - wierzących i niewierzących. Po prostu.
W przeciwieństwie do PiS rozumiem państwo jako wspólnotę. Osobiście mam dość duży dystans do Kościoła katolickiego, w szczególności do hierarchii kościelnej. Niemniej uważam, że ludzie mają prawo wyznawać swoją wiarę. Nie można jednak mieszać dwóch rzeczywistości - religijnej i partyjnej, a dziś właśnie z takim mieszaniem mamy do czynienia.
Ta wypowiedz Sławomira Nitrasa jest chyba medialnie podkręcona. Prawdopodobnie jego intencją było, aby opowiedzieć o relacjach państwo-Kościół.
O dalsze szczegóły proszę pytać posła Nitrasa. Swój własny pogląd już wyraziłem.
Byłem już w jednym obozie rządzącym z Jarosławem Gowinem. Siedziałem z nim - dosłownie - ramię w ramię na posiedzeniach Rady Ministrów. Mam wrażenie, że Gowin zawędrował gdzieś bardzo daleko na manowce w swojej drodze politycznej. Należąc potem do obozu PiS akceptował działania, z którymi osobiście bardzo głęboko się nie zgadzam i które wręcz burzą we mnie krew.
Już całe lata nie rozmawiałem z Jarosławem Gowinem. Z uwagą śledzę jego drogę i dziś jest w miejscu, które dawno przewidywałem.
Został użyty przez Jarosława Kaczyńskiego do sprawowania władzy. A kiedy przestał być potrzebny, to Kaczyński się go pozbył.
Są takie momenty, w których nie ważne czy jest się lekarzem, filozofem, sprzedawcą czy kimkolwiek innym, ale trzeba zło nazwać złem. A jak się zamyka oczy na zło, to potem trudno współpracować.
Osobiście pamiętam kilka takich momentów. Reakcja obozu PiS na protest matek dzieci z niepełnosprawnościami był złem. Oczywiście, w czasie rządów PO-PSL przeżywaliśmy podobny protest i pamiętam ówczesną naszą reakcję: Donald Tusk i Władysław Kosiniak-Kamysz przyszli, usiedli z matkami i ich dziećmi, by porozmawiać. Tymczasem gdy rządził PiS marszałek Marek Kuchciński krył się za zasłonami, strażnicy ze Straży Marszałkowskiej fizycznie spychali matki, a politycy PiS patrzyli pogardliwie na kobiety z dziećmi. Byłem wówczas tym niezwykle wzburzony, zdziwiony i zawiedziony - znając osobiście Gowina - że nie stanął w obronie tych ludzi.
Inna sytuacja to pałowanie i gazowanie kobiet w czasie strajku kobiet. Tu też władza stosowała przemoc wobec słabszych. Ktoś, kto uczestniczy we władzy stosującej przemoc wobec słabszych, podpisuje się pod tym.
Tego nie powiedziałem. Uważam, że jeśli ktoś uczestniczył w takiej władzy, to musi powiedzieć "to było zło".
Nasi wyborcy oczekują od nas jasnych deklaracji, co jest w Polsce dobre, a co złe. Oczekują także współpracy. Różnice pomiędzy politykami i środowiskami są naturalne, ale trzeba umieć współpracować. Ludzie doceniają szukanie porozumienia, czy wręcz zjednoczenia.
Kaczyński posługuje się co prawda nazwą Zjednoczona Prawica, a ludzie widzą już doskonale, że to zrujnowana prawica.
To w większości kupowane i wymuszane głosy. Ludzie to widzą - generalnie ludzie widzą więcej, niż PiS-owi się wydaje. Odpowiedzią opozycji musi być kompromis i współpraca, ale także jednoznaczna obietnica, że rozliczymy wszystkich tych, którzy łamali prawo bądź żerowali na majątku państwa.
Różnica między nami a PiS polega także na tym, że sami nie będziemy wydawać wyroków ani sądzić ludzi. Obiecuję jedno: to wymiar sprawiedliwości, a nie politycy, będzie rozliczać wszystkich tych, którzy łamali prawo.
Każda partia polityczna ma swoje ideowe podwaliny, ale dziś najważniejsze jest, aby nazywać takie rzeczy jak drożyzna czy inflacja po imieniu, bo z ich powodu cierpią ludzie. Dziś trzeba też mówić o proteście ratowników medycznych i głodnych migrantach na naszej granicy. Te problemy są tu i teraz - o nich mówmy.
Jesteśmy teraz w wewnętrznym procesie wyborczym. Decyzje o powołaniu takiego gabinetu będą później.
Nie nazwiska i stanowiska, ale to, co tu i teraz, jest ważne: Donald Tusk i my wszyscy z PO wokół niego w walce o bezpieczną, sprawiedliwą i szanującą się wzajemnie Polskę.
Wszystkie rozważania personalne są przedwczesne. Polacy nie chcą karuzeli nazwisk, ale wygrania wyborów przez opozycję.